Czego boi się marszałek Terlecki?

Dziwne rzeczy dzieją się w Sejmie. Wicemarszałek Ryszard Terlecki zapowiedział niespodziewanie, że obecne posiedzenie Izby zostanie w środę przerwane i będzie dokończone po wyborach parlamentarnych. Nie podał powodu w rozmowie z PAP.

Czyżby PiS chciał naśladować premiera Johnsona, który zawiesił działalność brytyjskiego parlamentu w ramach swych usiłowań do wyprowadzenia UK z Unii Europejskiego 31 października, nawet jeśli miałoby to być wyjście bez porozumienia?

W środę Sejm ma w planie głosowanie nad wotum nieufności wobec ministra Ziobry oraz wystąpienie rzecznika praw obywatelskich dr. Bodnara. Terlecki potwierdził, że harmonogram środowych obrad zostanie wykonany. Czemu chce przekładać dwa kolejne dni obrad na po wyborach? Przecież „stary” parlament tradycyjnie ustępuje miejsca nowo wybranemu.

Wicemarszałek Tyszka (Kukiz ’15) ma swoją hipotezę: precedensowa decyzja może oznaczać, że PiS wie ze swoich sondaży, iż przegra wybory, a „stary” parlament, w którym ma większość, uchwali rzutem na taśmę jakieś ustawy „zabezpieczające jego interesy polityczne”. Hipoteza odważna w świetle powszechnie dostępnych sondaży, które przewidują zwycięstwo „zjednoczonej prawicy”.

Jakie to mogłyby być ustawy? Tego Tyszka nie precyzuje, ale prawdopodobnie chodziłoby o uniemożliwienie nowej władzy rozliczenia starej z łamania konstytucji i praworządności.

Coś trzeszczy, coś pęka w obozie Kaczyńskiego.

PS W środę rano sytuacja nadal nie wygląda klarownie. Prawdopodobne chodzi w gruncie rzeczy o to samo co w przypadku parlamentu brytyjskiego, choć Polska nie ma ustroju monarchii konstytucyjnej. Czyli o zablokowanie na czas kampanii – zostało do wyborów 32 dni – możliwości wykorzystywania przez opozycję trybuny sejmowej i posiedzeń sejmowych komisji do krytyki władzy. Więc jednak PiS nie czuje się tak pewny wygranej, jak się przechwala.

Sprawę wziął na siebie marszałek Terlecki. To on złożył w imieniu klubu PiS bezprecedensowy wniosek: jedno zdanie, uzasadnienie ustne, więc na papierze niczego nie ma. Po co? Żeby posłowie mieli dwa dni więcej na udział w kampanii wyborczej. Czy to może kogokolwiek przekonać? Nie może. A więc szukanie drugiego dna, prawdziwego powodu, jest nadal usprawiedliwione.

To drugie dno polega na pogardzie dla prawa i parlamentaryzmu, ilekroć hamuje one autorytarne zapędy władzy. Ale to się odbije czkawką. Tak jak w Brytanii, którą fanatyzm prowadzi do upadku. Jeśli tamtejszy sąd najwyższy podtrzyma opinię szkockich sędziów, że zawieszenie parlamentu przez Johnsona jest złamaniem prawa, a premier okłamał głowę państwa, czyli królową, Johnson będzie musiał odejść. Nie da się rządzić przy pomocy kłamstwa i rozpalania konfliktów w społeczeństwie.