Coraz puściej w kościołach: pod rozwagę premierowi marzącemu o rechrystianizacji
Sporo poniżej 40 procent spadła frekwencja na niedzielnych mszach świętych. Dane kościelne za rok 2016 to 36,7 procent, o 3,1 procent mniej niż rok wcześniej. Trend spadkowy utrzymuje się. Sekularyzacja społeczeństwa polskiego, i to już pod katolickonarodowymi rządami PiS, postępuje.
Ale są enklawy: poprawia się sprzedaż „Tygodnika Powszechnego”, ksiądz Adam Boniecki ma liczne audytoria. Tyle że ten typ katolicyzmu jest przeciwieństwem tego, który lansują obecny obóz władzy, popierające go media i część biskupów, księży i działaczy katolickich. W tym sensie sprawdzają się ostrzeżenia ludzi wierzących, że Kościół Rydzyka zagraża przede wszystkim Kościołowi Powszechnemu.
Mateusz Morawiecki ogłosił niedawno, że cieszyłby się z rechrystianizacji Europy. Załóżmy, że mówił szczerze, a nie pod episkopat, ojca Dyrektora i lud pisowski. Jeśli tak, to powinien się martwić sekularyzacją u wrót Polski. Dotyka ona ludzi młodszych i mieszkańców większych miast. I zachęcać nie do rechrystianizacji Europy, lecz do reewangelizacji samego Kościoła w Polsce.
Bo i u nas w ten sposób rozwija się proces, przez który przeszły społeczeństwa zachodnie w demokracjach europejskich. Sekularyzacja jest normą, a nie wyjątkiem w demokracji. Odpowiedzią na nią nie może być przymus wiary, tylko przekaz trafiający do współczesnych ludzi.
Ci, którzy chcieliby, jak nowy pisowski premier, cofnąć czas socjologiczny pod hasłem „rechrystianizacji”, poprawiają sobie humor przykładem USA. Tam kościoły chrześcijańskie i świątynie innych religii nie pustoszeją.
Owszem, ale trzeba pamiętać, że demokracja amerykańska dopuszcza całkowitą wolność religii i wyznania, na zasadach „wolnorynkowych”, a zabrania sojuszu ołtarza z tronem. Dzięki temu w USA nie doszło do wojen religijnych i upolitycznienia wiary, a w rezultacie do odwracania się ludzi od religii i jej instytucji na tym tle.
Tymczasem jednym z powodów sekularyzacji w Europie była długa tradycja podtrzymywania właśnie tego sojuszu, który konstytucja amerykańska od razu wykluczyła. Nie da się pogodzić wolności religijnej z wspieraną przez państwo dominacją jednego wyznania.
Morawiecki zapewne nie miał czasu zająć się poważnie tym tematem. Dołączył do polityków, którzy mówią ciepło o chrześcijaństwie niekoniecznie dlatego, że są praktykującymi chrześcijanami, tylko dlatego, że chcieliby zrobić z chrześcijaństwa element tożsamości europejskiej. Rechrystianizacja ma w ich rozumowaniu pomóc w powstrzymaniu ekspansji islamu w Europie.
Może to brzmi dobrze w uszach niektórych Europejczyków, ale jest problem: na siłę i odgórnie nie da rady przerobić ludzi na wierzących. Można ich najwyżej przymusić do religijnego konformizmu. W tym kierunku pewno chętnie by poszła pisowska prawica katolickonarodowa (choć niekoniecznie libertariańska). Lecz polska rzeczywistość podąża w kierunku dokładnie przeciwnym.
Komentarze
@Procenty:
3 punkty procentowe, a nie 3 procenty, o ile pamiętam. To duża różnica.
@przekaz trafiający do współczesnych ludzi:
Ja się absolutnie zgadzam, tyle że dla kilkudziesięciu procent jest to przekaz PiS. A dla wcale nie tak małego odsetka przekaz ONR.
Zresztą w tym zapewne tkwi sekret faktu, że spadło o 3 punkty procentowe, a nie 10, czy 20. I to, że Radio Maryja ma większy oddźwięk w polskim katolicyzmie niż Tygodnik Powszechny.
