Tusk w Krakowie, czyli polityka na serio

Donald Tusk przyjechał do Krakowa na zaproszenie bp. Tadeusza Pieronka, który od wielu lat urządza pod Wawelem międzynarodowe spotkania dotyczące roli Kościoła katolickiego w integracji europejskiej. Na Tuska czekały na Rynku media i tłumy ludzi chcących pokazać, że są z nim mimo pisowskiej nagonki przeciwko niemu.

Spacer wśród krakowian pokazał, że Tusk zachowuje potencjał prezydencki, a pisowska kampania dyskredytacyjna nie idzie zgodnie z oczekiwaniami Nowogrodzkiej.  Tusk jest zaprzeczeniem stylu politycznego polskiej  prawicy. Spokojny, opanowany, refleksyjny, ale zdolny do autoironii, twarzy nie wykrzywia mu grymas nienawiści lub pogardy, waży słowa, mówi publicznie tyle, ile chce powiedzieć.

O roli Kościoła obecny szef Rady Europejskiej powiedział tyle, że Jan Paweł II zachęcał Polskę do uczestnictwa w Unii Europejskiej. Dobrze, że o tym przypomniał, bo dziś Kościół w Polsce o tym milczy.

Tusk skupił się na bieżącej sytuacji. Miał ważne rzeczy do powiedzenia. Ma przecież – jak żaden z polskich polityków – stały kontakt ze światowymi przywódcami. Zna sytuację od podszewki, inaczej niż Duda, Morawiecki, a cóż dopiero Kaczyński. Wszyscy trzej ciężko pracują nad marginalizacją Polski pod ich rządami. Tusk przeciwnie: chce Polski w Unii i w Europie, a nie nad Potomakiem.

Ostrzega, że Trump „odpływa” od Europy, a to jest sprzeczne z naszymi narodowymi interesami. Rzeczywiście, Trump dziś jest, jutro może go nie być, a Polska leży między Unią i NATO a Rosją, i na tym polega nasza racja stanu, żeby Polski nie wykrwawiał wewnętrzny konflikt w społeczeństwie. Różnice poglądów, ostre spory to w demokracj normalne. Ale kraj, w którym przeciwników uważa się za zdrajców, zmierza do katastrofy.

To była druga ważna rzecz, jaką przekazał Polakom jedyny liczący się dziś międzynarodowo polski polityk. Zasugerował, jak rozumiem, że ma takie marzenie, aby na stulecie odzyskania niepodległości na uroczystości 11 listopada liderzy obozu rządzącego i opozycji stanęli obok siebie na znak patriotycznej jedności obywatelskiej w obliczu zagrożeń wewnętrznych i zewnętrznych. Symbolicznie. Kaczyński, Duda, Morawiecki z Wałęsą, Kwaśniewskim, Komorowskim, byłymi premierami. Możemy to sobie wyobrazić?

Upadki Polski zawsze w historii poprzedzało głębokie skłócenie elit, a pod ich wplywem, także  obywateli. Kłótnie, wzajemne oskarżenia, wybujałe ambicje, zła wola, chciwość władzy i pieniądza demolowały państwo i rodzierały społeczeństwo na wrogie frakcje. W którymś momencie do akcji politycznej wkraczały siły zewnętrzne. I z marzeń zostawał nam tylko sznur.