Bóg wyborcą PiS

Naprawdę jadą po bandzie. Coś musi iść nie tak w tajnych sondażach, skoro prezes PiS podpiera się Bogiem w walce o władzę. Kaczyński oznajmił na wiecu, że Bóg pomógł wygrać jego partii i zdobyć władzę. Bezwstydne, ale przecież część Kościoła uprawia ten sam bezwstyd, więc prezes może czuć się bezkarny, mówiąc takie rzeczy. Żaden biskup go nie upomni, aby nie wciągał Boga do polityki partyjnej.

Bóg nie jest wyborcą żadnej ludzkiej partii. Za to Kościół, który toleruje takie enuncjacje polityka, przestaje być Kościołem Powszechnym, a staje się Kościołem jednej partii politycznej. Taki Kościół jest potrzebny tylko politykom w garniturach czy w sutannach, ale nie katolikom.

Biskup nie upomni, ale zwykły ksiądz się znalazł. Ks. Lemański. Napisał na FB, że Kaczyński bluźni. Warto przeczytać cały komentarz. Ksiądz ma rację z perspektywy wiary. Człowiek wierzący może uważać, że Bóg interweniuje w historię ludzkości, ale spór teologiczny o to, jak to czyni, nie jest rozstrzygnięty, a wśród ludzi niewierzących wydaje się niedorzeczny.Na miejscu wyborcy wahajacego się, na kogo oddać głos, po takim stwierdzeniu, że PiS jest partią Boga, na pewno przestałbym się wahać: z pewnością nie na PiS.

Deklaracja lidera politycznego, że Bóg mu pomaga wygrywać wybory, graniczy nie tylko z bluźnierstwem, lecz też z zaburzeniem psychicznym. Wiemy, o co tu chodzi. To skrajny cynizm w mistycznej masce. Coś, na co mogą się nabrać wyborcy skandujący „Jarosław, Polskę zbaw!”. Kaczyński wie, że nie jest mesjaszem, ale godzi się na obsadzanie go w takiej roli, też zresztą bluźnierczej, bo żaden człowiek nie ma mocy zbawczej w sensie chrześcijańskim. A ten, który czuje, że ma, zwykle doprowadza do nieszczęścia. Kiepska teologia, kiepska polityka, tragiczne skutki, ratuj się, kto chce.