„Popychadło Tuska”, a co z „popychadłami” Kaczyńskiego?
Błażej Spychalski, rzecznik prezydenta Andrzeja Dudy, błysnął kulturą polityczną typową dla obecnej władzy, nazywając rywala swego chlebodawcy „popychadłem Tuska”. Czy nie oburzałby się, słysząc, że przeciwnicy prezydenta Dudy widzą w nim „popychadło” prezesa Kaczyńskiego?
Ależ oczywiście, że by się oburzył. Przecież jego złość wywołało właśnie to, że Kosiniak-Kamysz zapowiedział, że nie będzie Adrianem. A czy rzecznik prezydenta Dudy nazwałby Ziobrę i Gowina „popychadłami tegoż Kaczyńskiego”? Oczywiście, że by nie nazwał, a przecież robią w rządzie Morawieckiego to samo, co robił lider PSL Kosiniak-Kamysz: współpracują w ramach rządu koalicyjnego.
Mało tego. Tamta współpraca, Kosiniaka-Kamysza z Tuskiem, przyniosła Polsce pozytywne skutki, nie skonfliktowała nas z Brukselą i Unią Europejską, przyniosła postęp w modernizacji kraju, a podniesienie wieku emerytalnego miało sens ekonomiczny i społeczny. Zostało unieważnione przez obecne władze w celu politycznym, rozwojowi Polski w dłuższej perspektywie zaszkodzi tak samo jak zadłużanie państwa.
To chyba jasne, że inwektywa Spychalskiego to przykład podenerwowania w ekipie Dudy. Bo każdy, kto patrzy ze zrozumieniem na kampanię, widzi, że urzędujący prezydent ma już z kim przegrać. Między innymi właśnie z szefem ludowców. Kosiniak-Kamysz miał dobre, rzeczowe przemówienia podczas swojej konwencji wyborczej i podczas poniedziałkowej debaty „wirusowej” w Sejmie. Więc został przez PiS zaatakowany za rzekome upolitycznienie sprawy koronawirusa, a w Sejmie przeforsowano specustawę, która zamiast służyć zdrowiu publicznemu, może być pretekstem do ograniczania praw obywatelskich, co jest kolejnym powodem, aby nie darzyć obecnej władzy zaufaniem.
Na tle tych wystąpień polityków opozycji rozemocjonowane, ale niewnoszące już niczego do debaty publicznej, zdarte i zgrane wiecowe mowy prezydenta Dudy nie przyciągną do niego nowych wyborców. Nie pomoże mu też milczenie „pierwszej damy” o ważnych sprawach publicznych, bo wyborcom, a szczególnie kobietom, nie imponuje status „paprotek”.
Otoczenie Dudy i sam prezydent to wiedzą, ale zamiast tchnąć w kampanię jakieś życie, czepiają się brzytwy. Zirytowało ich wystąpienie żony Kosiniaka-Kamysza na jego zlocie w Rzeszowie, bo pośrednio uwypukliło bierność żony prezydenta Dudy. Tymczasem inwektywy ludzi Dudy wymierzone w lidera PSL posłużą sztabowcom KK do produkcji nowych materiałów wyborczych. Bo aż się teraz prosi o wzięcie na tapetę tematu: a co z „popychadłami” Kaczyńskiego?
Ani Kosiniak-Kamysz, ani Kidawa-Błońska nie posuwają się do takich zagrań, ale kto wie, czy ich sztaby w którymś momencie nie dadzą się sprowokować. Na razie to oni dwoje i Robert Biedroń realizują postulat Dudy, aby poprawić poziom debaty publicznej, a pisowcy ten apel swego kandydata notorycznie ignorują. Rywale Dudy mówią twardo, ale nie obrażają. Nigdy nie pokazali przeciwnikom środkowego palca. I tak jest w porządku. Niech wyborcy słyszą, jaka jest różnica między językiem sporu a językiem pogardy podszytej strachem przed porażką.
Ktoś powie, że Duda i tak wygra, cokolwiek powie on sam lub ktoś z jego przybocznych. Pisowska propaganda urabia wyborców pod tym kątem. Ale nie tylko ona, także po stronie krytyków rządów posła Kaczyńskiego słyszymy podobny defetyzm. Naturalnie, że Duda może wygrać, bo ma wsparcie machiny państwowej i propagandowej. I wierny mu elektorat, który zawierzył partii i Kościołowi. Dlatego rzecznik prezydenta przyłożył Kosiniakowi jeszcze epitetem ze zgranego repertuaru abp. Jędraszewskiego: pierwszy „tęczowy” prezes.
Ale zobaczymy, czy sam Duda odważy się na bezpośrednią debatę przedwyborczą, a zwłaszcza przed całkiem prawdopodobną drugą turą. Wcale nie jest pewne, czy umiałby rzeczowo odeprzeć krytykę Kidawy-Błońskiej lub Kosiniaka-Kamysza, albo nie popełnił fatalnego błędu, którego nie udałoby się już zatuszować przed głosowaniem.
Komentarze
Jaki pan tai kram – rzecznik pasuje do szefa! Jeden plecie androny, drugi je powtarza i myśląc że jest mądry, dodaje coś od siebie. Trzymam za rzecznika kciuki – więcej takich tekstów!
PiS od góry do dołu to wspaniały materiał na współczesną wersję Liber Chamorum. Oby się znalazł następca Waleriana Nekandy Trepki i takie dzieło napisał. Pierwsze miejsce na liście bestsellerów gwarantowane.
Wszystkie apele Dudy na temat stylu prowadzenia kampanii wyborczej, biją w niego samego, bo bez trudu można mu wykazać, że ani pięć lat temu, ani teraz on i jego otoczenie nie trzymali standardów kulturowych.
z moich obliczeń wynika, że pAD ma się czego obawiać. 41% w pierwszej turze nie daje wygranej. Nawet zakładając przejście wyborców Konfederacji do obozu PiS-u (bo reszta raczej nie przejdzie do niego) w drugiej turze wychodzi 46-54 na rzecz antypisowców.
