Papież ogląda lądowanie na Księżycu

Papież też oglądał lądowanie na Księżycu. Konkretnie Paweł VI. Z takim samym zainteresowaniem jak setki milionów mieszkańców Ziemi. To był wyjątkowy, bezprecedensowy moment uniwersalizmu. Rodzina ludzka przyklejona do czarnobiałych ekranów telewizyjnych. Ponad wszelkimi podziałami.

Kto chciał, mógł dostrzec nie tylko nowy rozdział historii „podboju Kosmosu”, kolejny etap zimnowojennej rywalizacji o panowanie nad światem między Ameryką a Rosją radziecką. Bo to było też przypomnienie, że wszyscy płyniemy na tej samej kruchej łódce, gdzieś w kącie Wszechświata, a nasze wojny i podboje otacza bezbrzeżne milczenie galaktyk.

Gdzie Bóg? Paweł VI pobłogosławił trzech amerykańskich astronautów. Nie potępił wyprawy na Księżyc. Nie widział w niej aktu ludzkiej pychy i zuchwałości naruszającej odwieczny porządek rzeczy, tylko świadectwo wspaniałości Bożego dzieła Stworzenia.

Niektórzy z dwunastu Amerykanów, którzy postawili stopy na powierzchni Księżyca, przeżyli tę chwilę i całą podróż w kategoriach religijnych. A przecież byli to ludzie doskonale wykształceni pod kątem inżynierskiego racjonalizmu i pragmatyzmu. Bez cienia fanatyzmu. Godzili wiarę religijną z udziałem w wielkim naukowym i technologicznym przedsięwzięciu.

Naturalnie byli tylko ludźmi i ich życie nie zawsze potoczyło się po lądowaniu prostymi liniami. Buzz Aldrin, członek Kościoła Prezbiterianskiego, który – jak pisze „GW” z okazji 50. rocznicy zejścia pierwszych ludzi na pusty, zimny, a jednak fascynujący nas od zarania ludzkości Srebrny Glob – mówił, że w przestrzeni kosmicznej doświadczył obecności Boga. Aldrin przed wyjściem z Armstrongiem na powierzchnię Księżyca przyjął (dyskretnie) komunię.

Był to jedyny raz w historii wypraw księżycowych, kiedy doszło do ceremonii religijnej. Aldrin nigdy więcej nie poleciał na Księżyc. Po odejściu z NASA zmagał się z ciężką depresją i alkoholizmem. Dziś popiera wyprawę ludzi na Marsa.

Dlaczego dyskretnie przyjął komunię? Z obawy przed zaskarżeniem do sądu. Załoga „Apollo 8” w 1968 r., krążąc po orbicie księżyca, czytała fragmenty Biblii podczas transmisji telewizyjnej z pokładu statku kosmicznego. To wywołało protest amerykańskiej działaczki ruchu ateistycznego. Powołała się ona na konstytucyjny rozdział państwa od Kościoła. Ostatecznie Sąd Najwyższy odmówił rozpatrzenia skargi.