Patriotyczne „gazowanie” uczniów „w szkole”

Z polskiego życia wzięte w piątym roku rządów posła Kaczyńskiego. W pewnej szkole na prowincji, miejscowości szkoda wymieniać, urządzono uroczystość na cześć nadania jej imienia Dzieci Zamojszczyzny. Z udziałem lokalnej władzy, rodziców i katechety. Młodzież obejrzała inscenizację. Dzieci przebrane w pasiaki legły pokotem na ziemi, że niby zagazowane lub uduszone dymem z krematorium. Tuż obok stała warta: dwóch chłopców przebranych za gestapowców w czarnych mundurkach z opaskami ze swastyką na rękawach. To oni odpalili maszynę do niby gazowania swoich młodszych kolegów. No, ręce opadają.

To nie jest żadna edukacja patriotyczna ani historyczna, tylko koszmarny kicz i ogłupianie przez utrwalanie negatywnego stereotypu Niemców. A przecież powojenne niemieckie państwo demokratyczne, wraz z Kościołami katolickim i luterańskim, nigdy nie zaprzeczało, że ofiarom przerażających zbrodni hitleryzmu należy się upamiętnienie i wynagrodzenie za ich krzywdy, ilekroć to możliwe. I taka też była i jest polityka w tej sprawie kolejnych demokratycznych rządów republiki federalnej Niemiec.

Ktoś skomentował w internecie, że może teraz gdzieś urządzi się pod jakimś historyczno-patriotycznym pretekstem inscenizację pogromu na Żydach – w obecności kuratora oświaty i lokalnego biskupa. To nie tylko gorzka ironia, ale też znak czasu. Komu by przyszło do głowy, że 30 lat po odzyskaniu pełnej wolności będziemy musieli borykać się z takimi rzeczami?

Najgorszy w tym jest całkowity brak wyczucia u organizatorów i uczestników, w tym nauczycieli i rodziców, że tak się nie godzi. Nie pokazuje się młodzieży ani nikomu scen kaźni z empatii i szacunku dla ich ofiar i bliskich tych ofiar. Nie ma żadnego pożytku edukacyjnego z inscenizacji pogromów na Żydach czy mordów wołyńskich. Nie znam przykładu żydowskiej grupy „rekonstrukcyjnej”, która by inscenizowała sceny z Holokaustu.

O tych zbrodniach należy mądrze uczyć, kręcić mądre filmy dokumentalne i fabularne, urządzać instruktywne szkolne spotkania i dyskusje z udziałem ludzi kompetentnych. We wspomnianej szkole pod pretekstem upamiętnienia wojennej tragedii dzieci Zamojszczyzny doszło do jej politycznej instrumentalizacji. Mówiono, że tym, którzy nie oczekują od Niemiec dalszych odszkodowań, należałoby golić głowy na znak hańby. Wyraźne nawiązanie do pisowskiej polityki.

A przecież odkąd Polska stała się sama praworządną demokracją konstytucyjną, to zjednoczone Niemcy lobbowały politycznie za przyjęciem Rzeczpospolitej Polskiej do Wspólnoty Europejskiej, otwarły granice dla polskich migrantów ekonomicznych, stały się naszym najważniejszym partnerem ekonomicznym.

Polsko-niemiecka debata historyczna niech się dalej toczy swobodnie, ale podsycanie resentymentów antyniemieckich na szczeblu szkół podstawowych nie jest nam potrzebne i kojarzy się z tępą propagandą późnego Gomułki po profetycznym geście polskich biskupów, wyprzedzającym racjonalne działania polityków obu stron. Wygląda na to, że w tej miejscowości czas jakby zatrzymał się w PRL – albo że jej gomułkowską mentalność reaktywowała propaganda pisowska. Cała wstecz w drugiej dekadzie XXI w.