I oby tak się stało, niczego gorszego od pADa Polska w ciągu ostatnich 30 lat nie miała.
moim zdaniem prezydent Duda w debacie. jeśli się na nią odważy, w co wątpię, przegrywa ze wszystkimi kandydatami. bo są lepsi po prostu. niestety prezenty dla emerytów, choć dane nie ze swojej kieszeni mogą mu zjechać emerytów. przykre to, ale być może znowu okaże się że pokolenie starszych zrobi psikusa mlodszym generacjom. ale zeby nie być taką pesymistka i nie siać defetyzmu powiem, że znam też osoby starsze które nie dadzą się kupić. dla mnie to są wspaniali ludzie. uwierzy, że wygramy!! jest nas sporo.
Adam Szostkiewicz
Maj 2015
Napisałem przed debatą, że tylko z obowiązku publicysty obejrzę debatę wyborczą w TVP. Że prezydent Komorowski słusznie postąpił, nie biorąc udziału w tym turnieju. I że powinniśmy wrócić do przedwojennej zasady, że prezydenta Polski wybiera parlament. Po debacie mogę tylko dodać, że „nadal tu stoję i inaczej nie mogę”.
Przecież w PiS mamy same popychadła, z Dudą na czele.
To powinien PSL nagłośnić.
A wypowiedź Spychalskiego jest typowa dla pisich i ich suwerena. Ten sam poziom intelektu, ta sama kultura.
Należało by zapytać tego niedorzecznika, czy jest wnukiem marszałka Spychalskiego.
Na wzór „dziadka z Wehrmachtu” Tuska. Nich się wije i tłumaczy.
‚Popychadeł Kaczyńskiego’ nie ma z jednej prostej przyczyny – Prezes nikogo popychać nie musi. Sami do taktu podskakują, jak trzeba. No, czasem może Prezes zatelefonuje…
„Popychadło Tuska”, a co z „popychadłami” Kaczyńskiego?
Ten tytuł jest przykładem na to do czego w Polsce już doszło. Przecież to nie jest pana styl. Gdyby ktoś powiedział mi parę lat temu, ze tak może wyglądać dyskusja w Polityce, to nie uwierzyłbym.
Z drugiej strony jak rozmawiać z ludźmi, którzy twardo obstają przy tym, ze czarne jest białe, w Smoleńsku był zamach, a cała elita polska włącznie z powojennymi laureatami Nobla jest do wymiany.
To nieprawda, ze komunizm w Polsce po wojnie został narzucony siła. Jestem pewien, ze większość społeczeństwa przyjęła go z otwartymi rękami i to co się dzieje teraz w Polsce jest na to najlepszym dowodem.
@handzia,
i tu się głęboko mylisz. Liber Chamorum to katalog ludzi przedsiębiorczych, odważnych i niezależnych; zupełne przeciwieństwo otoczenia – i tego bliskiego i peryferii – Prezesa Polski. Jeśli zachodzi jakiekolwiek podobieństwo, to raczej między śledzienniczym temperamentem tegoż, jak i Nekandy.
@witold
Tak, to nie jest mój styl, tylko język rzecznika prezydenta Polski, proszę czytać całość. Tak, nie da się rozmawiać z ,,sektą smoleńską”, ani ze skrajną prawicą, i to jest kondycja nieodwracalna, jak dawniej rozpad wspólnoty obywatelskiej na endeków i piłsudczyków, czy komunistów,socjalistów i ludowców, a później na zwolenników Solidarności i gen. Jaruzelskiego, ostatnio wreszcie na PiS i ,,anty-PiS” oraz lewicowych i prawicowych ,,symetrystów”. Polacy organizują sobie świat polityczny, jakby zaprogramował ich jakiś manicheizm, dzielący ludzi na swoich i nieswoich, bez światłocienia. Tym samym chwytem posłużyli się ideowi komuniści i naziści, dzieląc społeczeństwo, wskazując wrogów – klasowych lub rasowych – i w tym sensie ma pan rację, że zostaliśmy zatruci przez komunizm i katolicym w wydaniu np. abp Jędraszewskiego. Ale że po wojnie większość społeczeństwa przyjęła komunizm typu stalinowskiego z otwartymi rękami, w to wątpię w oparciu o przekaz rodzinny i lektury historyczne.
@handzia, @turpin
A może zwyczajnie ,,Nikodem Dyzma” Kadena bardziej tu pasuje?
@fuqu:
Faktycznie, z wyborców opozycji niewielu poprzed Dudę w II turze, z wyjątkiem zwolenników Bosaka. I nie wszyscy wyborcy Bosaka go poprą.
Ale problem w tym „niewielu” — mają 41% na starcie nie potrzebuje już gremialnego poparcia; a wystarczy by z tych 59% część zniechęcić do udziału w wyborach, paru przekabacić. Wiele może też zależeć od mobilizacji elektoratu — w ostatnich wyborach wygrywa w tym PiS; tzn. „chłodni wyborcy opozycji” częściej zostają w domu z lenistwa, niż „chłodni wyborcy PIS”.
Ja to zdanie przyjmuję z przyjemnością jako znak problemów Dudy. Chyba zresztą je widać wyraźnie — częste wyśmiewanie, częste protesty, utrata wyrazistości. Ale Duda wciąż ma z czego tracić, by wciąż wygrać. Nie należy więc przedwcześnie świętować.
Zadałem sobie ten ból…obejrzałem w TVPiS info wystąpienie Adriana – akurat trafiłem na fragment gdzie Adrian chwalił się ile oni dali i popisywał się ILE JESZCZE dadzą. Zwykła ordynarna korupcja się lała z ekranu. Żadnego bredzenia o programach, tylko konkretne ,,ile i komu”.
Co do elegancji kampanijnej…
,,Popychadło Tuska” contra przypomnieć np. o nocnych odwiedzinach Dudy u Kaczyńskiego? Uważam, że tak należy zrobić. Jest tego mnóstwo. I koniecznie kończyć zdaniem ,,I kto jest tu czyim popychadłem” Należy też posłużyć się (sprawdzoną) metodą: ,,niezależny internauta” analogicznie do PiSsowskich bojówkarzy zakłócających spotkania wyborcze B. Komorowskiego, którzy z ,,PiSem nie mieli nic wspólnego a byli głosem uciskanego ludu w najczystszej postaci”. Pani MKB i inni niech sobie będą mili i eleganccy…ale ,,kryterium ulicznego” nie wolno zaniedbywać
… a może by tak dla odmiany na wiecach, zamiast „marionetka” po prostu wołać „popychadło”? Brzmi swojsko.