@USA:
Nie śledzę na bieżąco, ale nie tak dawno (2-3 lata temu) w zestawieniach najszybszej ateizacji społeczeństwa, USA znajdowało się w czołówce. Tak jakby nie było wolne od procesu, tyle że zaczął się on z opóźnieniem.
Cóź, przekonamy się z czasem.
No i „chwała Bogu”.
Normalni zaczęli bojkotować strukturę watykańską a nie wiarę.Tak sobie myślę,że lepiej póżno niż wcale.Tylko bezpośredniość bez wychodzenia z domu.
„…jednym z powodów sekularyzacji w Europie była długa tradycja podtrzymywania właśnie tego sojuszu, który konstytucja amerykańska od razu wykluczyła.”
Gdyby ta teza była prawdziwa, to we Francji proces sekularyzacji powinien być w głębokiej defensywie, tymczasem ma się całkiem dobrze. Z drugiej strony w Rosji sojusz tronu z ołtarzem się coraz bardziej zacieśnia, a wszystkie dane wskazują, że następuje „ureligijnienie” społeczeństwa. I to bynajmniej nie pod naciskiem Kremla, bowiem ta religijność czasami ostro występuje przeciw władzy, czego ostatnim przykładem była fala protestów przeciw filmowi „Matylda”.
Tak więc sekularyzacja ma zapewne inne źródła, niż sojusz tronu z ołtarzem.
„Coraz puściej w kościołach” – no to w redakcji „Polityki” – czołowym antyklerykalnym i
antychrześcijańskim tygodniku w Polsce, radość, strzelają korki od szampana. Wreszcie postępuje naprzód ta utęskniona laicyzacja, wreszcie ateiści wezmą za twarz tych paskudnych katolików, z których wkrótce pozostanie garstka. Cóż można powiedzieć? Ano chyba tylko to, co powiedział Voltaire, iż za jego czasów, ten „nikczemnik” Kościół wreszcie przestanie istnieć. No i nie przestał istnieć. Voltaire umarł, przeminął jak zeschłe liście w jesieni, dziś prawie nikt nie czyta jego kiepskich pseudofilozoficznych opowiastek a Kościół od tego czasu w skali światowej znakomicie się rozrósł, wzmocnił, rozszerzył swoje wpływy i nic nie wskazuje na to, by miał przestać istnieć w skali świata. Przeciwnie, każdy wzrost niestabilności pokoju na świecie (a żyjemy przecież na wulkanie), jedynie przysporzy Kościołowi wiernych, zwiększy się liczba wierzących w Boga. Wiosna Kościoła dopiero nadejdzie, dlatego radość ateistów jest przedwczesna.
Jezu, ma wiele źródeł, czy pan nie moźe doczytać do końca. Sojusz ołtarza z tronem opisuje zażyłe relacje władz świeckich z kościelnymi. Im bardziej zażyłe, tym bardziej lud się czuje wykluczony, a wierni zmuszani do akceptowania polityki, jaka om może nie odpowiadać. Dobrym przykładem fatalnych skutków tego sojuszu jest upadek włoskiej chadecji i przyjęcie we Włoszech cywilnych rozwodów wbrew apelom biskupów.
Cóż, Kościół w Polsce jest chrześcijański w nazwie i teorii oraz niechrześcijański w praktyce. Ponieważ większość z nas została kiedyś ochrzczona, formalnie jesteśmy katolikami, bez względu na późniejsze zachowania. Na szczęście formalna apostazja nie spotyka się już u nas ze śmiercią odstępcy. Jednak jest nadal kłopotliwa, by nie powiedzieć upierdliwa w swoim formalizmie, wielu agnostyków, ateistów czy konwertytów nigdy nie została wykreślona z ksiąg parafialnych. Dlatego Kościół może utrzymywać, iż 95 % Polaków to katolicy rzymskiego rytu.
Paradne jest to, iż spotkałem w Polsce niewierzących księży, którzy wykonują swój zawód dla ekonomicznego spokoju, jakiego nie ma obecnie osoba świecka. Urzędowy kościół „od zawsze” kręcił lody na współpracy z władzą, obojętnie jaka by nie była. Nawet z władzą, która odeszła po czerwcu 1989 roku.
