Polityka w czasie zarazy

Epidemia koronawirusa wyciąga PiS z dołka, ale jeśli przybierze na sile, może go zakopać żywcem. Wszystko zależy od tego, jaka będzie skala zakażeń, liczba zgonów i wydolność naszej służby zdrowia. A to jest wielka niewiadoma o wielkiej sile rażenia politycznego.

Na razie Dudzie i rządowi idzie dobrze w odbiorze społecznym. Rośnie zaufanie do obecnej władzy. Duda po spotkaniu na najwyższym szczeblu państwowym w BBN, z udziałem liderów opozycji, przemówił do narodu ludzkim głosem i pojednawczym tonem mówił o współpracy wszystkich sił w walce z epidemią.

W obliczu zagrożenia społeczeństwo chce się schować przed strachem pod poły „ojca narodu”. Jak trwoga, to do władzy albo do Boga. Wzrost zaufania do liderów w momencie kryzysu jest normalnym odruchem obronnym. Na tym odruchu Duda prawdopodobnie poprawi swoje notowania sondażowe, a jego rywale poniosą straty. Ale akurat Kosiniak-Kamysz, w końcu lekarz z wykształcenia, też zarabia punkty. Jednak w sytuacji zagrożenia ten, kto ma władzę, zyskuje przewagę nad konkurentami, którzy o władzę dopiero walczą.

Premier także wykazał wraz z rządem w obliczu kamer i mikrofonów zdecydowaną determinację i nakazał odwołanie wszystkich imprez masowych w kraju. Duda zaznaczył, że na razie termin wyborów jest aktualny. Politycznie biorąc, to wszystko ma rozwiać obawy opozycji, że PiS wykorzysta epidemię do konsolidacji władzy kosztem konkurencji. A przede wszystkim ma uspokoić obywateli, że rząd panuje nad sytuacją. Choć tak naprawdę to dopiero się okaże – w miarę rozwoju epidemii.

Tylko że ten medal ma drugą stronę. Bo nie ma gwarancji, że władza pożywi się politycznie na zarazie.Ani że Duda ma reelekcję w kieszeni. Zwłaszcza jeśli te dwa miesiące, jakie pozostały do wyborów, upłyną pod znakiem epidemii. Dwa miesiące epidemii mogą bowiem oznaczać załamanie się służby zdrowia i puste półki sklepowe, widmowe miasta i zamarcie życia w kraju, niczym we Włoszech, potężne kłopoty dla biznesu, a nawet recesję. Wtedy karuzela nastrojów zatoczy koło i władza znów znajdzie się w defensywie. Włoska służba zdrowia uchodzi za czołową w Europie, tymczasem lekarze ostrzegają w mediach, że jeśli zakażeń będzie przybywać, a już w niektórych szpitalach brakuje łóżek na oddziałach, to system się zawali.

Dobrze, że prodemokratyczna opozycja zajęła w sprawie epidemii postawę konstruktywną. Propaganda pisowska musi zawiesić ataki na „totalnych” i szukanie haków na marszałka Grodzkiego. Tak się przynajmniej wydaje po odejściu Jacka Kurskiego z funkcji prezesa TVP (ale nie z Woronicza). Media publiczne pod nadzorem PiS zyskują szansę na odnowę personalną i programową. Tylko po tym, czy dojdzie rzeczywiście do takich korzystnych zmian, będziemy oceniali wynik frakcyjnych rozgrywek w PiS.

Ale w sprawie epidemii opozycja musi robić swoje, czyli kontrolować realne poczynania władzy. Przede wszystkim powinna się starać przedstawić społeczeństwu, jak władza na wszystkich szczeblach radzi sobie z zagrożeniem naprawdę, a nie tylko podczas seansów samochwalstwa przed mediami. We Włoszech rząd chce przeznaczyć na walkę z epidemią 10 mld euro, opozycja żąda 30 mld. A jakie zasoby sprzętu medycznego, w tym respiratorów, produktów higienicznych, masek, fartuchów, kombinezonów, karetek, przeszkolonego personelu, mamy dziś w Polsce i jakie rezerwy budżetowe chce uruchomić Morawiecki? Na TVP PiS dał 2 mld. Na walkę z koronawirusem – 1,3 mld. A jesteśmy dopiero na początku kryzysu. Mycie rąk jest bardzo ważne, ale nie wystarczy w tej walce. Bez sprawnej i godnej zaufania władzy i prawdomównych mediów publicznych walkę można przegrać.