A moim zdaniem wypowiedź Spychalskiego to po prostu element szerszej pisowskiej akcji mającej odwrócić uwagę elektoratu od faktu, że ich wspaniały prezydent i kandydat na drugą kadencję jest w rzeczywistości bezwolną marionetką w rękach wiadomo kogo. Ta akcja idzie dwoma torami.
TOR 1 – wmówić społeczeństwu, że inni też są marionetkami. I wypowiedź Spychalskiego padła właśnie w tym kontekście. Ale są też i inne, w tym wypowiedzi na forach internetowych (po części pewnie pewno autorstwa rosyjskich agentów) o tym, jaką to marionetką w rękach Tuska jest pani Kidawa.
TOR 2 – wmówić społeczeństwu, że Du*a wcale marionetką nie jest i potrafi postawić się Führerowi. Tym torem poszła np. niedawna szopka z „przeciekiem”, jakoby Du*a ośmielił się postawić wodzowi ultimatum, że albo Kurski poleci, albo TVPiS nie dostanie wywalczonych przez środkowy palec Lichockiej 2 miliardów. Hahahahaha! Oj, bo uwierzę, że Długopis ważył się na jakiekowliek ultimatum wobec swojego pryncypała! Chyba że w swoich snach. Ale niestety nie wykluczam, że „ciemny lud” i tę ściemę kupi.
Jako emerytka zapewniam, że nie traktuję tzw. trzynastki jako przekupstwa. To moje odzyskane pieniądze, nie „upaństwowione” przez PIS, który z łaski mi odpala. Jasne, że nie zagłosuję na Dudę i nie znam wśród znajomych propisowskich „ochotników”.
To minie jak zły sen. To stan przejściowy.To współczesna rabacja. Takie wybryki w państwie z założenia demokratycznym mają charakter incydentu. Tzw. Zjednoczonej Prawicy ( sic !) kazdorocznie ubywa ok. 400 tys elektoratu a w całej puli wyborczej przybywa 400 tys ludzi 18 + którzy wyjątkowo chadzają na wybory. W społeczeństwach o utrwalonej strukturze społecznej w ostatecznym rozliczeniu jest się do kogo odwołac. W Wielkiej Brytanii, Francji czy Niemczech trwałą tkankę społeczną tworzą rodziny mieszczańskie czy tez arystokracji historycznej. W Polsce ? W 1938 r tylko 3,8 % społeczeństwa zaliczane było do warstwy inteligenckiej. A potem jeszcze okupacja, powstania w Warszawie , emigracja, terror i co z tego zostało ? Trzeba cierpliwie czekać a o walce nie zapominać. Bardzo chciałbym doczekać czasów – i wszystkim tego życzę – aby Polska była tak nowoczesnym i szczęśliwym krajem jak Republika Czeska. Ps. Kaden Bandrowski versus Dołęga Mostowicz
@Pan Wojtek:
Z „marionetkowością” jest ten problem, że zwolennicy PIS chcą prezydenta, który będzie realizował linię ich partii. Nie uważają więc nocnych wizyt Dudy u Kaczyńskiego, albo karnego podpisywania ustaw, jako „marionetkowości”, a wręcz przeciwnie — za służbę w przemienianiu Polski.
Z Kosiniakiem chodzi zapewne nie tyle o „marionetkę”, co o łączenie go z Tuskiem — pozytywny elektorat Tuska zagłosuje na Kidawę, więc podkreślanie związków KK z Tuskiem może Kosiniakowi zaszkodzić, nie może zaś pomóc.
Jednak użycie mocnego słowa „marionetka” świadczy o nerwowości i jakimś pogubieniu się. Oby, oby…
Mnie już w tym politycznym szambie nic nie zdziwi. Jedyne, co mogłoby zdziwić, to normalne, codzienne, wzajemne „dzień dobry” na ulicy. Łi, pipol, już nawet tego nie „umimy”…
@Adam Szostkiewicz
4 marca o godz. 8:54
Panie Redaktorze to o czy Pan pisze odpowiadając @Witoldowi dotyka, moim zdaniem, głębszego problemu w ,,duszy polskiej” niż doraźne życie polityczne.
1. Polacy żyją w micie ,,jedności” – nie ma gorszego występku niż ,,dzielenie Polaków”. Ma to głębokie przyczyny w kulturze szlacheckiej gdzie funkcjonował mit szlacheckiej równości i jednomyślności*. Uchwały sejmowe początkowo były, po głosowaniu i uzyskaniu większości, przedstawiane jako jednomyślne, zasada ta potem wyrodziła się w wymóg rzeczywistej jednomyślności, co zostało usankcjonowane w liberum veto. Dlatego coś, tak zupełnie normalnego jak spór, różnica poglądów i związane z tym ucieranie kompromisu w polskiej kulturze politycznej jest niecenione a oponent jest traktowany jako wróg, śmieć, szmata, zdrajca (określenie zależy od kolorytu, epoki, klimatu,temperamentu). Moje poglądy są najsłuszniejsze ze słusznych więc poglądy oponenta nie mogą rościć sobie pretensji do brania pod uwagę…
2. Polacy prezentują postawy autorytarne – po 1989r nieodmiennie bardzo popularnym poglądem jest marzenie ,,by KTOŚ z tym zrobił porządek”. Zamyka się w takim poglądzie, poczucie własnej niesprawczości – to ,,KTOŚ” ma ,,zrobić porządek” a nie ,,zróbmy z tym porządek”. To zapewne jest znowu wywodzi się z tego, że nasze społeczeństwo ma charakter szlachecko-postniewolniczy. Pan organizował a niewolnikowi nie miał nic do gadania. Nie bez znaczenia jest też rola katolicyzmu gdzie wierni są traktowani jako stado do prowadzenia (i eksploatacji) , a wszelka aktywność oddolna ma prawo odbywać się tylko w ramach akceptacji przez plebana.
