„Katolicka” partia PiS

PiS gorączkowo i nieudolnie zarządza kryzysem sondażowym. Nagle aresztowano byłego wiceministra z PO pod zarzutami korupcyjnymi. Media prorządowe obwieszczają, że nie ma żadnego kryzysu PiS – Waszyngton, bo właśnie podpisano wstępne porozumienie o zakupie przez Warszawę baterii Patriot.

A złotousta Beata Mazurek (która nie pochwala, ale rozumie, że patriotyczny młodzian skopał działacza KOD) prawi nam frazesy, że wybory wygrywa się ciężką pracą, a nie sondażami. I gładko przechodzi do spekulacji, czy większość wyborców chciałaby głosować na PO.

Wszystko, byle nie przyznać się do oczywistości: PiS zjechał w sondażu za „całokształt”. Jednych oburzyły pycha i bezczelność spod znaku: kto rządzącym zabroni. Innych odwracanie kota ogonem na odcinku praworządności i pozycji Polski w UE i na Zachodzie. Jeszcze innych – dociskanie kolanem ustawy antyaborcyjnej pod coraz silniejszą presją Kościoła. Sporą grupę mogło wkurzyć to wszystko na raz.

W sprawie zaostrzania aborcji PiS ma przeciwko sobie rosnącą grupę obywateli. Za tzw. kompromisem jest aż 75 proc. To sukces Kościoła i prawicy, bo udało im się przekonać obywateli do tak restrykcyjnych przepisów.

Tymczasem w rzeczywistości ,,kompromisem” można ewentualnie nazwać przepisy niemieckie. O ich przeniesienie do Irlandii zabiegają organizacje społeczne przed referendum w tej sprawie wyznaczonym na 25 maja. W Niemczech do aborcji się nie zachęca, ale prawa do niej się nie odmawia po spełnieniu określonych warunków.

Pani Mazurek dane sondażowe jednak nie zbijają z tropu. Nie po to jest wicemarszałkiem Sejmu i wciąż rzeczniczką PiS, by się nad nimi głębiej zastanowić politycznie. Bo po co? PiS to „partia katolicka”, a jej poglądy w sprawie aborcji są znane.

Mazurek dość dobrze nauczyła się już pisowskiej nowomowy.  Partia niby ,,katolicka”, poglądy niby znane, ale Kaczyński już raz się cofnął. Więc w istocie nadal nie wiadomo, czy PiS spowolni, przyspieszy, a może zatrzyma zaostrzenie.

Na zdrowy rozum polityczny, w obliczu sondaży i protestów,   powinni spowolnić, ale są zakładnikami autodefinicji przedstawionej właśnie przez Mazurek. A za nią kryje się polityka: coś za coś. Poparcie z ambon przed wyborami w zamian za zaostrzenie i inne przywileje dla Kościoła.

Partia katolicka jest przecież z definicji partią religijną, realizuje ideologię religijną bez względu na sondaże opinii i bez względu na fakty. Jakie są fakty dotyczące skutków ewentualnego zaostrzenia, można przeczytać tutaj.

Brutalne, lecz prawdziwe. Zwolennicy Kai Godek w Kościele i na prawicy o tym nie mówią.