Kaja Godek i przyjaciele

Niezdolność do tolerowana homoseksualizmu wyróżnia polityków, działaczy i sympatyków obozu pisowskiego. Szkoda, że nie poszli choćby na filmy amerykańskie pokazujące walkę o prawa osób o innej orientacji seksualnej.

W ulubionych przez polską prawicę Stanach Zjednoczonych kiedyś też panowała powszechna niechęć do podejmowania tego tematu. Osoby o innej tożsamości seksualnej narażone były na podobną pogardę, nienawiść, a nawet ataki fizyczne kończące się ich śmiercią. I to się skończyło dzięki ludziom takim jak bohater filmu „Obywatel Milk”.

Dziś w USA – choć to czas Trumpa – byłoby nie do pomyślenia, aby ktoś z rządu nazywał takie osoby „sodomitami”, jak u nas obecny minister Błaszczak. Sodomici to słowo wzięte z Biblii i przejęte przez katolików. Wyraża skrajnie negatywne nastawienie, odwołujące się do samego Boga, który za ten „grzech” miał ukarać mieszkańców Sodomy.

Kaja Godek, aktywistka przeciwna prawu kobiet do legalnej i bezpiecznej aborcji, nie zasłania się językiem biblijnym. Sięga po ludowy cep: „zboki”. Za takie słowa pozwała ją grupa osób o innych tożsamościach seksualnych. Trudno nie przyznać im racji, że przenikanie takich wypowiedzi do mowy publicznej stwarza klimat przyzwolenia dla agresywnej nietolerancji.

Ciekawe, że podobnie działo się w krajach demokratycznych w Europie Zachodniej. Ale wskutek powojennych przemian społeczno-kulturowych nawet tamtejsza prawica nie tylko porzuciła homofobię, ale wsparła, jak brytyjscy konserwatyści, legalizację związków i małżeństw osób homoseksualnych.

Kaja Godek zapewne o tym wie, więc czemu obraża? Bo wie także, że ludzie tacy jak ona, minister Błaszczak, pisowski wojewoda lubelski Czarnek i wielu innych podobnych im mentalnie nigdy nie chcieli obejrzeć filmu „Milk” ani dowiedzieć się od samych osób homoseksualnych, jak się czują, gdy są obrażane tylko za to, że są pod jednym względem inni niż współobywatele. Kaja Godek wie lepiej i nikt jej nie będzie pouczał.

Czyżby? Niech zajrzy do nowszych katolickich publikacji, gdzie homoseksualizm się odrzuca jako praktykę, ale nie odrzuca się homoseksualistów, bo mają tę samą godność ludzką co osoby hetero. Niech poczyta, co mają o tym do powiedzenia nie ideolodzy wojny kulturowej z innością, tylko antropolodzy czy psychologowie i sama społeczność LGBTQ.

Żyjemy teraz w czasie, kiedy bije się brawo, także z ambon i foteli sejmowych, wszelkiemu konserwatyzmowi, nawet reakcyjnemu i kołtuńskiemu, grożącemu rozwojowi i pokojowi społecznemu. Bije się brawo aktywistkom zwalczającym wcześniejsze zaczynanie edukacji, prawa kobiet do własnego wyboru, czy i kiedy rodzić dzieci, a ostatnio także szczepienną ochronę społeczeństwa przed epidemiami odry, polio czy gruźlicy.

Niektóre z nich stają się gwiazdami mediów prawicowych, a nawet dostają posady przy rządzie. Za Kają Godek stoją środowiska fundamentalistyczne, które znajdują wspólny język z obecnymi rządzącymi i mają do nich coraz szerszy dostęp. Może dlatego aktywistki pokroju Kai Godek nie wstydzą się tego, co mówią i do czego dążą.