PiS zabiera się za samorządność, ostatni bastion demokracji

Załóżmy, że wybory samorządowe będą uczciwe. Jeśli tak, to będą testem realnego poparcia dla obozu pisowskiego i jego przeciwników. Jest o co walczyć. Zwłaszcza że samorządy to ostatni bastion demokratycznej opozycji parlamentarnej. Słaby wynik PiS wzmocniłby opozycję w kolejnych wyborach.

Eurodeputowany Tomasz Poręba, mianowany szefem wyborczego sztabu PiS, oznajmił w Łodzi, że hasłem jego kampanii będzie slogan „Dotrzymaliśmy słowa w rządzie, dotrzymamy w samorządzie”. Brzmi złowróżbnie, bo „dotrzymanie słowa w rządzie” polegało dotąd politycznie na demolowaniu naszej demokracji konstytucyjnej, przesuwaniu Polski na margines UE i Zachodu i ograniczaniu praw obywatelskich.

Zapowiedzią tego, co będzie oznaczało pisowskie „dotrzymywanie słowa w samorządzie”, było obcięcie wynagrodzeń urzędnikom samorządowym. Poręba podkreślił, że warunkiem rozwoju regionów Polski jest współpraca samorządu z rządem.

Brzmi podobnie złowróżbnie. Istotą ustroju samorządowego jest właśnie wyjęcie samorządu spod bezpośredniej kurateli i interwencji rządu. W PRL mieliśmy taki właśnie fasadowy samorząd. Nie mógł zrobić niczego bez zgody PZPR. Teraz może dojść do likwidacji samorządności i przerobienia samorządów w pas transmisyjny partii Kaczyńskiego.

Aby PiS mógł dopiąć celu, musi wygrać jesienią w znaczącej części sejmików wojewódzkich i większych miast w naszym kraju, na czele z Warszawą. Dziś rządzi tylko w jednym sejmiku. Wygrana Rafała Trzaskowskiego w stolicy byłaby spektakularną porażką obecnej władzy. I na odwrót: wygrana posła Jakiego podcięłaby skrzydła jedynej dziś realnej sile niepisowskiej, czyli PO w przymierzu z Nowoczesną.

Ważnym elementem rozgrywki jest PSL, na którego wyniszczenie stawia PiS. Jeśli ludowcy Kosiniaka-Kamysza nie dadzą rady w wyborach samorządowych, polegną także w parlamentarnych. Jakie wyciągają i wyciągną z tego wnioski, zależy od wielu rzeczy, ale demokratyczna opozycja parlamentarna powinna ludowcom rzucić koło ratunkowe.

Co do lewicy, to realną szansę zaistnienia w wyborach jesiennych ma tylko SLD, który chyba żadnej pomocy politycznej od „liberałów” nie oczekuje.

A kiedy wybory będą uczciwe? Nie wystarczy, że nie będą sfałszowane. Dodatkowe warunki to swoboda kampanii wyborczej opozycji i równe prawa wszystkich konkurentów do dostępu do mediów publicznych kontrolowanych obecnie przez PiS. A także powstrzymanie się obecnej władzy od nękania opozycji i wywierania na nią presji propagandowej.

Co z tego wynika? Że licząca się opozycja ma już mało czasu, aby zadać sobie fundamentalne pytanie: kto, jeśli nie my, kiedy, jeśli nie teraz?