Rzecz w tym, iż tamta władza trzymała nas, obywateli polskich, w kraju odmawiając wydania paszportów. Zmiana polityki paszportowej i możliwość prawie nieskrępowanej podróży po całej Europie i świecie, pozwoliła wielu Polakom zobaczyć państwa bez religijnej dominacji jednego wyznania. I ludzie zaczęli odchodzić od Kościoła. Zmniejszyły się też przychody z tacy. Ale u władzy znaleźli się także cywile, którym potrzebne było wsparcie hierarchii. I tak malejące wpływy z tacy, zostały zrekompensowane stałymi przychodami z budżetu. Episkopat ma kasę, a politycy wsparcie duchowieństwa niskiego szczebla, urabiających uczęszczających do kościoła wiernych na modę i potrzeby rządzących.
Pan nie czyta naszego tygodnika. Nie jest wcale antychrześcijański, bo wtedy nie rozmawialiby z nim hierarchowie tacy jak Kardynał Nycz czy biskup Pieronek, księża profesorowie, jak Grzegorz Ryś czy Alfred Wierzbicki i wielu innych. Jeśli jest antyklerykalny, to w tym, co w polityce kościelnej zasługuje na krytykę i w takim sensie, w jakim rozumni ludzie w Kościele uważają ateizm za szansę jego oczyszczenia się z błędów, grzechów i wpaczeń. Natomiast to prawda, że w chwili wielkich zagrożeń egzystencjalnych Kościół, w szerokim rozumieniu tego słowa, odnajduje w sobie siły samoocalenia, jak na przykład zakony żebracze piętnujące korupcję kleru. To w tym sensie ks. Tischner, dziś obiekt nienawiści prawicy katolickiej, mówił, że wiosna Kościoła dopiero przed nami. Ale na pewno nie miał na myśli antyoświeceniowych harcowników, ani antyewangelicznych księży partyjnych. Tak że proszę sobie darować inzająć tropieniem antychrześcijaństwa w mediach prawicowych i wielu kościelnych. Znajdzie pan tam dużo materiału do refleksji.
strzelają korki od szampana No bo jest się z czego cieszyć 🙂
ten „nikczemnik” Kościół wreszcie przestanie istnieć
Podzielam tę nadzieję. Cała nadzieja w… ludziach dobrej woli, którzy w końcu przejrzą na oczy jeśli chodzi o posługę, jaką oferują w tej chwili pastuchowie polskiego KK 🙂
zwiększy się liczba wierzących w Boga W którego boga ? Bo tych akurat jest całkiem wielu w obiegu. Nawet wśród chrześcijan, którzy wierzą w to samo bóstwo, sposobów na praktykowanie wiary jest tyle, że rosnąca liczba wierzących nie koniecznie musi oznaczać rosnącą liczbę katolików.
Polski KK to klasa sama dla siebie. Oby papież Franciszek żył jak najdłużej i robił swoje, a wtedy być może katolicyzm wyzwoli się od kuli u nogi, jaka jest polski KK, który powinien jak najszybciej odłączyć się od Watykanu, wybrać swojego papieża i zamknąć się we własnym gronie.
Mam szczerą nadzieję, że następny papież będzie kolorowy. Hehe, już widzę portret np. czarnego zwierzchnika w gablotkach przy wejściu do świątyni, nie mówiąc już o tradycyjnym „Módlmy się za…”
waldi
7 stycznia o godz. 18:34
Mówimy o Polsce w konkretnym czasie—teraz
Mój informator doniósł mi ,że w kościele w jego parafii , proboszcz zrobił straszną
awanturę bo naliczył 1500 osób w niedzielę na wszystkich mszach ,a zebrał tylko 400 podpisów pod wnioskiem o ustawie antyaborcyjnej —tej ostatniej.
Nie opisuje to całości ale świadczy ,że robak jakiś zalągł się gdzieś głęboko
i powoli konsumuje od środka ten owoc. A właściwie zżera fundament.
Frekwencja to tylko pozłotko.
@waldi
nie pastwij się na Voltairem – filozofem koleś, idąc tropem twego „rozumowania”
… zobacz ile kości zgniło nieomylnych papieży i teraz usycha w watykańskich lochach, zobacz jaki burdel w dzisiejszym Watykanie … kto czyta Jana Pawła II czy B52?
