Rosyjski kryzys szpiegowski

Prezydent Władimir Putin tym razem nie przebierał w słowach. Publicznie gra twardziela kontrolującego emocje. Ale w sprawie nieudanego zabójstwa byłego agenta rosyjskiego Skripala nerwy puściły.

Publicznie w Moskwie Putin nazwał byłego pułkownika rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU „draniem i zdrajcą ojczyzny”. Drwił, że w oczach Brytyjczyków urósł nagle niemal do roli obrońcy praw człowieka, i poczynił antropologiczną uwagę, że „szpiegostwo, jak prostytucja, to jeden z ważniejszych zawodów” (odważne zestawienie, bo przecież sam był agentem). No i oczywiście zaprzeczył, by to wywiad rosyjski usiłował zamordować w Salisbury nie tylko podwójnego agenta, ale i jego Bogu ducha winną córkę.

W istocie słowa Putina są sygnałem, że jest wściekły nie za to, że Rosjanie usiłowali zabić na terenie obcego państwa swego byłego agenta, ale za to, że brudną robotę spartaczyli, a służby brytyjskie wraz z brytyjską policją „całkowicie ograły” rosyjski wywiad wojskowy. Tak to widzi nie tylko prasa zachodnia, ale także rosyjska „Nowaja Gazieta”. Jej zdaniem spartaczona (na szczęście!) robota ukazuje kryzys w GRU, demoluje wizerunek Rosji i jej służb specjalnych – i stąd wściekłość prezydenta Putina. Bo nie chodzi tylko o Skripalów, ale też o demaskację rosyjskich agentów usiłujących włamać się elektronicznie do międzynarodowej organizacji monitorującej przestrzeganie konwencji o zakazie stosowania broni chemicznej.

Władze brytyjskie zwróciły się do niej w sprawie Skripalów, bo substancja „nowiczok” użyta do próby ich zabójstwa może być uznana za taką nielegalną broń. Napływają też informacje o próbach penetracji przez służby rosyjskie zachodnich zbiorów danych dotyczących zestrzelenia samolotu pasażerskiego nad wschodnią Ukrainą, a nawet środków dopingowych używanych przez rosyjskich sportowców.

Do tego dochodzą informacje o próbach manipulacji wyborami w USA i referendum na temat brexitu. Specjaliści i media na Zachodzie nie wahają się mówić o wojnie cybernetycznej wydanej zachodnim demokracjom przez Rosję. I o agresywnych operacjach szpiegowskich przeciwko nim na ich terytoriach.

To poważna sprawa, bo pachnie razwiedką w ramach jakichś szerszych przygotowań. Nie trzeba być Severskim, by się tym mocno martwić. W Rosji może to być wykorzystane w rywalizacji między szpiegami wojskowymi i agentami FSB, o czym wspomina przywołany artykuł. To ich sprawa. Ale jest też sprawa naszego bezpieczeństwa i bezpieczeństwa Zachodu. Państwa zachodnie zwierają szeregi w obronie swych państw i obywateli.

W Polsce Kornel Morawiecki, było nie było ojciec urzędującego premiera, sugeruje, że w sprawie amerykańskich baz w naszym kraju Rosja powinna się dogadać z USA ponad naszymi głowami. To drastyczny kontrast z oficjalną polityką obecnego rządu. Co na to premier? Co na to nasze służby specjalne?