Terroryści w podstawówce

Z polskiego życia wzięte. Opary absurdu najpierw w przedszkolu w Bielsku-Białej, a ostatnio w Barczewie. W przedszkolu jacyś „rekonstruktorzy historyczni” ubogacali dzieci pokazem broni i umundurowania oddziałów leśnych. Dzieci, jak to dzieci, oglądały. Ich wina żadna, pożytek też. Pytać trzeba dyrekcję, wychowawców, rodziców, czy taki pokaz w tym wieku ma jakąkolwiek wartość edukacyjną i wychowawczą. Więc po co te pokazy, a ich liczba rośnie?

Jeden z rekonstruktorów wyjaśnia w lokalnej prasie, że chodzi o patriotyzm i alternatywę dla „tęczowych piątków”. Oszalał? Nie, to celowe działania. Militarystyczna i prawicowa indoktrynacja młodzieży sięga już przedszkoli. Rekonstruktor twierdzi, że w ciągu pięciu lat jego grupa gościła w 30 szkołach średnich i sześciu przedszkolach.

W Barczewie rzecz zrobiła się dramatyczna. Ku przerażeniu uczniów i części nauczycieli jednej z tamtejszych szkół podstawowych upozorowano atak na nią zamaskowanych i uzbrojonych „terrorystów”. Część nauczycieli była ponoć powiadomiona., ale czemu nie wszyscy i według jakiego klucza jednych zawiadamiano, innych nie? Przecież to zakrawa na przestępstwo? Dzieci mogły doznać traumy! Kto zaprosił „terrorystów”? Dyrektorka – już odwołana. Kto zaprosił „rekonstruktorów” do przedszkola? Przedstawiciel rady rodziców.

To oznacza przyzwolenie ze strony najmniej spodziewanej. Ani dyrektorka, ani przedstawiciel rodziców nie dostrzegli absurdu i szkodliwości wychowania militarystycznego w przedszkolu lub szkolenia antyterrorystycznego metodą udawanego ataku terrorystów bez uprzedzenia uczniów, że to inscenizacja.

Zareagował Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych: „O, widzisz, to jest granat. Kiedy wybucha, to te metalowe części lecą z ogromną prędkością i siłą, wbijają się w ciało człowieka, rozrywają je, miażdżą kości. Urywają rączki, zamieniają twarz w krwawą miazgę – tak powinien mówić do kilkuletniego dziecka ten mężczyzna, prezentując mu śmiercionośny przedmiot” – piszą autorzy komentarza, zamieszczając zdjęcie z pokazu, na którym kilkulatek trzyma w ręku replikę granatu.

Ale czemu to ośrodek zareagował, a nie władze oświatowe? Małe dzieci i uczniowie szkół podstawowych powinni być przed takimi szkoleniami czy pokazami chronione. Patriotyczna edukacja nie polega na prezentacji mundurów i granatów, tylko na ukazywaniu okropności wojny i prowadzących do wojny mechanizmów.

Rodzicom i młodzieży trzeba urządzać w szkołach spotkania z prawdziwymi fachowcami od zagrożeń. Nie tylko od terroryzmu, ale też od ochrony młodych przed dużo bardziej, niestety, prawdopodobnym atakiem na tle seksualnym lub kryminalnym.