3. Z powyższych punktów wynika też fakt, że większość Polaków pomimo deklarowanej tolerancyjności ma negatywne jej pojmowanie. (Dotyczy to też liberałów(!!!)). Szanujemy poglądy które są ,,nasze” a tamte ,,inne” są błędne. Źle znosimy (jako społeczeństwo) wszelakich freaków, odmieńców. Dlatego homofobia, anty-,,ekologizm” są wydajną politycznie glebą. Można powiedzieć tak: domagamy się tolerancji wobec swoich poglądów, słabości, odmienności ale sami źle znosimy odmienność innych. Co gorsza nasza ,,inność” (jako łamanie reguł) częstokroć może zwyczajnie szkodzić innym ale przecież ,,inni TEŻ mają obowiązek być tolerancyjni!”.
4. Mamy też negatywne poczucie patriotyzmu: zawężone do własnego plemienia (najlepiej jeszcze politycznego), definiujące się wrogością wobec otaczającego świata, zbiorem urazów i kompleksów. Łatwiej nam (w sferze deklaracji – na razie – na szczęście, rzec by się chciało) dla Ojczyzny zabić (opluć, skrzyczeć, skopać) niż zapłacić choćby złotówkę podatku więcej(tu znowu kłania się post szlachetczyzna?). Nasze powstania narodowe w XIXw były walką o wolność ale ,,tamtej” uśmierconej przez zaborców Polski. Niewola zaborców dla szlachciurów była nieznośną opresją: WŁADZA zaborców WYMAGAŁA; podatków, służby, posłuszeństwa. Co gorsza wprowadzała swoje PORZĄDKI – prawo (nawet Rosjanie na co dzień bynajmniej nahajką nie rządzili), podważali (i zniszczyli) oparte na niewolnictwie, pasożytnicze bytowanie szlachty. Gdy przyrównamy to ,,swawoli” porządków I Rzeczpospolitej to dla przeciętnego szlachcica zabory były piekłem. I dalej: co gorsza władze państwowe traktujemy albo jako wroga (gdy rządzą ,,tamci”) albo sposób załatwienia własnych interesów, dowalania ,,tamtym”. ,,Bo wymaga”. Tak było za Rzeczpospolitej szlacheckiej, potem znana mantra: bo zabory…bo komuna.
Praca, służba publiczna, dobro publiczne pomimo, że leją się z każdych ust (politycznych) są zaledwie ornamentyką i to werbalną…
Dlatego, nie uważam, że ,,ktoś” coś tam ,,wzmocnił”, ,,wzniecił” etc.
Zwykle wykorzystywano dla uzyskania politycznego celu zastaną ,,glebę” polityczną. Jako społeczeństwo tacy jesteśmy – Kaczyński zwyczajnie pożywił się negatywnymi cechami naszego społeczeństwa, niejako afirmując je. (W ramach kontry na ,,pedagogikę wstydu”)
@ rosemary1
4 marca o godz. 6:36
„moim zdaniem prezydent Duda w debacie. jeśli się na nią odważy, w co wątpię, przegrywa ze wszystkimi kandydatami. bo są lepsi po prostu”
Nawet jeśli podczas takiej debaty będzie tylko bekał i chrumkał – ktoś chce się założyć, że TVPiS nie ogłosi jego miażdżącego zwycięstwa w słownej potyczce z pozostałymi kandydatami?
„niestety prezenty dla emerytów, choć dane nie ze swojej kieszeni mogą mu zjechać emerytów.”
Z pewnością tak. Ale muszę powiedzieć, że mocno mnie zaskoczyły wyniki badań opublikowanych niedawno przez OKO Press. Otóż okazało się, że Du*a największe poparcie ma w grupie wiekowej 50-59 lat (w grupie 60 lat i więcej też wygrywa, ale już słabiej). Rzecz o tyle zaskakująca, że ta grupa dostała od reżimu chyba najmniej kiełbasy wyborczej: za starzy, żeby skorzystać z 500+ (bo w tym wieku chyba już mało kto ma niepełnoletnie dzieci), a zarazem za młodzi, żeby cieszyć się z trzynastej emerytury. Czyżby więc pięćdziesięciolatkowie byli grupą najmniej odporną na kłamstwa reżimowej propagandy? A może decyduje stopień wykształcenia tej grupy? Bo akurat pod względem edukacyjnym w badaniach zleconych przez OKO Press żadnej niespodzianki nie ma: im bardziej wykształcony Polak, tym mniej skłonny do popierania pisowskiego kandydata, a gdyby w drugiej turze głosowały wyłącznie osoby mające wykształcenie przynajmniej maturalne, to w każdej z trzech par: Du*a – MKB, Du*a – WKK, Du*a – Biedroń … PAD zostaje po prostu zmiażdżony przez rywala.
Obegli ze strony rzadzących to norma. Byłbym zdziwiony, gdyby ktoś z tego kręgu powiedział coś prawdziwego, mądrego czy uprzejmego.
Opcja demokratyczna powinna mówić własnym głosem, co powoli zaczyna robić. Idzie to jednak jak po grudzie. Wczoraj pewien znany profesor (ten od „Bylismy głupi”) nazwał prezesa inteligentem. Komunikat jest więc taki, że dzisiejsza opozycja jest głupia, a prezes to inteligent. A potem zdziwienie, że ludzie wybierają „inteligenta” i to takiego co daje.
@Adam Szostkiewicz
4 marca o godz. 8:54
@Witold przesadził z tymi ,,otwartymi rękoma” ale…Komunizm dla zwykłego człowieka oznaczał pokój, odbudowę, życie. Gdyby było tak strasznie w czasach komunizmu to ludzie by wstrzymali się z ,,kompensatą powojenną” gdy tym czasem Gomułka pod koniec swoich rządów i Gierek zderzyli się z olbrzymim wyżem demograficznym
@ Przekazy rodzinne są w różnych rodzinac różne. W mojej rodzinie były inne (jeden dziadek- przedwojenny PPSowiec i więzień kacetu, drugi- weteran wojenny, początkowo w wojsku rosyjskim, później polskim)
Ten dziadek z ZSRR był w swoim mieście osobą powszechnie szanowaną i nie słyszałem również w rodzinnych przekazach, aby z drugiej strony mojej rodziny nie istniała akceptacja dla nowego ustroju, pomimo że któryś z naszych krewnych został zamordowany przez Rosjan w latach 40-tych.
