Noc i mgła. Nigdy więcej wojny i antysemityzmu

75-lecie uwolnienia więźniów Auschwitz-Birkenau przez armię radziecką zbiega się z rosnącą falą antysemityzmu w Europie, w tym w Polsce. Mnożą się napaści fizyczne, hejt rozsadza internet. Obywatele niemieccy i francuscy żydowskiego pochodzenia znów rozważają, czy nie czas emigrować. Antysemityzm, rasizm to zło absolutne. Tak samo jak wojna.

Nawet sprawiedliwa wojna obronna pociąga niewyobrażalne cierpienia ludzi i zwierząt. I przerażające zniszczenia. Nie tylko dóbr materialnych, także kulturowych. Destrukcja sięga ludzkich psychik. Trauma wojenna przenosi się z ofiar na ich potomstwo.

Bohaterstwo niektórych wojskowych i osób cywilnych jest słusznym tytułem do chwały, ale nie może wyrównać tych niepowetowanych strat. Każdy, kto ratuje jedno ludzkie życie, ratuje cały świat, mówią. A więc każdy, kto zabija jedno ludzkie życie, niszczy cały świat. Dotyczy to także przywódców wywołujących wojny. Kult wojny, militaryzacja społeczeństwa są zwykle zapowiedzią wojny realnej. Czcicielom wojny nie należy się szacunek, to siewcy śmierci.

Szacunek należy się wszystkim tym, którzy ostrzegają i bronią przed złem totalnym, wołając: nigdy więcej wojny! Nigdy więcej antysemityzmu, którego śmiertelne żniwo wstrząsnęło podstawami ludzkiej cywilizacji. Antysemityzm to nie tylko nienawiść do konkretnego stygmatyzowanego narodu, ale do uniwersalizmu religijnego i kulturowego, do idei, że wszyscy ludzie są braćmi i siostrami w człowieczeństwie, „dziećmi bożymi”, rodziną ludzką, zamieszkującą naszą planetę, i mają równe prawa z tego wynikające.

Wstrząsający dokument filmowy, pod tytułem „Noc i mgła”, pokazujący owo żniwo śmierci w nazistowskich obozach w Niemczech, uważany przez niektórych ludzi kina za najlepszy film w historii, nakręcił już 10 lat po zakończeniu wojny francuski reżyser Alain Resnais.

Film zawiera sceny z nakazanych przez alianckie władze okupacyjne wizyt niemieckiej ludności w hitlerowskich lagrach zaraz po ich wyzwoleniu. Wielu tych ludzi popierało bez zastrzeżeń hitleryzm, dla ilu wizyta w Bergen Belsen, kiedy patrzyli z przerażeniem na stosy nagich martwych ludzi, których nie zdążono zakopać przed nadejściem aliantów, była moralnym kataklizmem, impulsem do pokuty i zadośćuczynienia, zachętą do walki ze złem w imię dobra wspólnego?

Wszyscy piewcy ideologii antysemickiej, kłamcy oświęcimscy, szowiniści, rasiści są dowodem, że te podstawy są nadal zagrożone. Wskazują na to badania socjologiczne. Młodzi w Europie niewiele lub nic nie wiedzą o Zagładzie Żydów europejskich i mechanizmach, które do niej doprowadziły. Gdzie są nauczyciele historii i wychowawcy? Gdzie Kościoły chrześcijańskie, gdzie rodziny, w których obecna młodzież się urodziła i uczyła życia?

Antysemityzm, który doprowadził do obozów śmierci, nie natrafił na dostateczny odpór, kiedy jeszcze nie był u władzy. A kiedy ją zdobył, było już za późno: „kiedy przyszli po mnie, nie było już nikogo, kto by stanął w mojej obronie”. A ci, którzy mogli dać odpór, spuścili głowy ze strachu albo sami ulegli zaczadzeniu faszyzmem. Nie tylko faszystowscy przywódcy ponoszą winę za zło, zwykli ludzie, którzy ich popierają, nie starając się poznać prawdy albo ją odrzucając, też zaciągają winę.