Prezydent Duda nie bronił przed Trumpem Unii Europejskiej

Prezydent Andrzej Duda zmarnował okazję, aby wystąpić wobec Donalda Trumpa jako przedstawiciel nie tylko Polski, lecz także Unii Europejskiej. To był najgorszy moment jego wystąpień podczas konferencji prasowej w Waszyngtonie i to przede wszystkim zapamięta z niej i z całej wizyty europejska opinia publiczna.

Duda wystąpił jako przedstawiciel obecnego obozu władzy i tzw. Trójmorza, ale o szkodliwej polityce administracji Trumpa wobec Unii Europejskiej, której Polska jest członkiem, powiedział jedynie tyle, że może ją zrozumieć, a przecież powinien ją był zakwestionować w interesie Unii i Polski.

Kolejny raz niechętne Unii szydło wyszło z worka. Reakcja prezydenta Dudy na kąśliwe uwagi Trumpa pogorszy wizerunek Polski pod rządami „zjednoczonej prawicy” i relacje z unijną Brukselą. Co się stało, już się nie odstanie: w Waszyngtonie znów zamajaczyło widmo polexitu.

Jeśli pominiemy frazesy, z przemówienia Dudy nie da się wycisnąć żadnego konkretu. Zakup dwóch baterii pocisków Patriot za wygórowaną cenę nie poprawi bezpieczeństwa Polski, bo według ekspertów do tego potrzeba co najmniej ośmiu takich baterii i stałej, a nie rotacyjnej obecności żołnierzy amerykańskich w Polsce, frontowym kraju Unii Europejskiej.

Czy i jak rozwinie się energetyczna współpraca polsko-amerykańska, dopiero się okaże. Jest za to pewne, że Polska pod rządami PiS idzie na zderzenie z Niemcami w kwestii gazociągu Nordstream 2. Należy o tej sprawie dyskutować, ale nie w Białym Domu, którego obecny gospodarz niedawno w Helsinkach pił z dzióbka prezydentowi Putinowi. Co gorsza, Duda nie odpowiedział na pytanie dziennikarki, jak ocenia stosunki amerykańsko-rosyjskie z polskiej perspektywy.

Mądra polska dyplomacja unikałaby zabiegania o ciekły gaz amerykański, droższy od rosyjskiego, kosztem antagonizowania naszego kraju z Niemcami, największym polskim partnerem handlowym. Polski prezydent nie żartowałby sobie, że chciałby, aby stała baza amerykańska w Polsce nazywała się Fort Trump, bo taki żart w obecnej napiętej sytuacji międzynarodowej nie przystoi europejskiemu mężowi stanu. Mądrzy doradcy polskiego prezydenta ostrzegliby go, że nie wiadomo, czy Trump dotrwa do końca kadencji, a jego deklaracje mogą się okazać warte funta kłaków.