Ilu mamy dzisiaj papieży i który jest „nieomylny”?
Kim jest dla „świata” Francis… tyż papież?
U kogo posłuch ma „nieomylny” Franciszek?
Zawsze będą klienci jakiejś sekty zarządzającej strachem przed śmiercią, zawsze będzie zabobon panem dla części, zawsze będą kapłani czerpiący garściami z pasożytniczego życia w świecie ziemskich uciech i niezłej kasy.
Adam Szostkiewicz
7 stycznia o godz. 19:07
Szanowny redaktorze, w moim komentarzu nie wspominałem ani słowem o tygodniku Polityka, a wyłącznie o Kościele katolickim w Polsce i jego pasterzach. I podtrzymam to co napisałem, dodając jednak, iż spotkałem także duchownych, których można w każdym przypadku stawiać obywatelom za wzór. Jednakże ci księża nie ustawiają polityki Kk, a służą na najniższym stopniu tej instytucji. A ateistów nikt lepiej nie produkuje, aniżeli księża zadufani w sobie, przy pomocy podobnych sobie politykierów.
Chyba to prawda, co Pan Redaktor pisze o preferencjach polskich katolikow. W moim kościele (w Warszawie na Chłodnej) jak były tłumy, tak sa nadal. Ale mój kościół jest „tygodnikowy”:)))
@waldi
‚…wreszcie ateiści wezmą za twarz tych paskudnych katolików…’
Nie. Ateiści chcieliby, żeby KaKa dał im wreszcie święty spokój i przestał p…lić jak mają żyć. Chyba już jaśniej nie można.
Ci do długowieczności Kościoła, proponuję wziąć pod rozwagę koleje losów Hagii Sofii – zaczęła jako kościół, potem była meczetem, a obecnie jest muzeum. Amen.
@ Adam Szostkiewicz
” Im bardziej zażyłe, tym bardziej lud się czuje wykluczony, a wierni zmuszani do akceptowania polityki, jaka om może nie odpowiadać.”
Twierdzenie całkowicie fałszywe. Jeśli przez „lud” (to pojęcie jest archaiczne, dobre dla XIX wieku, nie dla XXI) rozumieć szerokie warstwy społeczne, to w dzisiejszej Polsce mają one różny status majątkowy, zróżnicowane wykształcenie, różny awans społeczny itd. Ten niby „lud” w zdecydowanej większości nie jest wrogo nastawiony do Kościoła katolickiego ani do zasadniczo niekonfliktowych stosunków państwo-Kościół. Dlaczego? Dlatego, że relacje między katolicyzmem a polskością są z historycznego i kulturowego punktu widzenia naturalne. Po prostu tak się w historii ukształtowany, i co ważniejsze, bez rozlewu krwi. W Polsce nigdy nie było najgorszego związku polityki z religią, jaki występował w państwach protestanckich (także w katolickiej Francji! – okresami) a wyrażał się formułą: czyja władza tego religia. W XVI- i XVII-wiecznej Anglii istniała religia oficjalna i Kościół oficjalny, który ściśle był podporządkowany świeckiej władzy monarszej lub parlamentarnej (zależnie od okresu). Wszystkie inne religie jako nieoficjalne były prześladowane nie przez Kościół, ale przez władzę świecką. W tych państwach bowiem religia oficjalna stanowiła dla władzy świeckiej ideologię, legitymizującą nawet najbardziej tyrańskie rządy np. takiego potwora, jakim był król Henryk VIII czy kalwińskiego ludobójcy jakim był Oliver Cromwell (patrz: jego ekspedycjakarna, Irlandia 1649-1653). W takim państwach jak Anglia (XVI-XVII) rzeczywiście można było mówić o polityczno-religijnym ucisku (gdy Cromwell umarł, mieszkańcy Londynu z radości tańczyli na ulicach, dość mieli jego polityczno-religijnego terroru). W Polsce nigdy czegoś takiego nie było i nie ma. Jeśli jest to tylko w zakłamanej politycznie poprawnej narracji, która każe twierdzić, że wszystko co złe, jest dziełem Kościoła katolickiego. Warto jednak bliżej zapoznać się z odkłamaną historią Europy Zachodniej, aby móc bystrym okiem zobaczyć polską rzeczywistość tę przeszła i tę współczesną.
http://przewodnikduchowy.pl/a/dlaczego-ludzie-odchodza-z-kosciola.php
W Polsce dochodzą i do tego jawne fakty kłamania i postępowania niezgodnego z fundamentami głoszonej religii przez tych co mają ja wyjaśniać i dotyczy to najważniejszych osobistości kościoła polskiego.
