Przypadek Międlara

Nie do uwierzenia, ale to się dzieje w państwie PiS. Skrajny nacjonalista Jacek Międlar, były ksiądz katolicki, drwi w internecie z wrocławskiej prokurator, która postawiła mu zarzuty o wzywanie do antysemickiej nienawiści, a została teraz pozbawiona funkcji szefowej. „Poleciała głowa”, cieszy się Międlar i „czeka na więcej”. „Bo chwasty trzeba wycinać”. Podaje nawet nazwiska „babsk” z prokuratury do usunięcia, bo miały czelność go oskarżać.

Czyli tak: skrajny nacjonalista szczujący przeciwko Żydom i „zdrajcom” w internecie i na wiecach chodzi bezkarny, a prokurator, która go ściga za mowę nienawiści, zostaje zwolniona ze stanowiska. Ale w państwie, w którym resortem sprawiedliwości kieruje ekipa ministra Ziobry, niektórym jego funkcjonariuszom to jakby nie przeszkadza. A może nawet uznają taką sytuację za wzorową.

Oto prawa i sprawiedliwa pani prokurator Małgorzata Kalecińska została odwołana na polecenie Prokuratury Krajowej, którą dziś kieruje prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, pierwszy zastępca prokuratora generalnego Ziobry. Media, które o tym poinformowały, pytają całkiem słusznie: czy to kara za to, że ścigała skrajnego nacjonalistę? I czy Międlar ma w resorcie Ziobry jakichś wysoko postawionych protektorów z podobnymi antysemickimi obsesjami?

Przypomniano o decyzji zastępcy prokuratora Ziobry Krzysztofa Sieraka. W 2017 r. domagał się wycofania oskarżenia przeciwko Międlarowi w związku z jego publicznymi wypowiedziami o podobnie nienawistnej treści. Oficjalnym powodem żądania była potrzeba uzupełnienia materiału dowodowego. Sierak to zaufany człowiek Ziobry. Nadzorował przed laty śledztwo w sprawie oskarżeń lewicowej polityk Barbary Blidy o korupcję. To jemu Ziobro powierzył nadzór nad śledztwem prokuratorskim w sprawie zamordowania prezydenta Adamowicza.

Na stronie Prokuratury Krajowej o odwołaniu prokurator Kalecińskiej nie znalazłem informacji, nie ma też jakiejkolwiek wzmianki o Międlarze. W tej sytuacji spekulacje o wysokich funkcjonariuszach obecnej władzy, niedających zrobić krzywdy skrajnemu nacjonaliście, są zrozumiałe, a brak wyjaśnień niepokoi.

Bo np. w sąsiednich Niemczech policja rozbija bojówki nacjonalistów szykujących się do ataków na meczety, imigrantów, polityków lewicowych. Niemiecki odpowiednik ABW strzeże konstytucji. Rządzący zaś nie blokują informacji o przenikaniu tamtejszych skrajnych nacjonalistów do policji i wojska Republiki Federalnej. Pan Święczkowski był szefem ABW, więc należy zakładać, że zdaje sobie sprawę z podobnego niebezpieczeństwa w Polsce i że teraz uruchomi procedury sprawdzające, czy nie doszło do infiltracji do prokuratury osób sprzyjających Międlarowi i jemu podobnym agresywnym nacjonalistom.

Międlar został zatrzymany w związku z tekstem, jaki opublikował w internecie dwa lata temu. Wzywa w nim do zbrojenia się w broń palną i tworzenia bojówek. Po co? Tekst nosi tytuł niepozostawiający wątpliwości, że mamy do czynienia z antysemickim pamfletem: „Polska w cieniu żydostwa. O masowej zdradzie i dywersji wobec odradzającego się Państwa Polskiego, czyli skrywana prawda na stulecie odzyskania niepodległości”.

Pod tym tytułem znajdziemy mętne wywody o jasnej wymowie. To kolejna antysemicka teoria spiskowa mająca mobilizować do przemocy. Wymierzona nie tylko w „żydostwo”, ale też w jakichś nienazwanych ludzi, którzy rzekomo uprawiają jakąś antyniepodległościową „dywersję”.

Tak, te groźby, kłamstwa i głupoty towarzyszą nam w Polsce od dawna. Reaktywacja przyszła po 1989 r., kiedy odrodzone państwo polskie nie zdecydowało się, śladem Polski przedwojennej, zdelegalizować ruchu nacjonalistycznego. Nacjonaliści wykorzystali wolności konstytucyjne do działalności sprzecznej z literą i duchem konstytucji.

Tu nie chodzi o sprawę jednego Międlara. Jego dzisiejsi współpracownicy i mentorzy są fragmentem szerszego problemu. To problem obojętności, przed którym ostrzegał niedawno w Muzeum Auschwitz redaktor Marian Turski. Nie tylko obojętności nas, obywateli, ale też demoralizującej pasywności struktur państwowych. Szokującym przykładem było umorzenie dochodzenia w sprawie katowickiego seansu nienawiści przeciwko grupie deputowanych PO do Parlamentu Europejskiego. Wolności słowa, stowarzyszania się i zgromadzeń nie można nadużywać w sposób sprzeczny z prawem polskim i europejskim. Demokratyczne państwo musi to prawo egzekwować, inaczej będzie postrzegane jako bezzębne, a to rozzuchwala.

W Niemczech większość komentatorów i polityków niepokoi się, że demokratyczne państwo federalne znalazło się w głębokim kryzysie właśnie na tym tle, bo niedostatecznie przeciwdziałało propagandzie skrajnej prawicy, a na demagogicznych antyimigranckich hasłach zdołała wprowadzić swoich ludzi do parlamentu. Dlatego przypadek Międlara trzeba widzieć szerzej niż tylko jako sprawę jednej niezrównoważonej jednostki. Opozycja prodemokratyczna zajmuje się dziś kampanią, ale powinna znaleźć czas, by wyjaśnić powody odwołania prokurator Kalecińskiej ze stanowiska.