Hiszpania nie skręca w prawo

Pewna Hiszpanka zdradziła, że głosowała na komunistów, teraz głosuje na skrajną prawicę. Taką radykalną woltę może wykonać wielu wyborców także w Polsce. Partiom demokratycznym tych wolt nie wolno lekceważyć.

Do tego, że przerzuciła się z eurokomunistów Santiago Carillo na „alt-prawicę” Santiago Abascala, przyznała się reporterce dziennika „El Pais” 83-letnia mieszkanka Madrytu. Członek komisji wyborczej z ramienia VOX wycałował ją za tę deklarację ze słowami: Hiszpania pani dziękuje.

Inny wyborca też przyznał, że w przeszłości głosował na komunistów, ale odkąd partia zniknęła z hiszpańskiej polityki, głosuje na socjalistów, bo pół Hiszpanii to faszyści, więc drugie pół musi ich zatrzymać.

I być może zatrzyma. Socjaliści Sancheza wygrali wybory i mają szansę na ponowne objęcie rządów, ale na zwycięstwie kładzie się cieniem sukces VOX. Po raz pierwszy w historii postfrankistowskiej Hiszpanii skrajna prawica wprowadziła do parlamentu grupę deputowanych.

Dla hiszpańskiej lewicy to szok podobny do tego, jakim było dla głównych partii niemieckich wybranie do Bundestagu grupy deputowanych skrajnie prawicowego AfD.

U nas skrajna prawica na to nie ma szansy. W najgorszym razie tzw. Konfederacja (ciekawe, do czego ta nazwa ma nawiązywać: do amerykańskich konfederatów broniących niewolnictwa czy do konfederatów staropolskich?) zgarnie 5 proc., czyli może się dostać do Sejmu, ale znajdzie się tam w większej izolacji niż VOX w Kortezach.

Chyba że PiS swoim zwyczajem spróbuje ich przekabacić na swoją stronę, proponując jakieś intratne stołki, o ile będzie go na to stać po wyborach parlamentarnych, których może nie wygrać tak zdecydowanie jak cztery lata temu. Sanchez też nie zdobył większości i musi szukać koalicjantów, jeśli ma rządzić.

Przerzucanie się wyborców skrajnej lewicy na skrajną prawicę to zwykle efekt osłabienia głównych sił politycznych, a w wielu przypadkach indywidualnych manifestacji antysystemowego radykalizmu. Radykalizm skrajnej lewicy jest zbieżny z radykalizmem skrajnej prawicy.

Oba te skrajne marginesy sceny politycznej, mimo ideologicznych różnic, mogą się spotkać w takich sprawach jak odrzucenie elit władzy i biznesu, kapitalizmu wolnorynkowego, społeczeństwa międzykulturowego, zwłaszcza społeczności muzułmańskiej i żydowskiej, a zarazem dominujących Kościołów.

We wszystkich z nich lub w niektórych dogadałyby się bez trudu i dogadują się właśnie teraz, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Wyborcom antysystemowym może być bliżej do siebie niż do jakiejkolwiek partii „głównego nurtu”. Emerytkę z Madrytu mógłby wycałować funkcjonariusz PiS, były członek PZPR. Jego szef spotykał się przecież w Warszawie z liderem VOX.