Tylko nie to! Scenariusze polityczne na nowy rok

Najbardziej pożądany jest ten, w którym Andrzej Duda przegrywa z kandydatką Koalicji Obywatelskiej Małgorzatą Kidawą-Błońską. Wówczas w rękach KO, wciąż największej demokratycznej partii opozycyjnej, byłby i Senat, i urząd prezydencki.

Przerwałoby to przekształcanie Polski w katolickie państwo narodu polskiego, w którym opozycja, mniejszości narodowe, niepasujące PiS-owi i klerowi rzymskokatolickiemu społeczności nie mogą się czuć bezpiecznie i korzystać z równych praw obywatelskich. To jest stawka w polskiej polityce od momentu przejęcia władzy przez Kaczyńskiego.

Wariantem, ale politycznie słabszym, tego pozytywnego scenariusza byłaby wygrana Szymona Hołowni. Oczywiście przy założeniu, że Hołownia, pozbawiony dziś realnego zaplecza politycznego, potrafiłby być prezydentem niezależnym od nacisków i szantaży, a zarazem naprawdę stojącym na straży konstytucji, demokratycznego państwa prawa i naszych sojuszy z Zachodem. Hołownia wydaje się kreacją tzw. symetrystów, wykorzystujących znużenie tradycyjną polityką wielopartyjną i szukających alternatywy w ruchach i liderach obywatelskich. No dobrze, ale jak ktoś pozbawiony nie tylko zaplecza, ale i jakiegokolwiek doświadczenia państwowego może sprostać tym oczekiwaniom i obowiązkom? To niemożliwe, chyba że nie wszystko wiemy o „projekcie Hołownia”.

Jest jeszcze wariant „Kosiniak-Kamysz”. Ale nie samodzielnie, tylko w porozumieniu z KO, co wymagałoby ponadprzeciętnej dojrzałości politycznej po stronie PO i PSL.

Czwarty scenariusz to kontynuacja dudzizmu. Co by oznaczał, wszyscy wiemy. I nie jest to wiedza radosna.

Piąty i szósty scenariusz to fantasmagorie polityczne. Czyli zajęcie urzędu prezydenckiego przez kandydata skrajnej prawicy (Bosak) lub neosocjalistycznej lewicy (Zandberg). W najbliższych wyborach to niemożliwe, chyba że drogą zamachu stanu.

Największą przeszkodą na drodze do wygranej Kidawy-Błońskiej jest brak wiary w jej zwycięstwo w jej własnym środowisku politycznym i szerzej, w niepisowskim elektoracie. Mimo że wciąż ma najlepsze prognozy sondażowe. Towarzyszy temu zmęczenie Platformą i w Platformie oraz wspomniane już nieco histeryczne poszukiwanie alternatywy: nowej twarzy, nowej siły społecznej. Takie nastawienie generuje zwykle tzw. samospełniające się przepowiednie: jeśli nikt nie wierzy, że X może wygrać, to X nie wygra, bo jego zwolennicy nie pójdą głosować albo zagłosują dla żartu, z przekory, na kogoś innego.

Ile razy trzeba powtarzać, że wybory prezydenckie 2020 nie są zwyczajnymi kolejnymi wyborami prezydenckimi, tak jak nie były nimi niedawne wybory parlamentarne? Od 2015 r. mocują się w Polsce dwie różne jej wizje, pisowska i demokratyczno-obywatelska. Pisowska słabnie, demokratyczna, po wygranej w Senacie, ma lepsze widoki na przyszłość, ale żadnej pewności, że przyszłość należy do niej.

Wybór między wizjami Polski to więcej niż wybór między tym czy innym kandydatem na zasadzie: pewnie przegra, ale mi się podoba, reszta mnie nie interesuje. Wszystko, tylko nie to! Chodzi o wystawienie kandydata, który nie ma się podobać, tylko wygrać z Dudą.