Marsz, marsz, ale po co?

A więc „marsz państwowy” zamiast nacjonalistycznego, ale też zamiast zgromadzenia obywatelskiego. Manifestacja z udziałem wszystkich byłych prezydentów RP i ich wystąpieniami to byłoby to, ale oczywiście to niemożliwe. Dlatego wezwania rządzących, żeby na marsz przyszli wszyscy i tylko z flagami państwowymi, trafią w próżnię. Przyjdą funkcjonariusze i sympatycy obecnej władzy, reszta pójdzie na inne imprezy albo zostanie w domu.

Tak było w PRL, w której świętowanie 11 listopada było zakazane, a za udział groziły kary, które dotknęły m.in. przyszłego prezydenta Bronisława Komorowskiego. Oficjalnie obchodzono święto 22 lipca. Ludzi przyciągały kiermasze, na które państwowy handel w dniu państwowego święta rzucał deficytowe dobra. W socjalizmie realnym wszystko było polityką, nawet dystrybucja towarów.

Teraz rządzi prawica, ale populistyczna, która nie ma problemu z wykorzystywaniem metod peerelowskich w polityce i propagandzie. Gierkowskie hasło „partia kieruje, rząd rządzi” uległo w epoce pisowskiej aktualizacji: prezes kieruje i rządzi, prezydent i premier wykonują. Dlatego nie należy się spodziewać masowego sukcesu marszu państwowego. Pomysł powstał w ramach zarządzania kryzysem po upokorzeniu prezydenta Dudy przez organizatorów tzw. Marszu Niepodległości.

Dlaczego obrażani codziennie antypisowscy liderzy polityczni i społeczni mieliby w nim maszerować? Dlaczego mieliby przyjść działacze antypisowskich ruchów obywatelskich nękanych przez obecną władzę? Kobiety walczące o swoje prawa? Obywatele żądający respektowania rozdziału państwa od Kościoła? Maszerowanie w marszu państwowym nie rozwiąże konfliktów wywołanych polityką obecnej władzy.

Taki marsz leży w jej interesie, ale interes Polski jest czymś znacznie więcej niż interesem władzy. Partie rządzące i liderzy odchodzą, państwo i społeczeństwo zostają. Nawet upadek państwa, jak pokazało minione stulecie, nie likwiduje narodu. Gdy rządzi nami władza obca narzucona odgórnie, przyniesiona w teczkach lub na bagnetach, potrafimy się jednoczyć w oporze.

Gdy dostajemy się pod rządy władzy wybranej demokratycznie, ale dysfunkcjonalnej, rodzi się obywatelskie nieposłuszeństwo i głęboki podział rozrywający społeczeństwo na nienawistne sobie nawzajem frakcje. Taka jest dziś sytuacja. Łopotem flag tego się nie zagłuszy.

Nawet San Francisco Chronicle informuje o zakazie marszu narodowców w Warszawie. Regionalny dziennik północnej Kalifornii napisał o Polsce, gdy w samych Stanach tematem numer jeden jest pokłosie wyborów do Kongresu i części gubernatorów.

Głosy są jeszcze liczone, lecz podsumować już można. Całkiem jak w Polsce: Trump mówi o wielkim zwycięstwie, opozycja i krytyczne wobc Trumpa media podkreślają, że większość demokratyczna w Izbie Reprezentantów oznacza dla niego nowe kłopoty. Duda zaprasza w końcu na swój marsz. Lepsze to niż zaproszenie obywateli na marsz skrajnej prawicy, ale święta odzyskania niepodległości już nie uratuje. Nawet tego nie potrafi obecna władza.