Krótka refleksja w czas ciszy wyborczej

W Polsce obowiązuje tzw. cisza wyborcza. W wielu państwach świata też. Na przykład w Wielkiej Brytanii i Francji. Ale nie w Stanach Zjednoczonych, gdzie uważa się ją za sprzeczną z wolnością słowa.

Odruchowo zgadzam się z Amerykanami. Ale jako obywatel szanujący demokratycznie stanowione prawo respektuję nasz zakaz agitacji wyborczej w ciągu dnia poprzedzającego wybory i w dniu samych wyborów aż do zamknięcia lokali wyborczych.

Tego samego oczekuję od wszystkich sztabów wyborczych. Obserwujmy, czy któryś sztab lub kandydat zakazu nie narusza. Grozi za to kara grzywny.

Traktuję wybory jako sprawdzian. Nie tylko układu sił politycznych, ale też bezstronności państwa i aparatu wyborczego. W państwie demokratycznym i praworządnym manipulacje lub fałszerstwa wyborcze są niedopuszczalne. Jeśli się zdarzą na masową skalę, państwo przestaje być praworządne i demokratyczne.

Drugi test pozwalający obywatelom zorientować się, w jakim systemie żyją, to uznanie wyników wyborów przez wszystkie sztaby. I przekazanie władzy zwycięzcom, jeśli partia czy koalicja rządząca przegra.

Nakaz ciszy wyborczej wynika oficjalnie z założenia, że obywatele powinni mieć czas na ochłonięcie z politycznych emocji i na refleksję, na kogo tak naprawdę chcą głosować (albo nie głosować). Założenie idealistyczne, delikatnie mówiąc.

Ale jak refleksja, to refleksja. Co to są „wartości europejskie” (WE)? Wyliczmy: poszanowanie godności i praw człowieka, wolności, demokracji, równości wobec prawa i praworządności. To jest zestaw wartości, które obowiązują każde państwo członkowskie Unii Europejskiej. Państwo, które tych wartości nie respektuje, które je narusza, których nie broni, nie może należeć do wspólnoty UE.

Czy któraś z tych wartości jest sprzeczna z „wartościami chrześcijańskimi” (WCh)? Zależy, jak rozumiemy „WCh”. W interpretacji chrześcijańskiej prawicy konsekwencje niektórych „WE” zaprzeczają „WCh”. Na przykład prawo do aborcji czy małżeństw osób tej samej płci.

Ale w interpretacji chrześcijańskiej lewicy fundamentalnej sprzeczności nie ma. Wielu ojców założycieli wspólnoty europejskiej było chrześcijanami, a politycznie – chrześcijańskimi demokratami. Uważali, że wartości europejskie wyrosły także z chrześcijaństwa. Znaleźli wspólny język z demokratami na lewicy i na prawicy, którzy z kolei sądzili, że krytyczny dialog między nimi wszystkimi jest duchem Europy.

Takie porozumienie jest możliwe i potrzebne także dzisiaj. Zwłaszcza dzisiaj: w obronie przed cynizmem i nihilizmem w polityce i życiu publicznym.

A żeby nie było tylko o ideach, jedna dana statystyczna:  saldo bilansowe transferów UE-Polska za lata 2004-2018 jest dla nas wybitnie pozytywne i wynosi 100, 7 mld euro. Bez unijnej pomocy nie bylibyśmy w stanie rozwinąć się tak bardzo.