Nawet wyborcy PiS nie chcą Kaczyńskiego jako premiera

Dobre wieści z frontu kampanii wyborczej. Prezes PiS – a zdobył władzę głosami jednej piątej całego elektoratu i nie ma mandatu do zmian ustrojowych z pomijaniem większości, która na „partię Boga” nie głosowała cztery lata temu – zaliczył dwie nowe porażki wizerunkowe.

Prymas Wojciech Polak zdementował osławioną frazę Kaczyńskiego, że „poza Kościołem jest nihilizm”: nie, to nie jest stanowisko Kościoła katolickiego. Trochę to czasu prymasowi zajęło, ale stanął w prawdzie. Wymowa jest dla Kaczyńskiego moralnie druzgocąca: wysoki przedstawiciel władzy kościelnej wytknął mu, że kłamie i manipuluje w sprawie doktryny Kościoła.

I wpadka sondażowa: w elektoracie PiS Małgorzatę Kidawę-Błońską widzi w roli premiera więcej wyborców niż Jarosława Kaczyńskiego!

Tylko 3 proc. pytanych zwolenników PiS chciałoby, aby szefem rządu był Kaczyński. Ziobro w tej roli ma poparcie dwa razy wyższe. Zdecydowanie (88 proc.) wolą od nich obu obecnego premiera Morawieckiego, mimo że niedawno oznajmił on, że lepszym od niego szefem rządu byłby Kaczyński (badanie IBRiS dla „Rzeczpospolitej”, pierwszy tydzień września).

Zbliżone wyniki przynosi późniejszy sondaż Kantaru dla „GW”: 75 proc. wyborców PiS chce jako premiera Morawieckiego, tylko 9 proc. Kaczyńskiego, 4 proc. Ziobrę, 6 proc. Szydło. W tym badaniu ogółem 33 proc. ankietowanych uważa, że najlepszym premierem byłby Morawiecki, 23 proc. – że Małgorzata Kidawa-Błońska, 9 proc. – Robert Biedroń.

Niedobrze! Publiczność pisowska kocha prezesa, lecz w rządzie woli Morawieckiego. To problem spin doktorów i wyborców „zjednoczonej prawicy”, ale i reszty społeczeństwa. Bo świat wyrabia sobie zdanie o Polsce, patrząc na jej polityków, sportowców i ludzi kultury. Kaczyński jako premier nie wzbudzi krzty sympatii w świecie niepopulistycznym.

Nie mówi żadnym językiem obcym, jest graczem politycznym, pozbawionym powagi i prezencji mężów stanu, choćby pokroju prezydenta Niemiec Steinmeiera.

Kaczyński dystansuje się od UE i całego demokratycznego Zachodu, za to przewodzi ideologicznym krucjatom przeciwko niekatolikom („poza Kościołem jest nihilizm”) i prawom osób nieheteroseksualnych oraz rodzin niepasujących do katolickiego ideału.

Kidawa-Błońska jako ewentualna premier Polski ma w badaniu IBRiS poparcie 38 proc., czyli większe niż deklarowane poparcie dla jej formacji, Koalicji Obywatelskiej. Podobnie w sondażu Kantar. Choć wyborcy Lewicy w fotelu premiera widzą w większości p. Biedronia, to aż 87 proc. wystawia Kidawie-Błońskiej ocenę pozytywną.

Platforma powinna iść za ciosem, czyli intensywnie promować MKB jako przyszłą panią premier. To był dobry pomysł, zaskoczył Kaczyńskiego i jego macherów od sprzedawania dymu. Myśleli, że do końca kampanii będą wspólnie z częścią lewicy i PSL walić w Schetynę, a tu nagle trzeba uprawiać damski boks.

Teraz Kaczyński, całujący panie w rączki i mający do kandydatury MKB stosunek „idealnie neutralny”, będzie musiał wytłumaczyć wyborcom, czemu nie chce debaty publicznej z Kidawą-Błońską. Tematów przybywa z dnia na dzień: budżetowe, społeczne i ekonomiczne koszty pensji minimalnej w wysokości 4 tys. zł czy pan Banaś jako szef NIK. Czy prezes też nazwie MKB „mordą zdradziecką” i zdrajczynią, jeśli w debacie zapytałaby choćby o te dwie sprawy?