Krajobraz po bitwie: pochmurno

Jest źle, ale nie beznadziejnie.

Mniej lub bardziej po cichu opozycja liczyła na przełom, który da jej psychologiczną przewagę nad PiS. Były momenty, że wydawało się, iż tak będzie. Ale ostatecznie afery i skandale w obozie władzy i w Kościele nie przełożyły się, jak widać, na decyzje wyborcze. A może nawet jeszcze bardziej zmobilizowały jego elektorat.

Krajobraz po tej bitwie przy urnach nie wygląda dla opozycji ciekawie. Zaczną się rozliczenia, pojawią oskarżenia i żądania. Czarny scenariusz to rozpad KE. Na samą Platformę zagłosowałoby wtedy znacznie mniej wyborców niż na PO w koalicji.

Szary to zablokowanie marzenia PiS o większości konstytucyjnej w parlamencie. Żeby to minimum było osiągalne, Koalicja powinna dotrwać do wyborów jesiennych. Pokazać nowe hasła – na przykład ,,zielone”  trafiające do młodzieży ze strajków klimatycznych – i nowe twarze.

Jednym z nowych haseł mogłoby być odwojowanie Senatu. No a Donald Tusk musi podjąć decyzję, czy i jak wraca do polityki krajowej.

Nie ma co wróżyć z fusów. Rozdzierać szat, ronić krokodylich łez. Na wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego można też popatrzeć pod kątem pozytywnym. KE zrobiła jednak solidny wynik. Wiosna – niezbyt obiecujący na przyszłość, traci na realnym znaczeniu politycznym. Radykalna lewica i kukizowcy przechodzą do historii. Skrajna prawica nie zdołała pokonać progu 5 proc.

Przepadli Kaja Godek, Joanna Lichocka, Jarosław Sellin. Mgławicowe ugrupowanie z „polexitem” na sztandarze zdobyło poparcie śladowe. Fragmentacja drugiej ligi umacnia dwie główne siły.

Ale politycznie liczy się teraz tylko wygrana PiS. Rosną szanse, że poprawi wynik wyborczy jesienią. To oznacza, że opozycja ma dwa zadania: skonsolidować koalicję, aby dotrwać do wyborów parlamentarnych. I szykować się na długi marsz w jak najściślejszej współpracy z demokratycznymi ruchami obywatelskimi i z demokratycznymi frakcjami w Parlamencie Europejskim.

W ramach tej współpracy powinna zabiegać o spotkanie z nimi w Warszawie lub w Gdańsku. Może już przy okazji świętowania 30. rocznicy wyborów 4 czerwca. Może by się udało zaprosić na nie Obamę, Busha, Macrona, Merkel i Zelenskiego.