Minimum opozycyjne: tarcza – tak, wybory 10 maja – nie

Dla parlamentarnej opozycji nie ma wyjścia: tarcza antykryzysowa – tak, wybory 10 maja – nie. Tarcza jest tekturowa, ale jest, innej ten rząd ludziom nie da. Niech ludzie przekonają się na własnej skórze, czy tarcza da im ochronę. Ale wyborów odpuszczać nie wolno. To nie jest polityka, to nakaz etyczny.

Za zakażenie lub śmierć kogokolwiek, kto wziąłby udział w nieprzełożonych wyborach, moralną odpowiedzialność ponieśliby ludzie obecnej władzy. A liczba zachorowań i zgonów wciąż rośnie. Na świecie zmarło już 30 tys. osób, u nas na razie kilkanaście, tylko że to jest wciąż faza początkowa epidemii. Porównując sytuację u nas z sytuacją w Hiszpanii, można, niestety, nie obawiać się, że idziemy podobną drogą, czyli w okolicach Wielkiej Niedzieli możemy mieć 20 tys. chorych, jak nie gorzej.

Nie wiemy też, czy władze o wszystkim informują. Wiemy, że resort ministra Szumowskiego zamyka usta wojewódzkim konsultantom epidemiologicznym i żąda, aby nadesłali do ministerstwa wszystkie swoje wcześniejsze wypowiedzi. To może rząd szykuje się do szerszej blokady informacyjnej?

Walka z epidemią w mediach prorządowych wygląda inaczej niż w niezależnych. Odbiorca tych pierwszych nie dowie się o dramatach, które dzieją się w rodzinach i szpitalach, ani o drodze przez mękę, kiedy ludzie próbują się dodzwonić do placówek mających nieść pomoc i slużyć fachową informacją. Albo otrzyma przekaz zdezynfekowany. Tak by nadal tkwił w przeświadczeniu, że rządzący całkowicie panują nad sytuacją. Nic się nie dowie o przeciążeniu lekarzy i pielęniarek na pierwszej linii frontu, ani o ich słusznym żądaniu podwyższenia wynagrodzeń, skoro mają pracować tylko w jednym miejscu. Ale dowie się o wywaleniu z pracy pielęgniarki sygnalistki. A rząd, który rozdał fundusze na zatrzymanie przy PiS wyborców, nie może teraz odciążyć lekarzy i wesprzeć hotelarzy, opłacając zakwaterowanie w hotelach personelu medycznego tam, gdzie to możliwe.

Po bezprawnym dopisaniu do ustawy antykryzysowej zmian ordynacji wyborczej nie ma wątpliwości, że Kaczyński nie odstępuje od terminu 10 maja. Idzie na zderzenie nie tylko ze słabnącą opozycją, lecz także z większością społeczeństwa. Panowie Duda i Gowin nie są dla niego partnerami w tej sprawie. Partnerem jest dla nich dziś rozumna część opozycji. Politycy gotowi wznieść się ponad interes osobisty i partyjny.

Prezydent powinien w orędziu publicznym zająć jasne stanowisko: wybory w ogniu epidemii nie mogą się odbyć. Tu nie powinno być trybu warunkowego, tylko rozkazujący.

Trwa dyskusja, czy opozycja powinna zbojkotować wybory, gdyby Kaczyński postawił na swoim (na co wszystko wskazuje). Niech parlamentarna opozycja spróbuje się sama porozumieć w tej sprawie. Ale trudno sobie wyobrazić, by 10 maja kandydaci, którzy przeciwko niemu protestowali i którzy słusznie potępili nocną zmianę ordynacji, nagle wdziali maseczki i rękawiczki i karnie pomaszerowali do wyborczych stref ryzyka, gdzie grają marsz pogrzebowy dla demokracji konstytucyjnej.

Szymon Hołownia uważa, że bojkot byłby pustym gestem. To niespójne z jego ognistymi wystąpieniami przeciwko wyborczej intrydze PiS. Wycofanie się kandydatów prodemokratycznych byłoby jasnym, czytelnym i godnym sygnałem, że nie chcą legitymizować niebezpiecznej farsy i ustawki wyborczej w czasie epidemii.