Tak, że na podstawie doświadczeń własnej rodziny nie powinniśmy rzeczy uogólniać.
Ja w każdym razie twierdzę, że gdyby socjalizm (albo jak kto woli komunizm) nie miał w społeczeństwie poparcia to by nie przetrwał 50 lat.
I ma to poparcie nadal, bo postkomunistyczny PiS (dzisiaj już nawet przestał to ukrywać, sądząc z ilości dawnych funkcjonariuszy tzw komuny na prominentnych stanowiskach i programie wprost odwołującym się do propagandy PZPR) ma najwyższe poparcie spośród wszystkich partii w Polsce
Jestem seniorem starszym, ale pamiętam z lat młodych (dziecięcych) powiedzenie takie oto, że kto się przezywa ten sam tak się nazywa. Może brzmiało ono inaczej.
Stosując zatem to powiedzenie do rzecznika PAD można zatem śmiało powiedzieć, że on jest popychadłem PAD, niezależnie od tego co znaczy słowo „popychać” i jaki może mieć ono wydźwięk i skojarzenia.
Rzecznik PAD dał „plamę” i to oczywistą, ze szkodą dla swojego aktualnego pryncypała. To jego nazwisko będzie kojarzone z popychadłem.
Amen.
@ PAK4
4 marca o godz. 11:42
„Z „marionetkowością” jest ten problem, że zwolennicy PIS chcą prezydenta, który będzie realizował linię ich partii. Nie uważają więc nocnych wizyt Dudy u Kaczyńskiego, albo karnego podpisywania ustaw, jako „marionetkowości”, a wręcz przeciwnie — za służbę w przemienianiu Polski”
Jeśli chodzi o twardy elektorat PiS-u – pełna zgoda. Jeśli chodzi o ten bardziej „letni” – myślę, że niekoniecznie. I moim zdaniem w dużej mierze właśnie do tego „letniego” elektoratu, mogącego mieć jednak pewien kłopot z afirmacją niesamodzielności Du*y, kierowany jest ten dwutorowy (czytaj: dwukłamliwy) przekaz: 1) może i jest Duda marionetką, ale patrzcie – Kosiniak-Kamyk i Kidawa-Błońska też są 2) a tak poza tym nie taki Duda marionetkowy, jak go malują, bo popatrzcie jak postawił Kaczyńskiemu ultimatum w sprawie pieniędzy na TVP (na forach też mnożą się – dziwnie do siebie podobne – peany na cześć „bohaterskiego” 5-krotnego zgłoszenia przez Dudę veta). Wprawdzie – znów się powołam na OKO Press – prawie 80% deklarujących chęć głosowania na Du*ę zarzeka się, że na pewno nie zagłosuje na nikogo innego. Pozostaje jednak 20% deklarujących, że do czasu wyborów mogą się jeszcze rozmyślić. I PiS musi walczyć, żeby te 20% od nich nie odeszło. Nie wiemy, co będzie w maju. Może PiS rzuci tak pięknie pachnącą kiełbasę wyborczą, że Du*a zdobędzie 70% głosów? Ale może nie rzuci, bo już mu tych kiełbas zabrakło? Na razie nic nie jest przesądzone i każdy procent głosów może być na wagę zwycięstwa. W poprzednich wyborach prezydenckich na miarę zwycięstwa było niewiele więcej – 1,5% („półtorej procenta” – jak by powiedział pan premier ).
@Slawczan:
Nie wiem, czy Polacy są jakoś wyjątkowi. Podobne zjawiska zresztą mamy na Węgrzech, ale też o populizmie i osłabieniu demokracji mówiło się w odniesieniu do Słowacji, Rumunii, może mniej Czech, ale oni właśnie znowu protestują, że nie chcą Warszawy i Budapesztu w Pradze. W byłym NRD silna jest AfD.
A każdy z tych krajów miał trochę inną historię, choć oczywiście można zauważyć, że i przemiany społeczne (np. zniesienie pańszczyzny) następowały tam później; i ciągłości tradycji demokratycznej czy prawnej brakuje. Tu nawet nie można mówić o wpływie Kościoła, bo Wschodnie Niemcy, Węgry czy Czechy tu nie pasują.
@Slawczan
Polskie miesiące: czerwiec 1956, marzec 1968, grudzień 1970, czerwiec 1976, sierpień 1980, grudzień 1981, czerwiec 1989. Z tych miesięcy, tylko dwa były zdarzeniami pokojowymi i pozytywnymi. Z wnioskami generalnymi zawsze trzeba ostrożnie, ale jest oczywiste, że choć ,,Polska Ludowa” miała duże (acz systematycznie malejące) poparcie społeczne, to zarazem od inkorporacji kraju do bloku radzieckiego w tym samym społeczeństwie żył duch oporu przeciwko narzuconemu autorytarnemu systemowi, który w latach stalinizmy był po prostu totalitarny i to z nim szczególnie mogą się kojarzyć niektóre zapędy i działania obecnej władzy. Pisząc o ,,dzieleniu”, nie podważam wartości, jaką jest wielość poglądów życia, wyznań, stylów życia, tylko mam na myśli ordynarne szczucie przeciwko nie podzielającym entuzjazmu zwolenników PiS i nacjonalistycznej prawicy (konserwatyzm we współczesnym zachodnim rozumieniu mnie nie ekscytuje, lecz uważam, że jest siłą konstruktywną, choć w Polsce uległ redukcji do wulgarnej populistycznej prawicy). Nie przepadam natomiast za ,,wspólnotą narodową”, bo to hasło łatwo wyradza się w wykluczający nacjonalizm, a ten jest największym zagrożeniem spójności i pokoju społecznego oraz międzynarodowego.
