Dobre wieści sondażowe. Dla opozycji

Porażka propagandy pisowskiej. W sondażu na zlecenie serwisu Ciekawe liczby.pl większość ankietowanych uznała, że była bardziej dumna z Polski i naszej pozycji międzynarodowej za czasów koalicji PO/PSL niż obecnie.

„Więcej Polaków było dumnych z Polski za rządów PO-PSL (37 proc.), niż jest teraz za rządów PiS (25 proc.), i więcej uważa, że pozycja międzynarodowa Polski była wtedy lepsza (42 proc.) niż obecnie (31 proc.). Polacy czują się dużo bardziej podzieleni za obecnych rządów PiS (42 proc.) niż za PO-PSL (11 proc.), a Kościół według badanych jest teraz bardziej zaangażowany w politykę (53 proc.) niż w przeszłości (10 proc.) – tak wynika z badania przeprowadzonego dla serwisu ciekaweliczby.pl na panelu Ariadna”.

Z kolei „Gazeta Wyborcza” publikuje wyniki sondażu przeprowadzonego dla niej przez Kantar Millward Brown na temat szans poszczególnych kandydatów na prezydentów dużych miast. W Gdańsku, bastionie PO, wygrywa w II turze Jarosław Wałęsa. W Krakowie Jacek Majchrowski wyraźnie wyprzedza Małgorzatę Wasserman. W Poznaniu Jacek Jaśkowiak z Koalicji Obywatelskiej. We Wrocławiu Jacek Sutryk z tejże. A Warszawie, też w II turze, może wygrać Rafał Trzaskowski, z prognozowanym wynikiem 61 do 33 proc.

Każda z tych prognoz to dobra wiadomość dla opozycji. Zwłaszcza zwycięstwo kandydata Koalicji Obywatelskiej Rafała Trzaskowskiego w stolicy. To jeszcze nie punkt zwrotny, ale symboliczne powstrzymanie ofensywy „zjednoczonej prawicy”. Gdyby prognozy się spełniły, opozycja, a głównie Koalicja Obywatelska, mogłaby wyjść z defensywy.

Jest to potrzebne nie tylko temu ugrupowaniu, ale także tej części naszego społeczeństwa, która PiS-owi nie ufa i nie ulega. Wzmocnienie byłoby silniejsze, gdyby PiS i jego przystawki nie osiągnęły także swoich celów w wyborach do sejmików samorządowych.

Opozycja parlamentarna i pozaparlamentarna ma w sumie duże poparcie i spory potencjał. Dobrze dla Polski byłoby go nie zmarnować. Dlatego na czas kampanii samorządowej ugrupowania niepisowskie i nieprawicowe powinny zawiesić bratobójczą walkę.

Nie muszą, skoro nie chcą lub nie potrafią, iść jednym demokratycznym blokiem, wystarczy, że nie będą się wzajemnie osłabiały, na czym zależy obecnej władzy. Liderzy „zjednoczonej prawicy” chcą rządzić przez 12 lat. W tym celu muszą zdusić wszystkie siły opozycyjne, nie tylko PO i PSL, ale też starą i nową lewicę.

Każdy pretekst dobry: np. „szarańcza” Schetyny, która tak oburzyła PiS, choć partia Kaczyńskiego nie cofa się przed jeszcze grubszymi chwytami, odmawiając polskości działaczom legalnej demokratycznej opozycji. Kiedy ją zniszczy, nie będzie już komu upominać się o prawa obywatelskie, wolność słowa i zgromadzeń, członkostwo Polski w strukturach świata demokratycznego.

Dlatego tak ważne są liczne inicjatywy obywatelskie na rzecz frekwencji wyborczej. Takie jak #ToJaJestemPolską, #Głosuję. Nie sugerują, na którą partię czy listę mamy głosować, zachęcają tylko do oddania głosu w nadchodzących wyborach samorządowych, europejskich, parlamentarnych i prezydenckich. Głosujmy. To nasze prawo i obowiązek.