„Trzaska” trzaska, młodszy Gowin chlasta

W kolejnym sondażu Rafała Trzaskowskiego dzieli w ewentualnej II turze od Andrzeja Dudy błąd statystyczny, czyli niecałe 3 proc. Przewaga prezydenta w poprzednim sondażu wyniosła niecałe 5 proc, czyli topnieje niemal z dnia na dzień. W Poznaniu na plac, nomen omen, Wolności przybyły tysiące ludzi posłuchać przemówienia Trzaskowskiego. I nie zawiodły się, bo „Trzaska” miał dobry dzień.

Że wystąpienie rezonowało, świadczy też czepialstwo na prawicy. A to, że nie było maseczek, a to, że kisi kasę w Warszawie, zamiast wypłacać odszkodowania „mafii reprywatyzacyjnej”. No jak to mają być bomby burzące kandydaturę „Trzaski”, to widać bezsilność pisowców.

Zły przykład z maseczkami dali wiele razy notable PiS, więc ich zgorszenie jest obłudne. Trzaskowski dobrze robi, że chroni miejski skarbiec przed marnotrawnymi wydatkami. Nie chce być drugim Sasinem czy Szumowskim i chwała mu za to. Powinien gromadzić zaskórniaki, bo samorządy potrzebują środków, których rząd im szczędzi pod różnymi pretekstami.

Wygląda na to, że opozycja demokratyczna zgodzi się na wybory prezydenckie 28 czerwca, a nawet – że w II turze poprze Trzaskowskiego. W tej sytuacji jego szanse na pokonanie Dudy rosną. A to oznacza, że PiS wraz z przystawkami może nie dojechać do końca drugiej kadencji. Wygrana Trzaskowskiego zmieniłaby do spodu polską politykę. I daj Boże. Podobny skutek miałaby wygrana Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, ale ten rozdział przeszedł już do naszej najnowszej historii politycznej. MKB zakończyła go z tarczą: udaremniła wybory 10 maja.

PiS porażkę Kaczyńskiego usiłuje przykryć ględzeniem, że to nie jego wina, tylko opozycji, która uknuła spisek, aby wymienić Kidawę na Trzaskowskiego. No proszę, jaka ta opozycja sprytna i zdeterminowana, skoro zagrała Kaczyńskiemu na nosie! Podobnym nonsensem jest powtarzanie, że MKB spadła w notowaniach, bo wezwała do „bojkotu” wyborów 10 maja. W istocie jej argument, żeby nie uczestniczyć w wyborach majowych, po prostu trafił do części elektoratu, który zgadzając się z MKB, przestał ją wskazywać jako kandydatkę na prezydenta.

Lada moment kampania ruszy na nowo pełną parą. Mam wciąż wiele wątpliwości, czy wybory będą uczciwe i wolne, ale skoro liderzy obozu demokratycznego w to wchodzą, to trzeba im zaufać, że dobrze zważyli „za” i „przeciw”.

Dość niespodziewanie do kampanii włączyła się muzyka. Najpierw Kazik wykrzyczał swą niezgodę na to, że ból Kaczyńskiego ma być ważniejszy niż ból innych obywateli. Od niedzieli swoje wkurzenie na PiS rapuje w internecie syn Jarosława Gowina. Antypisowski rap młodszego Gowina jego ojciec wziął na klatę ze stoickim spokojem. Chyba pozorowanym. Bo utwór Ziemowita G. do historii muzycznej zapewne nie przejdzie, ale do politycznej, kto wie? W końcu to pierwszy nagłośniony przypadek wojny pokoleniowej na szczycie obecnej władzy.

Wezwanie do posłania jej do „politycznej mogiły” to gorący kartofel nie tylko dla byłego wicepremiera, ale też dla „zjednoczonej prawicy”. Bo pożywi się nim propagandowo nie opozycja demokratyczna, ale opozycja nacjonalistyczna. Poseł Konfederacji Konrad Berkowicz uraczył publikę wcześniej niż młody Gowin podobnym w treści i formie kawałkiem. A w nim taka zwrotka: „Na ekranie TVP pod PiS-u dyktando/ Rząd bezecnie sobie łże, bombarduje propagandą/ POPiSy, podpisy, Polki i Polacy/ paski, ekran miga – zaraz się porzygam”. Tak, tak.