Na co czeka minister Szumowski?

Donald Tusk nie zamierza wziąć udziału w szaleństwie wyborów w czasie epidemii. Oświadczył to w rozmowie z Katarzyną Kolendą-Zaleską w tym samym dniu, kiedy Jarosław Kaczyński powtórzył w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że przeprowadzenie wyborów prezydenckich 10 maja jest całkowicie możliwe. Bo przecież w niedzielę, podczas wyborów uzupełniających w kilku gminach, frekwencja była bardzo wysoka.

To nieprawda. Kaczyński udaje greka, a może rzeczywiście nie doczytał. Wybory były fiaskiem, pisze nasza reporterka polityczna Anna Dąbrowska. Najwyższą frekwencję odnotowano w gminie Smyków, ponad 40 proc. Brzmi dobrze, ale tylko w procentach. W liczbach bezwzględnych obraz jest taki: uprawnionych do głosowania było tam niespełna 200 (dwieście) osób, do urn przyszło 75. W innej gminie frekwencję podnieśli zdyscyplinowani żołnierze z lokalnej placówki wojskowej.

W mediach, w których Kaczyński informacji nie szuka, na okrągło mamy relacje o technicznych i kadrowych trudnościach szpitali. Eksperci apelują: testy, testy, testy! Za chwilę zaczną chorować i umierać (już umierają we Włoszech i Hiszpanii) lekarze, pielęgniarki, obsługa. Już trzeba zamykać oddziały, także niezakaźne.

Za upór Kaczyńskiego zapłaci politycznie i moralnie cała obecna władza, jeśli go nie przełamie. Mógłby to zrobić minister zdrowia, jeśliby przyłączył się do apeli obywateli i polityków, by przełożyć wybory. PiS zrobił z Łukasza Szumowskiego twarz rządowej batalii z wirusem. Prezydent i premier grzeją się w blasku gwiazdy. Ale sława zobowiązuje do uczciwości. Nie można pogodzić wezwania rządu „zostań w domu” z wezwaniem Kaczyńskiego: „idź na wybory”.

Gdyby minister zajął jasne stanowisko za przełożeniem wyborów, zagroził podaniem się do dymisji, odejściem z polityki i powrotem do zawodu, by stanąć razem z lekarzami w pierwszej linii, zrobiłby coś dla dobra wspólnego, skoro Kaczyński się ociąga.

W stanie epidemii nie wolno narażać wyborców i komisji na ryzyko infekcji dla korzyści politycznej jednego obozu. To obóz obecnej władzy kieruje się partykularnym interesem, a nie ci, którzy oczekują przełożenia wyborów.

Nie można ludzi traktować jak mięso wyborcze. Co powie Kaczyński, gdy okaże się, że zachorował na wirusa ktoś spośród wyborców i członków komisji w tych pięciu gminach? Że ofiary muszą być? Podczas francuskich wyborów lokalnych doszło do takich infekcji. Analogiczne wybory już odwołano w Wielkiej Brytanii z tej samej obawy o zdrowie i życie uczestników. W takiej sytuacji Tusk nie pójdzie na wybory, a Ty?