Bóg się rodzi, demokracja kona

Dwie sceny mogą być symbolem trzeciego roku rządów „zjednoczonej prawicy”. Konkretne do bólu. Policzek wymierzony przez funkcjonariuszkę obecnej władzy kobiecie domagającej się od prezydenta Dudy respektowania naszej konstytucji. I wyprowadzenie przez policję Władysława Frasyniuka w kajdankach z jego własnego domu.

W październiku minął rok od tragicznej śmierci Piotra Szczęsnego. I nic.

Człowiek odebrał sobie życie, by zaprotestować przeciwko polityce obecnej władzy. To się zdarza w krajach niedemokratycznych, ale w sercu Unii Europejskiej? Co mieli do powiedzenia rządzący, słyszeliśmy. Ale czy o ofierze Szczęsnego pamiętają dziś zwykli obywatele?

Szef Komisji Nadzoru Finansowego składa niemoralną propozycję. I co? Aresztują go, ale jednocześnie aresztują jego poprzednika próbującego alarmować o wielomilionowych przekrętach w imperium oszczędnościowym sprzymierzeńca obecnej władzy.

To był kolejny zły rok w polskiej polityce. Światełko w tunelu błyska, ale żeby nie zgasło, trzeba połączonych flot i sił. Niektórzy będą chcieli oddzielić świat polityczny od prywatnego, domowego, rodzinnego. To już niemożliwe. Znów, jak za komuny, wszystko jest polityką. Tuż przed wigilią prezydent nikczemnie atakuje Donalda Tuska, a szef episkopatu zestawia „Kler” z hitlerowskim, antysemickim filmem propagandowym. Odsunięty w cień Macierewicz oskarża Tuska znów o „zdradę dyplomatyczną”. Byli prezydenci i premierzy muszą bronić zaprzysiężonej tłumaczki państwowej przed zmuszaniem jej do zeznań, co jest w demokracjach złamaniem cywilizowanych reguł.

Jak długo niektórzy będą udawać, że nic się nie dzieje, że „symetryzm”, że Schetyna, że 500 plus? Nieprawda. Wolna i demokratyczna Polska jest w potrzebie. Kto tego nie widzi albo kto widzi i akceptuje, jest jak karp idący pod wigilijny nóż. Nie można zasłaniać oczu, uszu i ust. Ani szukać wymówek, że opozycja też ma swoje grzechy, a gdy rządziła, też zaliczała wpadki.

Bilans jest nieporównywalny. Tam przeważały osiągnięcia, w bilansie obecnego trzylecia zdecydowanie górują porażki i niedociągnięcia. Polska popada w międzynarodową izolację, w polityce krajowej panują na skalę dotąd niespotykaną chaos, zamieszanie, chciejstwo, nepotyzm, kumoterstwo pod osławionym hasłem „im się należało”. Tymczasem obecni dygnitarze władzy bez zażenowania uprawiają obłudę i składają życzenia wszystkim obywatelom i opozycji, którą na co dzień niszczą.

Trudno się dziwić pani Lubnauer: jak tu się przełamywać opłatkiem, gdy jesteśmy podzieleni głębiej niż po stanie wojennym? Jak słuchać orędzi pisowskich dygnitarzy do tak podzielonej opinii publicznej? Jak brać je poważnie i widzieć obietnicę pokoju społecznego, kiedy niemal codziennie, nie od święta, robią i mówią wprost przeciwnie? Pytania retoryczne.

Dziennik „Washington Post” w epoce Trumpa ukazuje się z mottem „Demokracja umiera w ciemności”. Pasuje do obecnej sytuacji nie tylko w Stanach, Polsce czy na Węgrzech, ale i w innych krajach Zachodu. Potraktujmy to ostrzeżenie poważnie. Udanych świąt, lepszego roku w polityce. Nadzieja umiera ostatnia.