Czy Tusk boi się PiS?

Szef Rady Europejskiej nie ma powodów, by bać się PiS. To PiS ma powody, by bać się Tuska.

Dlatego rzecznik Mazurek – ta, która rozumie kopiących niewinnego człowieka za to, że jest w KOD – ogłosiła, że Tusk rejteruje przed Dudą jako kandydatem na drugą kadencję prezydencką. Nie wiem, skąd rzecznik Mazurek wie, że Andrzej Duda będzie kandydatem. Nie ma przecież oficjalnego błogosławieństwa prezesa Kaczyńskiego. Kaczyński będzie go trzymał na krótkiej smyczy, jak długo się da.

Są spekulacje, że w końcu wystawi nie Dudę, tylko swego pupilka Morawieckiego juniora, a może i kogo innego, bo przecież prezydent w epoce PiS to figura malowana, tak jak premier. Podlegają wymianie, jeśli taka będzie wola Kaczyńskiego. To on rządzi tak, aby uniknąć wszelkiej odpowiedzialności za decyzje, które podejmują jego figuranci. Całe odium ma spaść na nich.

W co gra Tusk, kiedy rzuca wyzwanie Kaczyńskiemu? W nic nie gra, bo jego rola w polskiej polityce jest symboliczna. Dla części obozu opozycyjnego jest mentorem, którego otacza nimb jedynego polskiego polityka mającego kontakty robocze z czołówką liderów Zachodu. I który z tej perspektywy patrzy na politykę polską.

Opowiedział o tym w głośnej rozmowie z red. Kajdanowiczem z TVN24. Media wychwyciły z tej rozmowy fragment o ewentualnym starcie Tuska w wyborach prezydenckich przeciw Kaczyńskiemu – mniej istotny i nieco drwiący, bo przecież w 2020 r. prezes PiS będzie miał 70 lat, jego elektorat negatywny raczej się powiększy, niż stopnieje, a z formą psychofizyczną może być gorzej niż obecnie.

Ważniejsze są bardzo trzeźwe i zarazem krytyczne uwagi Tuska o fatalnym bilansie dotychczasowych rządów PiS na płaszczyźnie międzynarodowej, sugestia, aby nie mylić krytyki działań obozu prawicy ze szkodzeniem Polsce, co jest ulubionym chwytem pisowskiej propagandy, oraz przypomnienie, że wygrana w wyborach nie daje mandatu na łamanie konstytucji i niszczenie praworządności.

Tusk przypomina, że „władza, która podporządkuje sobie w całości sąd, prokuraturę, policję, a także niezależne media, jest władzą, która bardzo szybko przekształci demokrację w kleptokrację. Czyli w rządy złodziei”. Kulturalnie przemilczał, że to już się u nas dzieje i że to właśnie ta władza chce z niego uczynić aferzystę, złodzieja i zdrajcę. Poradzi sobie z tymi kalumniami. Nie wiem, czy kiedykolwiek stanie jeszcze do wyborów w Polsce, ale na pewno umiałby przekonać do siebie znaczną część elektoratu, zwłaszcza tego umiarkowanego, „niesymetrycznego”, neomarksistowskiego.

Nic dziwnego, że stanął też po stronie tej opozycji parlamentarnej, która całkowicie lub częściowo zbojkotowała dziwaczne „zgromadzenie narodowe” z okazji 550-lecia polskiego parlamentaryzmu zwołane przez prawicę, która jednocześnie pozwala marszałkowi Sejmu łamać zasady debaty parlamentarnej, a prezydentowi naruszać ład konstytucyjny.

Nie sądzę, by Donald Tusk miał rzeczywiście zamiar stawać do wyborów prezydenckich. Jest dobrze zorientowany w aktualnym układzie sił politycznych. Wie, że jego porażka byłaby jeszcze większym szokiem niż przegrana prezydenta Komorowskiego.