Dla czysto materialnych celów biskupi wsparli polityków kładąc cały swój autorytet na szali i materialne cele raczej uzyskali , ale autorytet całkiem stracili. Wierni teraz już wątpia w wygłaszane przez te autorytety religijne „prawdy” i księża i biskupi są coraz gorzej oceniani. Nie ma sensu chodzić do kościoła, który zamiast skupiać się na sprawach duchowych , jest tuba politycznej partii.
Panie redaktorze Szostkiewiczu, życzę Panu, redakcji „Polityki” i czytającym tygodnik życiowych pomyślności w arcy-symbolicznym 2018 roku, w Polsce i poza naszym krajem !!!
A teraz co do sedna sprawy, którą jest liczebność w corocznej statystycznej i in plus interpretowanej frekwencji we mszach w katolickich kościołach w Polsce.
Unikam stadnego udziału w teatrze kościelnym, bo wzorem ks. Wojtyły i jego nauczyciela ks. Wyszyńskiego, bo teraźniejsi, wszelcy księża i zakonnicy mówiąc do mnie i innych uczestników mszy niepoprawnie po polsku i stosują wyuczone
w szkołach seminaryjnych archaiczne metody komunikowania się miedzy nimi, dominatorami wiedzy, a mną i innymi, jako w ich mniemaniu, średniowiecznymi poddanymi.
Nie stosują dekalogu.
A sami sprzeniewierzają się nie tylko jego kanonom, ale w większości przeciwstawiają się biskupwi Rzymu, papieżowi rodem z Argentyny.
Polski Kościół katolicki szczyci się największa aprobata społecznego poparcia w państwach w Europie.
To jest socjologiczna interpretacja i manipulacja politologiczna, która potrafi wytłumaczyć rozgarnięty intelektualnie licealista z Polski.
Panie redaktorze, w Polsce materializmu Rydzyka i butności biskupa z Gdańska od danieli i biskupa z Łodzi i cichego prymasa POlaka z Gniezna, wobec opinii biskupów Pieronka i Nycza, edukacyjnego oddziaływanie „Tygodnika Powszechnego”, są niestety nadrzędne.
Tak, sekularyzacja w POlsce jest normą.
I nikt tego procesu ewolucji społecznej nie zatrzyma.
A tak na marginesie, w pasterkowych mowach do zebranych w polskich kościołach ludzi, ks. Gądecki i ks. Nycz, odważyli się w moim Poznaniu i w stolicy Polski nazwać sprawy bezpieczeństwa, jako mniej ważne, od otwarcia sie społeczności polskiej na ludzi w potrzebie, także przybyszów z poza Polski, Europy. Ze swiata wojen, przemocy i śmierci …
W internecie nadal są ich kazania …
Czy w Polsce nastanie czas bez wyznaniowej religijnej obłudy i hipokryzji ideologicznej niby-naczelnika Polski ob. Kaczyńskiego i jego podwładnych, teraz juniora ob. Morawieckiego i wszelkich zauszników politycznych, ekonomicznych ….
Brudzińskich, Ziobrów, Błaszczaków, Terleckich, Gowinów, Kur …..
Czy Jezus, symboliczny Jezus, faktycznie był uchodźcą i urodziła go matka Maria, a ojcem był Józef, obydwoje w ciągłej drodze do CELU ….!!!
Z poważaniem, Rakoczy
@waldi
W tym tygodniu na 33 msze, 10 intencji wolnych.
Np.
Wtorek
9 stycznia 2018
7.00 Za ++ ojca w rocz. śm., mamę i dziadków
7.00 Intencja wolna
7.00 Intencja wolna
18.00 Za ++ rodziców Emilię i Józefa
——
Parafia 7 tys dusz
W blokach 70% nie wpuszcza kolędy.
