Kto Sasinowi zabroni?

Nikt mu nie zabroni. I tak sięga dna państwo polskie pod zarządem posła Kaczyńskiego. Nikt Sasinowi, Dudzie czy Morawieckiemu nie zabroni łamać lub obchodzić prawa. Wszystkie instytucje, które powinny bić na alarm w sprawie majowych „wyborów pocztowych”, są pod kontrolą Kaczyńskiego i jego ludzi. Dlatego Sasin ma poczucie całkowitej bezkarności. Jedyne, czego się może lękać, to wypadnięcie z łask Kaczyńskiego. No to hulaj dusza, sądu na nich nie ma!

Propaganda – czym TVP Łopińskiego różni się od TVP Kurskiego? – dostarczy „ciemnemu ludowi” orwellowskich bajdurzeń, że nie łamią konstytucji i zasad demokracji, tylko ich bronią! Znajdą się prawnicy i eksperci, którzy będą w kółko to potwierdzać we wszystkich mediach. Ziobro już całą winę zwalił na opozycję, bo niby odrzuciła wyciągniętą do niej rękę z propozycją przedłużenia kadencji Dudzie o dwa lata. „Ciemny lud” to kupi i odetchnie z ulgą.

Sasinowi za jawne i ostentacyjne łamanie prawa wyborczego na razie nic się nie stanie. Ale na wszelki wypadek zaznacza, że po prostu wykonuje polecenie szefa, czyli premiera Morawieckiego. Sasin, absolwent historii UW (magisterium z piłsudczyzny robił u prof. Andrzeja Garlickiego, redaktora „Polityki”), powinien pamiętać, że podobnymi wymówkami próbowali się ratować przed karą za wyrządzone zło różni notable w różnych rządach i wykonawcy ich rozkazów.

Nie tylko Sasin powinien to sobie powtarzać przed lustrem, ale dziś to on ponosi administracyjną i polityczną odpowiedzialność za śmiercionośną majówkę. Iluż innych notabli z obecnego rządu, z dużo krótszym stażem niż Sasin, idzie gęsim szeregiem stromą i śliską ścieżką w ślad za nim i jego mocodawcami. Iluż politycznych żółtodziobów – nazwiska wszyscy znamy, szkoda wymieniać – daje sobie już na starcie złamać moralny kręgosłup (przy założeniu, że go wtedy mieli).

Czy ktoś pamięta, jak po wyborach samorządowych w 2014 r. PiS podniósł krzyk, że zostały sfałszowane, bo zbyt dużo było głosów nieważnych i zbyt dobry wynik zrobił PSL, wówczas koalicjant PO? Zawiązała się też wtedy po stronie pisowskiej grupa kontrolerów wyborów. Ten ruch był aktywny jeszcze dwa lata temu, kiedy „kontrolował” kolejne wybory samorządowe pod hasłem, że trzeba generalnie zmienić nasz system wyborczy, bo jest ze „starego nadania”. Teraz kontrolerzy jakoś zamilkli. A przecież powinni skontrolować uczciwość nadchodzącej farsy.

Ale po co? Przecież każdy wyborca i sympatyk PiS wie, że wybory organizowane nie przez Państwową Komisję Wyborczą, ale przez rząd i Pocztę Polską, to standard uczciwości i norma w demokracji. A że jacyś profesorowie prawa i konstytucjonaliści temu zaprzeczają, to ich sprawa. Władza jest łaskawa: mają prawo do swoich opinii, a władza do ich ignorowania. Przecież kontroluje wszystko.

Prokurator Wrzosek chce badać bezpieczeństwo sanitarne farsy w czasie pandemii, to się ją zgasi w dwie godziny, bo przecież farsa dopiero przed nami, a przygotowań nie ma co badać. Za to robiącą, co do niej należy, panią prokurator ciupasem się oskarży i osądzi, żeby dać przykład innym dociekliwym. Konstytucję raz depczą, raz się nią podpierają, w zależności od ,,mądrości etapu”. I właśnie na tym polega dzisiaj dramat państwa i prawa. Nie potrzeba żadnego nowego „zamachu majowego”. Już się dokonuje.