Myślą, że są niezatapialni

Rządy PiS sypią się jak domek z kart. GetBack, pusta kasa CBA, kryzys z Putinem, z Komisją Wenecką, z neo-KRS, obsadzenie Państwowej Komisji Wyborczej swoimi ludźmi, co musi rodzić obawy o rzetelność procesu wyborczego, a mamy przecież za pasem wybory prezydenckie!

Sypią się, lecz trwają u władzy, a niegłosująca na pisowską prawicę część elektoratu zastanawia się, jak długo jeszcze. Bo przecież komisje śledcze w sprawach takich jak GetBack nie powstaną, dopóki większość w Sejmie ma „dobra zmiana”, a prezydentem jest Andrzej Duda. No i dopóki mają przewagę w każdym sondażu, nie tylko w im życzliwych. Dlatego myślą, że są niezatapialni. Podobnie było z PZPR. Uwiąd i rozpad systemu PRL trwał długo m.in. dlatego, że proces gnilny toczył się za żelazną kurtyną, pod kontrolą sowieckiego Starszego Brata. Nie istniały niezależne media i organizacje społeczne.

Dziś sytuacja jest w tym sensie lepsza. Nie ma muru berlińskiego, są jeszcze wolne sądy i wolne media, obywatele mogą się organizować wokół dobrych spraw. Dlatego obywatelowi szanującemu prawo i dorobek naszej już 30-letniej pełnej niepodległości trudno pojąć, jak można tak rządzić Polską, mimo to nie tracić zaufania tej części społeczeństwa, która choć widzi te wszystkie katastrofy wizerunkoweobecnej władzy, dalej przy niej trwa jak zahipnotyzowana.

Bo przecież nieudolność i niekompetencja władzy – poza sferą propagandy, autopromocji i demontażu ustroju opisanego w naszej konstytucji, w czym ,,zjednoczona prawica” celuje – to w demokracji główny powód odwrócenia się wyborców od rządzących.

Nie ma powodów, by tak nie było także w Polsce. To tylko kwestia czasu i tego, czy rządzący zdecydują się użyć przemocy w obronie swej władzy, pozycji, przywilejów. Użycie siły ten proces gnicia może opóźnić albo wprost przeciwnie – przyspieszyć. Obarczone jest więc dużym ryzykiem i dlatego mało prawdopodobne. To pozostawia duże pole do działania dla różnych nurtów opozycji.

Przez niespełna pięć lat rządów „zjednoczonej prawicy” opozycja nie została zmarginalizowana. Wciąż istnieją ośrodki gotowe do przedstawienia alternatywy względem „dobrej zmiany”. Mimo to na pisowskiej i skrajnej prawicy dominuje samozadowolenie i pogarda dla innego myślenia o przyszłości Polski i świata. Innego niż to, które słychać w przekazie pisowskiej nomenklatury wszystkich szczebli.

Arogancja władzy nie ma jednak zakorzenienia w realnej rzeczywistości politycznej, społecznej, ekonomicznej, międzynarodowej. Stali się więźniami własnej propagandy – jak kiedyś PZPR. To poczucie siły i jedności jest złudne. Polska może ulec odgórnie narzuconej transformacji z demokracji konstytucyjnej w monopartyjne państwo autorytarne. Obecna władza ma siły i środki, by taką zmianę przeforsować. Nie ma jednak wpływu na dynamikę wydarzeń w bliższym i dalszym otoczeniu, w kraju i za granicą.

Część polskiego społeczeństwa wciąż można straszyć „neokolonializmem”, niemieckim rewizjonizmem, „moralną zgnilizną” Zachodu. To są strachy wydumane, upiory wywoływane, kiedy rządzący mają poważny kłopot. Ale prawdziwy niepokój powinny budzić wszelkie próby przeciwstawiania Polski Europie i Zachodowi, bo wtedy lądujemy na dzikich polach.