A propos polskiej religijności z różańcem w tle.
Casus poseł PiS Zbonikowski…
http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,22858959,msza-swieta-w-intencji-malzenstwa-posla-pis-lukasza.html
Tak wyglada wsparcie Rydzyka przez pisi rząd :
http://www.newsweek.pl/polska/polityka/lista-ojca-tadeusza-rydzyka-robi-wrazenie-radio-maryja,artykuly,421409,1.html
Tylko tak dalej, a religijność społeczeństwa polskiego spadnie do poziomu twardego elektoratu PiS.
Z drugiej strony, bardzo mnie dziwi dlaczego Watykan nie próbuje uciszyć politycznej dzialalności Rydzyka, czyżby czerpał korzyści materialne z tego ?
Po lekturze niniejszego postu, z glupia frant, przypomniala mi sie wypowiedz jakiegos zwariowanego naukowca, ze za million lat wschodu slonca nie powita czlowiek. Pierwsza z dwoch mysli jakie przebiegly mi przez glowe bylo to, ze od tego hipotetycznego miliona mozna od razu odjac dwa zera, co wynika zapewne z mojego wrednego, pesymistycznego usposobienia. Druga refleksja jaka pojawila sie byla ta, ze jezeli w tej przepowiedni jest szczypta prawdy, to kwestia fluktuacji w liczbie wiernych uczestniczacych w obrzadkach religijnych w rozlicznych swiatyniach swiata moze stracic powaznie na znaczenu.
P.S: Niech mi Pan wybaczy Panie Adamie ten moj „expansive mood” . Niedawno chcialem Pana zabrac w podroz miedzygalaktyczna, a teraz nekam takimi bzdetami. But that too shall pass.
Episkopat jakiś nieporadny jest. Gdyby miał swoją TV, to Morawiecki występował
by też u nich.
Macierewicz w każdy czwartek w Trwam,a po sumie w każdą niedzielę w TV
episkopatu.
Konkurencja dobrze robi. Zlecenia na szkolenia dla sędziów i policji byłyby po połowie.
W takim sensie kościół stałby się bardziej powszechny,bo na słowo Boże z episkopatu nie ma co liczyć.
Bp.Pieronek na marginesie i nie te lata..Nycz ma przechlapane po tym jak ks.Sowa ujawnił,że ma słabość do Tuska. Wygląda na zrezygnowanego.
Prymas Polak bez energii ,siedzi okrakiem i na dodatek skołowany i w strachu.
Nie ma wodza ,który by to poprowadził.
Chociaż po ostatnich informacjach o 75 mln ,które popłynęły do Torunia, jakiś malutki ferment
może się zdarzyć. Trzeba liczyć biskupów przy ołtarzu na miesięcznicy.
Tak sobie lekko kpię ,ale gorzko.
Morawiecki po tym jak zastał premierem ,od razu pojawił się na miesięcznicy.Pierwszy raz.
Dlatego o jakiejś szczerości w jego przypadku nie ma co mówić.
Manewruje w kierunku prezydentury i dlatego jego ścieżki trzeba analizować pod tym kątem.
I jak ta rechrystianizacja (boże święty, nawet słownik tego nie przyjmuje) miałaby się
w praktyce odbywać !?
Może , gdyby zacząć od początku ?
Tylko ,że może okazać się to trudniejsze od wyprodukowania miliona elektrycznych samochodów.
@ Waldi :
„„Coraz puściej w kościołach” – no to w redakcji „Polityki” – czołowym antyklerykalnym i
antychrześcijańskim tygodniku w Polsce”
Jestem w stanie wymienić kilka antyklerykalnych i nie tyle antychrześcijańskich co antykatolickich tygodników w Polsce, ale ciężko zaliczyć do nich Politykę….Widać , że Pan szanowny albo Polityki nie czytuje( nie mówiąc już o Nie czy Faktach i Mitach) albo umiejętność czytania ze zrozumieniem nie została Sz. P. dostatecznie wtłuczona do d…. w szkole…..
Dziękuję i pozdrawiam na nowy rok.