@Adam Szostkiewicz
4 marca o godz. 14:56
Panie Redaktorze – problem jest taki, że Pan to rozumie, ja to rozumiem i dlatego sobie tutaj dyskutujemy (i dotyczy to ogromnej większości biorących tutaj w dyskusji). Może ja coś zmodyfikuję w swoich poglądach a może Pan uzna jakoś moje racje. Ale obaj rozumiemy, że bez zachowania pewnego konwencjonalnego dystansu do samych siebie oraz chęci zrozumienia punktu widzenia adwersarza taka dyskusja nie będzie możliwa. Polakom (piszę to świadomie generalizując) rozpaczliwie brakuje takiego zdystansowania. Pewnego ironicznego spojrzenia na samych siebie. Dlatego tak łatwo poszła Kaczyńskiemu absolutyzacja konfliktu. Nie, nie uważam, że liberałowie są święci – wykorzystali swoją hegemonię ideologiczną w latach 90tych, choćby terroryzując ideologicznie Lewicę (,,pragmatycznie z gospodarką” no i ,,kompromis ideowy z klerem bo Lewicy mniej wolno”) tym nie mniej robili to w ramach konwencji: wolność słowa, uczciwe wybory, raczej na bezczela nie zagarniali instytucji (RPO, TK itd.). Można to porównać do sportowej walki: ustalone reguły, sędziowie etc. Ci co nawoływali do walki faul byli odesłani na out. Dlatego np. Kaczyński lata 90te spędził jałowo, knując w swej norze na Nowogrodzkiej. Cały czas oczywiście rak psucia tych obyczajów się rozwijał a każdy liberalny rząd dokładał swoją cegiełkę…Dopiero w 2005r zgnilizna ruszyła z kopyta…Zastanawiam się tylko czy maj 2020 bedzie początkiem odnowy czy nawet jeżeli dobrozmieńcy przegrają to zwycięska KO wpisze się w tą logikę zgnilizny…
@Adam Szostkiewicz
4 marca o godz. 14:56
Co do tzw. komuny: być może za bardzo polegam na doświadczeniu mojej rodziny, rodziny rodziny, rodzin wielu moich znajomych dla których komuna oznaczała realny awans społeczny i jeżeli się finalnie skompromitowała to nie na polu ,,braku wolności” ale braku butów.
Ps. a priori odrzucam: gdyby nie komuna to mielibyśmy więcej i lepiej. Gdybanie jest antyhistoryczne a ja staram się bazować na faktach a faktem jest, że ogromnej rzeszy Polaków ,,słusznie miniona nieboszczka” poprawiła jednak byt.
@ red Szostkiewicz
4 marca o godz. 14:56
Jeżeli chodzi o konserwatyzm, to się zgodzę. Konserwatyzm PiSu ogranicza się do konserwatywnych poglądów na obyczajowość i sztukę i w tym względzie jest niemal identyczny z konserwatyzmem PZPR i innych „bratnich partyj”. Nie ma to oczywiście niemal nic wspólnego z konserwatyzmem zachodnioeuropejskim, który przede wszystkim stoi na stanowisku nienaruszalności prawa, w tym stosunków własnościowych i wolności gospodarczej.
Profesor zatroskany w Kropce ,mówi tak -To są złodzieje ducha ,sprawa straszna dla przyszłości narodu ,a Ziobro i Mazowiecki żli ludzie.-,i należy się ich bać.A jak zwykle bywa ,niekumate otaczajĄ się durniami.Bo mądry nie topił by szefa, głupią gadką .o podległościach wobec innych/.
@PAK4
4 marca o godz. 14:39
Myślę, że mamy w sobie ,,gen” wyjątkowości – nawet na tle mizerii Europy Środkowej.
1. Siła miazmatów szlachetczyzny. Pomimo, że przodkowie 8 na 10 z nas byli niewolnikami to obecnie 9,5/10 z nas szumią we łbach husarskie skrzydła. Nawet Czarni w USA mają (chyba) większą świadomość swojego pochodzenia niż my
2. Słabość, ba wręcz obcość mieszczaństwa. Obcość – wiadoma sprawa – Żydzi. A mieszczaństwo to przecież matecznik zapobiegliwości, skrupulatności, stateczności. Mieszczanie na Zachodzie byli źródłem aparatu urzędniczego, do którego przenieśli się z bagażem swoich cech. Praca w królewskim aparacie urzędniczym była ścieżką awansu po przez służbę, pracę A u nas? Świat urzędniczy I RP to ,,zaszczyty” i ,,honory” , prawdziwe urzędnictwo zaprowadzili, rzecz jasna zaborcy. Podłość, ucisk, gdzie tam temu do złotych czasów. Nie darmo w urzędach raczej panuje swoista ,,kultura” urzędnicza – to obywatel MA OBOWIĄZEK WIEDZIEĆ i INFORMOWAĆ a nie urzędnik.
3. Na swoistą dzisiejszą kulturę ,,sortów” nakłada się szlachecki apartheid – przypominam, że szlachta wywodziła swoje prawo do zniewolenia chłopów z prawa zdobywców ergo wywodziła się z innego plemienia. Dziś byle panek menadżerek pokazuje kto pan a kto cham.
4. Żyjemy w Polsce w świecie fantazmatu historycznego, który zaczadza nasze umysły i mąci osąd rzeczywistości. Węgrzy cierpią realną traumę traktatu w Trianon a my? Cierpimy fantomowe bóle po utracie imperium kolonialnego na Wschodzie, którego rzecz jasna byliśmy obrońcami i dobrodziejami.
Może ze względu na geografię, mam wrażenie, że paskudztwa właściwe dla naszych sąsiadów u nas się one mieszają i ogniskują.
„Polskie miesiące: czerwiec 1956, marzec 1968, grudzień 1970, czerwiec 1976, sierpień 1980, grudzień 1981…“, tylko, że nikt wtedy nie chciał obalać komunizmu czy socjalizmu jak to się wtedy mówiło. Tu chodziło o powrót do „prawdziwej myśli marksistowskiej“, „do źródeł” „socjalizm tak – wypaczenia nie“ itp. bzdury. I szukało się kozłów ofiarnych jak coś nie wychodziło, a to spekulantów, a to Żydów, a to „badylarzy” itd…, a społeczeństwo łykało to chętnie dotąd, dopóki na półkach nie stał jedynie już ten wręcz przysłowiowy „ocet”.
