Krajobraz po zabójstwie

Jak się czujemy po śmierci prezydenta Adamowicza i wszystkim, co się stało i dzieje w związku z tym – trudno pisać (chyba że od strony polityki). Bo to intymne, bolesne, przerażające. I w naprawienie w tydzień obecnej sytuacji nikt na serio nie może uwierzyć. A propozycje zaostrzania prawa to wytarty chwyt propagandowy w obliczu kryzysu wiarygodności instytucji państwowych.

Na dodatek przewidywane zaostrzenia mogą być w przyszłości wykorzystane przeciwko dzisiejszej opozycji. A w ogóle wystarczyłoby wreszcie wykonywać już istniejące prawo przeciwko siewcom nienawiści.

Gdyby obecnej władzy naprawdę zależało na uspokojeniu nastrojów, wygaszeniu konfliktów, rozbudzeniu nadziei na zdrowy kompromis, to nie zwoływałaby kolejnej narady z opozycją, tylko zrobiłaby kilka konkretnych rzeczy.

Na początek odwołałaby prezesa TVP i przywróciła standardy etyczne dziennikarstwa informacyjnego w mediach prorządowych. Tymczasem zamiast dymisji i przeprosin mamy komunikat TVP, że nic nie ma sobie do zarzucenia, a żony zamordowanego prezydenta do sądu (na razie?) nie pozwie, taka wspaniałomyślna! Pozwie za to dziennikarza, który w Parlamencie Europejskim opowiedział, co się dzieje w TVP pod kontrolą PiS.

A dzieje się źle, o czym szczegółowo napisał red. Grzegorz Rzeczkowski. I nic się nie poprawia. Trudno się dziwić, że pani Adamowicz mówi o telewizji reżimowej”, a Platforma zamierza ją bojkotować.

Po drugie, władza powinna odstąpić od forsowania swojej wersji tragedii w Gdańsku. Przybywa szczegółów na temat motywów, które popchnęły zabójcę do zbrodni. Są to motywy czysto polityczne. Nie można więc dziś na siłę redukować czynu do kwestii psychiatrycznej. Nie można usiłować oderwać zbrodni od kontekstu politycznego, czyli kampanii permanentnego zniesławiania prezydenta Adamowicza przez media i polityków obozu rządzącego.

Po trzecie, władza nie tylko powinna od razu pociągać do odpowiedzialności hejterów grożących komukolwiek przemocą, ale też odstąpić od oskarżania obywateli uczestniczących w pokojowych protestach przeciwko łamaniu konstytucyjnej praworządności. A także od flirtowania ze skrajną prawicą.

Tak więc piłka leży dziś po stronie władzy. To ona ma wszelkie narzędzia działania. Na niej spoczywa ciężar dowodu, że szczerze pragnie wyciągnąć wnioski z tragedii gdańskiej. Obecna władza musi dostrzec, że tu chodzi o coś więcej niż zarządzanie kryzysem, w jaki teraz popadła. Chodzi o uchronienie Polski przed przemocą wszelkich ekstremistów. Pierwszy ruch należy do rządzących. Niech się od tematu nie uchyla prezes Kaczyński.