Jaśniej nie można: Jan Paweł II przeciw antysemityzmowi

A co jeśli święty Jan Paweł II patrzy na dzieci okładające kijami kukłę Żyda w Pruchniku? Słucha kazania bp. Jeża z długim antysemickim cytatem? Ból i wstyd. Bo tak ukochany przez rodaków katolików papież z Polski miał do powiedzenia o antysemityzmie ważne rzeczy, których dziś w Polsce i Kościele mało kto słucha.

Może najbardziej jasno postawił sprawę w jerozolimskim przemówieniu do naczelnych rabinów Izraela podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej w jubileuszowym roku 2000.

„Osobiście zawsze pragnąłem, by uważano mnie za jednego z tych, którzy po obu stronach dążą do przezwyciężenia starych uprzedzeń oraz do coraz powszechniejszego i pełniejszego uznania wspólnego duchowego dziedzictwa żydów i chrześcijan. Powtarzam to, co powiedziałem podczas wizyty, jaką złożyłem rzymskiej wspólnocie żydowskiej, mianowicie że my chrześcijanie uważamy żydowskie dziedzictwo religijne za nieodłączną część naszej własnej wiary: »jesteście naszymi starszymi braćmi« (por. przemówienie w rzymskiej synagodze, 13 kwietnia 1986 r., n. 4; »L’Osservatore Romano«, wyd. polskie, n. 4/1986, s. 25). Mamy nadzieję, że naród żydowski dostrzeże, iż Kościół zdecydowanie potępia antysemityzm i wszelkie formy rasizmu jako całkowicie sprzeczne z zasadami chrześcijaństwa. Musimy razem pracować, aby zbudować przyszłość, w której nie będzie już antyjudaizmu między chrześcijanami ani postaw antychrześcijańskich wśród żydów.

Wiele nas łączy. Bardzo wiele możemy wspólnie uczynić dla pokoju i sprawiedliwości, aby zbudować świat bardziej ludzki i braterski. Niech Pan nieba i ziemi wprowadzi nas w nową, owocną epokę wzajemnego szacunku i współpracy dla dobra wszystkich! Dziękuję”.

Jaśniej nie można. „Kościół zdecydowanie potępia antysemityzm i wszelkie formy rasizmu jako całkowicie sprzeczne z zasadami chrześcijaństwa”.

Nie można dziś być katolikiem, członkiem Kościoła, i ignorować jego nauczania o antysemityzmie jako antychrześcijańskiej formie rasizmu. Nie można? Przecież ciągle widzimy i słyszymy, że można. I czynią to ludzie deklarujący się jako katolicy, a w Polsce dodatkowo jako czciciele świętego Karola Wojtyły.

Papież apelował, aby budować przyszłość, w której nie będzie ani „antyjudaizmu między chrześcijanami, ani postaw antychrześcijańskich wśród Żydów”. Piszę „Żydów” dużą literą, bo tak wolą moi żydowscy znajomi.

Towarzyszyłem jako korespondent „Polityki” tej pielgrzymce Jana Pawła II do Ziemi Świętej. To było 19 lat temu i pięć lat przed jego śmiercią.

Obserwowałem, jak ciepło i z jaką nadzieją witali papieża tamtejsi Żydzi i Arabowie, wśród nich palestyńscy chrześcijanie. Naturalnie były też niechętne tej wizycie mniejszości w obu tych wielkich społecznościach, ale wtedy nie nadawały tonu.

Mogło się wydawać, że nadchodzi czas spełnienia marzeń o „świecie bardziej ludzkim i braterskim” i „epoce wzajemnego szacunku i współpracy dla dobra wszystkich”. Dziś mało komu wydaje się, że to możliwe. Dominuje wrażenie, że świat wypadł z zawiasów i wkracza w epokę zderzenia narodów i cywilizacji.

Antysemityzm i rasizm nakładają maski patriotyzmu i obrony cywilizacji chrześcijańskiej, aby żerować na ludzkich lękach i na ludzkiej niewiedzy dla swych celów politycznych.

Po ludzku biorąc, to porażka papieża Wojtyły i Kościoła, któremu tak długo przewodził. Ale także liderów politycznych świata zachodniego, arabskiego i izraelskiej prawicy. I wszystkich ludzi dobrej woli, wierzących i niewierzących. Nie odbiera to jednak sensu temu marzeniu i nie zwalnia z obowiązku działania w jego duchu.