Czy minister Gowin potępi nienawiść do historyków Holokaustu?

Grupa polskich nacjonalistów zakłóciła w Paryżu międzynarodową konferencję historyków Zagłady. Jaka z tego korzyść, jakie dobro? Nic, tylko wstyd.

Wiem, jak takie ekscesy demolują naukową debatę. Byłem ich świadkiem w Warszawie podczas spotkania z prof. Zygmuntem Baumanem na jednej z uczelni wyższych. Grupa bojówkarzy, widząc, że ma całą salę przeciwko sobie, po kilku minutach wycofała się.

Ale nie każdy ma stalowe nerwy jak prof. Bauman i odwagę cywilną obecnego na tym spotkaniu Adama Michnika, który stanął natychmiast w obronie filozofa.

W Paryżu obrzucano wyzwiskami polskich badaczy Holokaustu Żydów na terenie naszego kraju. W środowej „Gazecie Wyborczej” jest o tym rozmowa Estery Flieger z prof. Janem Grabowskim. Przerażenie budzą jego słowa, że „takiej nienawiści ludzie nauki w Polsce nie doświadczyli od 1968 r.”.

Inny prelegent, Jacek Leociak, w swoim komentarzu dla „Krytyki Politycznej” dodaje ironicznie, że awanturnicy znajdowali się „pod duchową opieką pewnego księdza katolickiego”, który później mediom prawicowym zdawał relację wypaczającą przebieg wydarzeń tak, by jego wersja mogła w oczach jej odbiorców usprawiedliwiać najazd na konferencję. Za to w świat idą komunikaty.

Mamy więc kolejny przykład, jak bojówkarska prawica pod przewodem człowieka Kościoła usiłuje blokować historyczną prawdę o tragedii Żydów w okupowanej Polsce. I w to graj tym, którzy postrzegają Polskę jako kraj katolików, którzy „wyssali antysemityzm z mlekiem matki”. Niech się ci obrońcy dobrego imienia nie oburzają, że ten negatywny stereotyp wciąż pokutuje, bo sami go wzmacniają, nie odcinając się od takich awanturników.

Incydent paryski natychmiast potępiła francuska minister szkolnictwa wyższego pani Vidal, za co podziękował jej europejski oddział Amerykańskiego Komitetu Żydowskiego. A kiedy awanturę szkodzącą dobru nauki i wizerunkowi Polski potępią równie stanowczo minister Gowin wraz z ministrem Glińskim?