Nadchodzą szamani i szarlatani. Kościół 2018

Tam, gdzie biskupi robią politykę, otwiera się w Kościele furtka dla szamanów i szarlatanów. Chodzi o rosnącą popularność tzw. zielonoświątkowców (ruchy pentekostalne).

Odważnie i racjonalnie mówi o tym w rozmowie z KAI ks. Andrzej Kobyliński, profesor katolickiej uczelni USKW w Warszawie. Czy któryś biskup znajdzie czas, by przeczytać i przemyśleć ten wywiad? Raczej wątpliwe, a przecież jak sprawy pójdą dalej w Kościele tak dziwacznie, to katolicyzm w Polsce zmutuje w jakąś półpogańską hybrydę tradycjonalizmu z szamanizmem z domieszką szarlatanerii i irracjonalizmu. I wielu księżom i wiernym to nie przeszkadza.

Przeciwnie, widzą oni w tym okazję do mobilizacji religijnej swych parafian. I to się liczy przede wszystkim, a nie spójność przekazu. Można więc „odnawiać się” i „odradzać” na stadionach, tańczyć i śpiewać jak na festiwalach w Opolu, tylko wznosząc ręce do nieba, ubogacać się świadectwami opętanych oczyszczonych przez egzorcystów albo cudownie uleczonych z raka lub wręcz wskrzeszonych z martwych (!).

W Lubiniu działacze ruchu przeciwko przymusowym szczepieniom agitowali pod kościołami za zgodą proboszczy, potwierdzoną przez biskupa legnickiego. To już szczyty nieodpowiedzialności duchownych, bo Kościół oficjalnie jest za życiem, a brak szczepień jest zagrożeniem życia. Pod dachy plebanii dotarły już pewno szarlatańsko-szamańskie brednie, że szczepionki wyrabia się ze spędzonych płodów ludzkich. Tylko czekać, aż wierni w takich parafiach usłyszą, że stoi za tym żydowski przemysł farmaceutyczny.

Szerzy się moda na egzorcyzmy, do których odbywania przybywa chętnych wśród kleru i świeckich. Na szczęście nie wszyscy polscy biskupi rzymskokatoliccy tolerują te implanty z religijności Trzeciego Świata w masową religijność polską.

Ks. Kobyliński ujmuje problem tak: „Religijność ruchu pentekostalnego pada na podatny grunt naszej polskiej pobożności ludowej. Nasz katolicyzm nie jest intelektualny czy biblijny. Jest w dużym stopniu nacechowany pobożnością ludową, tradycyjną. W konsekwencji większość naszych katolików łatwo przyjmuje różne treści, czasami szkodliwe i nonsensowne, głoszone przez ewangelizatorów z Afryki, Azji czy Ameryki Południowej”.

Biskupom nie powinno to być obojętne. Hybrydowa religijność to psucie chrześcijaństwa i wystawianie wiernych na szarlatańskie manipulacje psychospołeczne. Taka wspólnota wiary jest fałszywa i może być niebezpieczna i dla jej członków, i dla ich otoczenia. Dzieli ją cienka granica od sekty czarowników.

Jak tak dalej pójdzie, to ziści się pośrednia sugestia ks. Kobylińskiego, że w Polsce katolicyzm może nie przetrwać: „Coraz częściej katolicy w naszym kraju uważają, że należy przede wszystkim wielbić Pana Jezusa, pomijając kwestie doktrynalne. Czy katolicyzm przetrwa w przyszłości jako odrębna forma religijna? Może zostanie wchłonięty przez globalny proces pentekostalizacji?”. I że stanie się to szybciej, niż spodziewa się Kościół.