Są jeszcze biskupi w polskim Kościele, ale ilu?

Biskup opolski Andrzej Czaja napisał list do wiernych w jego diecezji o grzechu pedofilii w Kościele. List odczytano w kościołach w ostatnią niedzielę. To kolejny znak, że być może coś drgnęło w Kościele w Polsce, jeśli chodzi o publiczne podjęcie w nim tematu pedofilii. Zwłaszcza  precedensowe wyroki sądowe i gigantyczny sukces frekwencyjny filmu „Kler” Smarzowskiego mogą współtworzyć masę krytyczną.

Ale trzeba zachować ostrożność. Każdy taki list jest krokiem we właściwym kieunku, ale ilu kościelnych hierarchów zajęło jasne stanowisko? Abp Polak, bp Czaja, kto jeszcze? A ilu umyło ręce, na przykład gdy wybierali, i to na dwie kadencje, przewodniczącym konferencji episkopatu Polski, abp. Michalika, który chronił przed odpowiedzialnością księdza pedofila z Tylawy.

Bp Czaja podał, że jak dotąd w diecezji opolskiej ustalono, że sześciu księży dopuściło się co najmniej jednego aktu pedofilskiego. Dwóch skazano na kary więzienia, przeciwko jedemu toczy się sprawa przed sądem świeckim. Cóż, młyny kościelnej sprawiedliwości w takich sprawach milą wolniej niż np. w sprawach źle widzianych teologów lub niepokornych wobec władzy kościelnej księży.

W tym uczciwym liście bp. Czai padają słowa: „zawstydzeni i bezradni wobec krzywdy, która już się dokonała i która nie da się naprawić”. Tak ordynariusz opolski określa postawę swoją i miejscowego kleru wobec ujawnionych przestępstw. Słusznie mówi o wstydzie i bezradności wobec zła, które się stało, ale przecież jakaś naprawa jest możliwa.

Chodzi o odszkodowania dla ofiar. Przeprosiny są ważne, i dobrze, że biskup przeprasza i prosi o wybaczenie, ale co jeśli ofiary występują o odszkodowania? Po precedensowym wyroku w sprawie gwałconej przez księdza nastolatki, zasądzającym na jej rzecz milion zł kompensaty, Kościół w Polsce musi się liczyć z tym, że na przeprosinach  rzecz się nie kończy.

Dziś Kościół w Polsce mówi o zerze tolerancji wobec pedofilii. Ale to hasło musi mieć konkretną treść. Z przeprosinami i z wyrazami empatii idzie lepiej niż z przestrzeganiem antypedofilskich procedur, a najgorzej z odszkodowaniami.

Tymczasem to ta sprawa jest w praktyce testem prawdy. Kościół nie może uchylać się przed wypłatą odszkodowań, jeśli chce być wiarygodny w swej walce z przestępstwami seksualnymi w swych szeregach.