„Wspaniały” prezydent na drugą kadencję

Prezes Kaczyński wystąpił z dwoma ważnymi deklaracjami. Po pierwsze, opowiedział się za wysunięciem kandydatury obecnego „wspaniałego” prezydenta Dudy na drugą kadencję. Po drugie, dał do zrozumienia, że będzie dążył do uchwalenia nowej konstytucji, jeśli nie w nadchodzącej, to w kolejnej kadencji parlamentu.

Wypowiedź Kaczyńskiego ucina spekulacje, że prezes postawi na kogoś innego niż Duda. Może na Beatę Szydło, która w wyborach europejskich zdobyła aż pół miliona głosów, może na obecnego premiera Morawieckiego. Dziś te spekulacje lądują w lamusie historii politycznej. Ale pojawia się pole dla nowych.

Dlaczego Duda? Odpowiedzi można szukać w drugiej deklaracji Kaczyńskiego. Tej o nowej konstytucji. Duda próbował uruchomić rok temu debatę na ten temat, ogłaszając propozycje pytań do ewentualnego referendum przedkonstytucyjnego. Ale prezydent wyskoczył z pomysłem za wcześnie i obóz władzy go nie podjął.

Co innego, gdyby Duda rzeczywiście wygrał po raz drugi wybory prezydenckie. Wtedy byłby bardziej wiarygodny w oczach swego elektoratu jako lider kampanii za zmianą konstytucji. Mógłby się pochwalić, że proponował konkretny plan w tej sprawie już w swojej pierwszej kadencji. A Kaczyński byłby pewny, że prezydent Duda będzie mu jeszcze bardziej posłuszny.

Co z tego wynika dla opozycji? Bardzo wiele. Po pierwsze, powinna na serio szukać rywala Dudy. Ponieważ dziś Donald Tusk raczej nie wchodzi w grę, trzeba wyciągnąć asa z rękawa. Nie jest to niemożliwe, bo wbrew propagandzie prawicy opozycja ma polityków płci obojga, którzy są w stanie wygrać z Dudą.

Ale pod dwoma warunkami: przygotowania naprawdę profesjonalnej kampanii prezydenckiej i dogadania się z innymi siłami obozu opozycyjnego, aby nie wystawiały swoich kandydatów.

Testem mogą być nadchodzące wybory do Senatu. Jeśli uda się w nich wystawić w każdym okręgu tylko jednego kandydata demokratycznej  opozycji, powstanie szansa na odbicie wyższej izby parlamentu z rąk PiS. To wytworzyłoby nową dynamikę w całej polityce, obezwładniło pisowski plan zmiany konstytucji i pokazało, że wspólny kandydat opozycji na prezydenta nie jest bez szans. Trzy w jednym.