Na razie półki w sklepach są pełne to i jest wiara, że „kołacze” można dostać bez pracy, a gołąbki mogą same lecieć do gąbki. Do czasu.
@Slawczan:
Spójrz na rzeczywistość z perspektywy jakiegoś innego narodu w naszej części Europy. Poza Niemcami nie zobaczysz tam historii silnego mieszczaństwa i rozwinietej, sprawnej warstwy urzędniczej. Zobaczysz zwykle dużo odleglejsze powody do chwały, niż szarże pod wodzą Sobieskiego. Jeśli w ogóle… Znajdziesz dziwaczejsze mity narodowe niż nasza szlacheckość. Czy, na przykład, zdajesz sobie sprawę, że Serbowie według historyków, wcale nie przegrali bitwy na Kosowym Polu? Albo że najważniejszy słowacki bohater narodowy to Janosik? Buduj na takiej podstawie pozytywny, europejski patriotyzm, a zobaczysz, że Polakom dużo lżej 🙂
@witold
Hasła były różne, ale generalnie podsumować można je tak: nie ma wolności bez solidarności. Socjalizm tak, wypaczenia nie, owszem, też było, ale na tamtym etapie historycznym to było dobre hasło, mobilizowało biernych, przestraszało władzę, że będzie rozliczona z dorabiania się na krwawicy ludu pracującego.
Turaj zgoda. Było jedno hasło w postulatach sierpniowych, które brzmiało niewinnie, ale od niego zaczęła się erozja “władzy ludowej”, której przecież werbalnie w tych postulatach nikt nie chciał obalać.
Niezależne, Samorządne, Wolne Związki Zawodowe.
@p
Chyba Morawiecki, a nie Mazowiecki???
@PAK4
4 marca o godz. 22:04
Moim zdaniem Polacy szczególnie są historią zaczadzeni. Tak bardzo, że aż zakłóca to nam odbiór rzeczywistości. Pamiętam, że pisi rząd jechał do Brukseli ,,po swoje” i uzasadniał to, że nam się należy bo nasze zasługi historyczne. Co gorsza żyjemy w świecie mitu i fantasmagorii historycznej: kolonializm i my? Że co? Niemcy, Anglicy! ale My? Dlatego rzeź wołyńska jawi się nam jako akt bezrozumnego zezwierzęcenia ukraińskich odwiecznie nienawidzących Polaków rezunów. Niewolnictwo? Jakie niewolnictwo? Niewolnictwo to była niewolnica Isaura i Murzyni w Stanach a u nas były sielankowe dworki wokół których krzątały się dorodne dziewoje…Antysemityzm? Żydzi mieli u nas raj inaczej by ich tylu tu nie przyjechało. I to już od czasów Mieszka. No trochę żeśmy Żydków potarmosili bo za bardzo byli rozpanoszeni…Antysemityzm – a kto ma najwięcej drzewek no…tam, w Izraelu?
Można tak wyliczać.
Fałszywa historia jest fałszywą nauczycielką życia. A z takiego ,,trefnego guana historycznego” PiS ulepił fundament swojej ideologii ,,powstawania z kolan”. Gdyby w szkołach uczono jak było a nie jak my to widzimy dziś nie byłoby tak powszechnego zaczadzenia nacjonalizmem.
4 marca, czyli wczoraj, okolice stacji metra i okolice godz. 18. Natknąłem się na pana zbierającego podpisy pod kandydaturą Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Oczywiście skorzystałem. A przy okazji spytałem, jak idzie zbieranie podpisów. Odpowiedź była: „Wie pan co? Wczoraj szło całkiem dobrze, aż nabrałem entuzjazmu, a dziś – jakoś słabo. Choć to przecież Warszawa, więc wydawałoby się, że powinno być lepiej. W dodatku już parę osób dziś mnie zaatakowało.” Nie dopytałem, ale mam nadzieję, że chodziło o atak słowny, nie fizyczny (o ile w ogóle słowo „nadzieja” jest tutaj właściwe). Pan pokazał mi też jeden z wpisów, jaki „uzyskał” na liście – ktoś, udając, że się podpisuje, napisał „pedały i złodzieje”. Cholerka! Od 1989 roku, czyli już ponad 3 dekady, podpisuję się na listach poparcia dla kandydatów, na których zamierzam głosować. I jak do tej pory po złożeniu takiego podpisu zawsze czułem odrobinę satysfakcji, że oto należycie spełniłem jakąś tam maleńką cząstkę swojego obywatelskiego obowiązku. Natomiast po wczorajszym dniu… nad poczuciem satysfakcji góruje poczucie kaca, gdy widzę, jak bardzo pisia propaganda (a zapewne zwłaszcza – tvpisia) schamiła znaczną część naszego społeczeństwa. Zatem jeśli ktoś z Państwa ma jakąś rozweselającą wiadomość przedwyborczą – chętnie przeczytam jako antidotum 🙂
PS. Oczywiście wiem, że agresja bywa obustronna. Ktoś gdzieś podobno pobił człowieka zbierającego podpisy na Du*ę. Czyn jak najbardziej karygodny, bez względu na to, jakie jest moje zdanie o Du*ie. Niemniej jednak jedno jest jasne: najbardziej winni takiej wrogości między Polakami są politycy i publicyści plujący największym jadem, czyli przede wszystkim kaczy Führer i jego sługusy.
@ Slawczan
4 marca o godz. 16:17
„przodkowie 8 na 10 z nas byli niewolnikami”
Teraz… to chyba bardziej skomplikowane. W pewnych środowiskach być może pielęgnuje się dbałość o „czystość krwi”, ale obstawiam, że w tej w chwili co najmniej 75% z nas ma przodków i szlacheckich, i mieszczańskich, i chłopskich. Tak w każdym razie jest tak w moim wypadku 🙂
„Dziś byle panek menadżerek pokazuje kto pan a kto cham.”
