Limuzyną na cmentarz

Nie takie miały być święta. Ani sanitarnie, ani politycznie. Narody w areszcie domowym – tego nigdy w dziejach świata w takiej skali nie było. Nie było zamkniętych na tak długo granic państwowych w Unii Europejskiej. Jak łatwo je było zamknąć, wstrząsnęło Olgą Tokarczuk i wielu innymi mieszkańcami Europy, mną też.

Nie jestem jednak skrajnym cywilizacyjnym pesymistą. Granice się otworzą, mury runą. Unia przetrwa, zachodni świat przetrwa. Ma wciąż ogromne zasoby i rezerwy materialne, intelektualne i duchowe. A my, a Polska?

Na razie dzielimy los z 4 mld innych ludzi objętymi restrykcjami epidemicznymi. Żyjącymi w różnych ustrojach, demokratycznych i zamordystycznych, w różnych kulturach i religiach. My przez trzy pokomunistyczne dekady żyliśmy w systemie demokratycznym. A po pięciu latach „dobrej zmiany” żyjemy w jakiejś chaotycznej i szyderczej prowizorce. Ani demokracja, ani zamordyzm. Stan przejściowy, Bóg jeden wie, dokąd zmierzający. Kilka przykładów tej pomroczności, z różnych poziomów, ale o tej samej wymowie.

Minister Ziobro będzie zasięgał opinii zaprzyjaźnionej z Kaczyńskim prezes Przyłębskiej w sprawie orzeczenia nakazującego Polsce zawiesić funkcjonowanie tzw. Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE hamuje z piskiem pisowską „deformę” sądownictwa, na jego wdrożeniu praworządność w Polsce może tylko skorzystać, a rząd zarobiłby w Brukseli plus wizerunkowy: że jednak w Warszawie nie jest tak źle jak w Budapeszcie, gdzie Orbán zawiesza parlament i zaczyna rządzić dekretami. Polska by zarobiła, ale pisowska władza by straciła, więc orzeczenie zostanie zignorowane, a Unia będzie musiała na ten delikt i afront jakoś zareagować, ale jak i kiedy?

Na razie premier Morawiecki nie może wydusić słowa prawdy o potężnej finansowej pomocy UE dla ratowania gospodarki, w tym polskiej.

Poseł Kaczyński wjeżdża limuzyną na cmentarz, mijając drzwi, na których wisi ogłoszenie, że minister zdrowia zarządził epidemiczne zamknięcie cmentarzy. Posłanka Nowacka, która respektuje zarządzenia sanitarne, nie może wejść na ten sam cmentarz, by odwiedzić grób matki, która zginęła w katastrofie smoleńskiej. Minister Szumowski, który wydał zarządzenie, głosuje za łżewyborami w maju, narażającymi ludzi na zakażenie. Ludzie oddolnie, społecznie ruszają na pomoc służbie zdrowia i chorym, szyjąc maseczki, zrzucając się w zbiórkach publicznych na ten cel, bo rząd z pomocą zwleka lub nie ma dostatecznych funduszy, choć na TVP i biznesy o. Rydzyka fundusze się znalazły.

Nie wiem, co może wkurzyć zwykłych zjadaczy polskiego chleba bardziej niż ta wizyta Kaczyńskiego na cmentarzu, kiedy miliony ludzi nie mogą odwiedzić grobów swoich bliskich z nakazu władzy, dla której jedynym autorytetem politycznym, prawnym, religijnym i jakim tam jeszcze jest właśnie prezes PiS.

Taka ma być przyszłość? Jedynowładztwo i czołobitność rodem z Rosji lub Chin w kraju przerabianym na folwark zwierzęcy? Czy takie nauki mają płynąć od władzy do obywateli? Przecież Polsce potrzeba dziś współdziałania władzy i opozycji, przesunięcia nieszczęsnych wyborów prezydenckich, odbudowy zaufania w społeczeństwie. To wszystko leży w zasięgu ręki. Potrzeba tylko dobrej woli liderów.

Mamy siedzieć w domach, to siedzimy, ale wkurza nas łamanie przepisów przez tych, którzy je wydali. Wkurza nas forsowanie łżewyborów podczas pandemii i wykorzystywanie jej do samochwalstwa władzy. Wkurza nas niekompetencja, bezduszność i arogancja rządzących obchodzących się ze społeczeństwem tak, jakby myśleli, że tego nikt nie widzi i nic im to wszystko nie zaszkodzi. Nie takie miały być te święta. Jak wspólny los, to wspólny.