Gowin nie uratuje nas przed czarnym scenariuszem

Tyle było gadania, żeby nie histeryzować z tym PiS i nie popadać w obsesję na punkcie posła Kaczyńskiego. To przecież rząd jak każdy inny, ani lepszy, ani gorszy. A Kaczyński w sumie ma dużo racji z 500 plus i innymi zmianami, bo Polska ich potrzebuje. No i co? Przyszła pandemia i pokazała, jaka jest prawda. Straszenie – a w istocie ostrzeganie – miało podstawy i sens.

Dominika Wielowieyska kreśli czarny scenariusz dalszego biegu wydarzeń politycznych. Przy założeniu, że wicepremier Gowin i jego sprzymierzeńcy ulegną presji Kaczyńskiego na wybory 10 maja, publicystka przewiduje ogłoszenie, tuż po stuprocentowo pewnej w obecnej sytuacji wygranej Dudy, stanu wyjątkowego i znaczne ograniczenie praw obywatelskich.

Słowem: realizację pamiętnych słów Kaczyńskiego o Budapeszcie w Warszawie, które były pochwałą rządów Orbána. Orbán właśnie przyznał sobie za zgodą swojej większości w parlamencie prawo do bezterminowego rządzenia dekretami, zawiesił parlament i wybory różnych szczebli. Wszystko pod pretekstem wojny z wirusem. W Brukseli uderzono w dzwon alarmowy: to się kwalifikuje do wydalenia Węgier z Unii Europejskiej.

Czy zdajemy sobie sprawę, co to wszystko znaczy w państwie, prawie, gospodarce, oświacie, kulturze i polityce w Polsce? Jaką przyszłość zapowiada? Pisowska większość w Sejmie uwaliła wszystkie sensowne poprawki zgłoszone przez Senat do specustawy wirusowej. W tym przemycenie w niej zmian prawa wyborczego. Gorzej: większość chce przyznać wszystkim obywatelom prawo do głosowania korespondencyjnego, ale bez podania jakichkolwiek szczegółów, jak by ono miało być przeprowadzone i weryfikowane. Cuchnie kolejnym szwindlem wyborczym w przygotowaniu.

W ostatnich dniach mnożyły się głosy, że wyborów 10 maja nie będzie. Przecież to każdy widzi. No to macie odpowiedź. Marszałek Witek wygłasza faryzejskie orędzie do narodu. Wzywa do pozostania w domu i wmawia ludziom, że wyborów nie trzeba przenosić tylko dlatego, że komuś to pasuje politycznie. To nowa orwellowska mantra władzy: bronimy demokracji i konstytucji przed politykierstwem opozycji! A że dwie trzecie Polaków chce odsunięcia wyborów? Co z tego, wezwie się do pomocy milicję terytorialną. A że samorządowcy alarmują, iż nie dadzą rady i nie chcą przygotowywać wyborów, bo to obraża prawo i sumienie?

Nie szkodzi, marszałek Terlecki już zapowiedział, jak zwykle z pogardą, że się ich wyrzuci i wyznaczy komisarzy. Czyli zawiesi się samorządność, by postawić na swoim wbrew wszystkiemu. Samorządność to przeciwwaga wszędobylstwa państwa. Ubezwłasnowolnienie samorządności toruje drogę do państwa scentralizowanego, szalenie podatnego na różne formy korupcji i oligarchizacji typu węgierskiego, i dysfunkcjonalnego . Co gorsza, omnipotencja państwa znosi wolność obywatelską i gospodarczą, czyli zatruwa prawdziwe źródła rozwoju i dobrobytu.

I tu wracamy do czarnego scenariusza red. Wielowieyskiej. Upieranie się Kaczyńskiego przy 10 maja, z ślepym posłuszeństwem popierane przez funkcjonariuszy jego partii, wydaje się nam szaleństwem, ale w tym szaleństwie jest metoda. Zamiast liberalnej – demokracja sterowana z Nowogrodzkiej. Raz się śrubę poluzuje, raz przykręci, w zależności od wizji i kondycji Kaczyńskiego. Przerabiano podobny model zarządzania społeczeństwem w stanie wojennym. Skończyło się upadkiem starego reżimu.

Teraz jest czas dokręcania, żeby potem można było poluzować, kiedy odzyskają pełną kontrolę nad wirusem i państwem. Wprowadzą swego człowieka na szefa Sądu Najwyższego, obalą marszałka Grodzkiego – powinien jak najszybciej wygłosić swoje orędzie w odpowiedzi na partyjny referat Witek – usuną niepokornych prezydentów i burmistrzów. I kto im może to uniemożliwić? Sami znęcamy się nad opozycją, opozycja zwalcza sama siebie bardziej niż prawdziwego przeciwnika politycznego. Wielowieyska zdaje się pokładać pewną nadzieję w Gowinie. Myślę, że wątpię. Metoda Gowina to hamletyzowanie polityczne, które zawsze dotąd kończyło się podkuleniem ogona. Gowin nie uratuje nas przed czarnym scenariuszem.