Chyba i dawniej i dziś. Za okupacji moja babcia, żeby jakoś zarobić na chleb, zatrudniła się jako sprzątaczka w jednym z urzędów. Urzędnikami tam byli i Niemcy, i Polacy (może folksdojcze, nie dopytałem i teraz już nie dopytam). No i Niemcy – czyli jak by nie patrzeć okupanci – traktowali ją jako tako (jeden był nawet ponoć całkiem sympatyczny), tymczasem polscy urzędnicy nieustannie dawali jej do zrozumienia, że jest podczłowiekiem z gatunku „polnische Schweine”. A teraz nowszy przykład. Naście lat temu koleżanka pracowała we francuskiej firmie. Początkowo jej bezpośrednimi przełożonymi byli Francuzi i pracowało się tam nienajgorzej. Potem jednak Francuzi wrócili do centrali we Francji, a zarząd oddali Polakom. Z dnia na dzień w firmie nastał ustrój niewolniczy – np. pójście na zwolnienie lekarskie zaczęto traktować jako karygodne miganie się od pracy. Jedna z pracownic przypłaciła to życiem – zmarła na zapalenie płuc, bo kiedy zachorowała, nie wzięła zwolnienia, żeby nie narazić się – jak to określiłeś – pankom menadżerkom.
@Pan Wojtek
5 marca o godz. 11:12
Poruszyłeś bardzo ważną sprawę. Na skutek wieków pańszczyzny jesteśmy społeczeństwem o cechach postniewolniczych, co ma dla nas fatalne skutki, od opisanych przez Ciebie relacji w firmach i instytucjach po wyniki wyborów, oraz stanowi poważną barierę rozwoju społecznego i ekonomicznego. Nigdy tego tematu nie przepracowaliśmy. Kilka lat temu pojawiły się nieśmiałe próby (głównie w związku z książką Andrzeja Ledera „Prześniona rewolucja”), ale to o wiele za mało. Wciąż pozytywnie ocenia się szlachtę i jej kulturę, choć była to klasa zdegenerowana, która pozostawiła po sobie fatalną spuściznę, natomiast pochodzenie od biedoty, zwłaszcza chłopskiej, uważa się za powód do wstydu. Aby nasze społeczeństwo wyszło z tego mentalnego bagna, potrzebuje zakrojonej na szeroką skalę i zaplanowanej na wiele lat „psychoterapii”, czyli ogólnonarodowej dyskusji połączonej z działaniami edukacyjnymi i medialnymi, tak jak to zrobili Niemcy po drugiej wojnie światowej.
@Slawczan:
> Moim zdaniem Polacy szczególnie są historią zaczadzeni.
Ja bym raczej typował Serbów, jeśli już chcesz „naj”. Zresztą ze zrozumieniem, bo cykl poezji poświęcony Kosowemu Polu to także podstawa ich kultury literackiej; czyli trochę jakby w jedno zjednoczyć Grunwald, Wiedeń i ze trzy inne bitwy, dodawszy Kochanowskiego, Mickiewicza i Słowackiego — a będziesz miał miarę znaczenia jednego wydarzenia historycznego (i to jeszcze przekręconego i zmitologizowanego) w kulturze.
> bo nasze zasługi historyczne.
Wszyscy mają zasługi historyczne. Tak się kiedyś kształtowało nauczaną historię — to nie jest polska specjalność. Jedni broni wiary, cywilizacji; inni ją nieśli na inne kontynenty czy odległe ziemie.
> kolonializm i my? Że co?
Poważnie dyskutowana teza, choć kierunek przepływów i wpływów w IRP nie sugeruje „kolonializmu”. A sam temat lepiej wrzuć Węgrom 🙂 Bo pokazujesz, że nie wiesz skąd się wzięło Trianon…
> Niewolnictwo? Jakie niewolnictwo?
Przywiązanie do ziemi i bezpłatna, niewolnicza praca dla pana-szlachcica była szeroko przyjęta w regionie. Czytam sobie właśnie historię Słowacji i tam zniesienie „raboty” jest ważnym punktem historycznym*. Pochodzę z Górnego Śląska — tam też istotnym elementem napływu Niemców na początku rewolucji przemysłowej, było przywiązanie chłopów do ziemi — miejscowym (a to nie była Polska już od wieków) nie wolno było pójść pracować w przemyśle.
> Antysemityzm?
J.w.
Nawiasem mówiąc, duża część antysemityzmu II RP to było naśladownictwo popularnego trendu na Zachodzie. Tak opisuje się np. antysemityzm armii Hallera.
> Fałszywa historia jest fałszywą nauczycielką życia.
A co to znaczy „prawdziwa historia”?
Historia nauczana w szkołach, jako podstawa wspólnoty narodowej, zawsze jest jakąś interpretacją, wyborem, drogą na skróty. To, powtórzę, nie jest polska spejcalność. Więcej: inaczej się nie da; choć oczywiście wybór faktów i interpretacji może być mniej lub bardziej kształcący.
—
BTW. Tam znieśli ją Habsburgowie, wprowadzając tendencje absolutystyczne — zmniejszenie praw narodowych i społecznych szlachty węgierskiej pomogło słowackim chłopom. Jakbyś już chciał szukać odniesień, pra-wzorów, w ludowym buncie przeciwko klasie średniej, a w imieniu autorytaryzmu, to może własnie w tego typu zależnościach?
Błażej Spychalski, rzecznik prezydenta Dudy wygłasza nie tylko bon moty w rodzaju „popychadło” Tuska o kandydacie PSL – Władysławie Kosiniaku-Kamyszu, ale niczym lew broni durnej ustawki na peronie w Końskich.
Poseł Neumann po podpisaniu przez Dudę ustawy (na peronie) napisał na Twitterze: „To jednak kompromitujące dla powagi urzędu Prezydenta RP. Wiem, że nie dla A. Dudy, który jak kelner podpisywał dokumenty w gabinecie owalnym przy Donaldzie Trumpie. On już tak ma”.
Na ten wpis zareagował rzecznik prezydenta. „Czytając Pana komentarz zastanawiam się skąd tak potężna pogarda przemawia przez was dla ludzi korzystających codziennie z takich właśnie peronów i dworców.
A ja się zastanawiam, skąd u pana Spychalskiego tak absurdalny ciąg skojarzeń?