Jaśkowiak wchodzi do gry


Niedobrze. Jacek Jaśkowiak nie chciał, ale w końcu zechciał być kandydatem w wewnątrzpartyjnych wyborach kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta. Nie wiemy, jakimi argumentami Grzegorz Schetyna przekonał go, aby rzucił rękawicę Małgorzacie Kidawie-Błońskiej. A sama MKB wyraziła publicznie zaskoczenie, że nie została o tym poinformowana.

Oczywiście, mogły być jakieś powody, ale byłoby bardziej elegancko, gdyby się dowiedziała, nim wiadomość o Jaśkowiaku trafiła do mediów. Nie podzielam opinii niektórych komentatorów, że Schetynie zależy na prawyborach, aby przykryć temat przywództwa w PO, czyli odsunięcia obecnego przewodniczącego i zastąpienia go kimś innym (kim? oto pytanie). Temat wałkują codziennie od rana do wieczora wszystkie media, włącznie z „Gazetą Wyborczą”. Większość w tonacji negatywnej: Schetyna musi odejść.

A jednak Schetyna dopiął znowu swego. Będą prawybory. Szczerze mówiąc, jeśli już mają się odbyć, to wielka szkoda, że tylko z udziałem Kidawy i Jaśkowiaka, ale bez Sikorskiego. Tylko Radek dałby im politycznego woltażu. Sikorski ma wszystko, co potrzeba kandydatowi na prezydenta. Ale ma też duży „elektorat negatywny” i dojrzałość w ocenie swojej sytuacji. A więc, jak Tusk, się nie zdecydował.

Kidawa i Jaśkowiak to nie są kandydaci malowani. Jednak szkopuł z Jaśkowiakiem jest taki, że ewentualnie dostarczyłby kontrpropagandzie argumentu, że porzucił swoje miasto, swój samorządowy dorobek i swoich wyborców, aby robić karierę polityczną, podczas gdy narzeka na „partyjnictwo”. Przed takim błędem ustrzegł się Rafał Trzaskowski.

Z podobnych powodów także marszałek Grodzki rozczarowałby sporą część opinii publicznej, porzucając odbity Senat na zaproszenie Schetyny. Udana prezydentura metropolii czy przewodniczenie Senatowi też dają miejsce w historii.

Bezpośrednie starcie publiczne Kidawy z Jaśkowiakiem zaszkodzi im obojgu, a macherom PiS-u dostarczy wielu cennych informacji przydatnych w kampanii. Pokaże mocne i słabe punkty, pozwoli lepiej opracować plan przeciwdziałania, czyli zmniejszy szanse, aby Kidawa albo Jaśkowiak (bo przecież prawybory nie mogą być ustawką) nawiązali walkę z Andrzejem Dudą, skrócili dystans, poszli z nim łeb w łeb.

Duda, jaki jest, każdy widzi. Chodzi o to, by opozycja zdołała wystawić przeciwko niemu taką osobę, która zacznie być postrzegana jako realna alternatywa, a nie tylko nominat partyjnych establishmentów. Jaśkowiak pisze, że Polska potrzebuje silnej prezydentury. A może potrzebuje raczej prezydentury mądrej, kompetentnej, samodzielnej i niezależnej? To są kryteria równie ważne, co wiarygodność, skuteczność i poparcie w sondażach.