,,sojusz ołtaraz z tronem” czy ,,lud’to publicystyczne figury stylistyczne. Jak ciemny lud prezesa Kurskiego. Jego istnieniu może zaprzeczać tylko osoba żyjąca w zamkniętym świecie prawicowej ideologii. Przykłady historyczne nie mają tu nic do rzeczy. A jeśli już o historii mowa, to proszę nie zapominać’ że krwawych ekscesów religijnych w dawnej Polsce nie było m.in. dlatego, że państwo było słabe, a szlachecki naród silny i zainteresowany, by państwo było słabe, a Kościół nie miał wiele do powiedzenia, lecz dostarczał legitymizacji chorego systemu za cenę przywilejów i korzyści. A także o symbolicznym wieszaniu biskupów podczas powstania kościuszkowskiego, antysemickim prawoskręcie Kościoła w latach 30. czy antyklerykalizmie ruchu ludowego Witosa. Mnie chodzi o sytuacje współczesne, np. głęboki kryzys katolicyzmu i Kościoła w Hiszpanii na tle sojuszu biskupów z frankizmem. O współpracę Kościoła z państwem irlandzkim w tuszowaniu półniewolniczej pracy niezamężnych matek w instytucjach kościelnych i kryzysu pedofilskiego w tym Kościele, o powiązania części biskupów latynoskich z prawicowymi dyktaturami czy części kleru z nowym ustrojem zainstalowanym w Polsce po wojnie przy wsparciu radzieckim.
Panie Redaktorze wydaje mi się, że zjawisku, które Pan opisuje nie ma co przypisywać zbyt głebokich znaczeń. To tylko pewien objaw lenistwa, wygodnictwa, nażarcia no i rozluźnienia kontroli społecznej (mamusia i ciotki zostały hen, daleko w miejscowości ,,30 kilometrów od Lublina” więc nie ma kto wytknąć i upomnieć, że ,,ksiądz się o ciebie pytał) a nie jakieś głebszej refleksji filozoficznej, czy jak teraz wyrazu dezaprobaty dla postawy Kościoła wobec ,,dobrej zmiany”. W każdym razie ja bym się w tym nie dopatrywał. To nie to. Gdyby tak narastały akty apostazji w takiej proporcji – to i owszem. Procedura uciążliwa a i tak Kościół nie uznaje jej konsekwencji,co prawda ale jednak ZNACZĄCA – ,,wypisuję się”.
Ogromna część z tych ,,64%” co zostają w domu wcale nie odczuwa dyskomfortu wobec wspieranego przez kler nacjonalizmu, podziela jego nienawiści ideologiczne, czuje się ,,prawdziwymi Polakami” (czego katolicyzm jest główną przyprawą – katolicyzm w ich rozumieniu). 11.11 oni ,,chcom Boga” ale akurat w sobotę zryli się nie imprezie więc nie byli na mszy, podobają się im porządki ,,dobrej zmiany”, ,,rozumieją emocje” patriotów kopiacych w Radomiu, nie mogą patrzeć na ekologów w Białowieży bo u niego tacy blokowali przez 2 lata budowę obwodnicy no i czepiają się o palenie palstików.
Czy klerowi ten stan doskwiera? Nie sądzę – pustoszejące kościoły – przedstawią to jako opaczną interpretację danych i tyle. Nie jest tak źle – ,,98% Narodu to katolicy – o tu proszę bardzo ilośći urodzin – ilość chrztów…więc mówienie o problemach Kościoła to liberalne chciejstowo…” I imieniu tych ,,98%” będą ssać to co ssali, zgłaszać swoje potrzeby jako ,,ich”, rozwijają sieć swojego szkolnictwa, po 1989r stworzyli państwo równoległe żerujące na różne sposoby na (co raz bardziej teoretycznym) państwie realnym. Kościół jest jedyną instytucją zdolną w ciągu tygodnia zorganizować liczny ,,vox populi” (np. zebrać 1mln podpisów), dysponuje co roku aktualizowanymi danymi o ogromnej ilości mieszkańców tego kraju. Wobec nikłości społeczeństwa obywatelskiego oraz chronicznego deficytu zaufania społecznego w tym kraju nie ma liczącej się siły społecznej zdolnej przeciwstawić się temu kongolmeratowi kapitałowo-medialno-ideologicznemu. Stąd to prostytuowanie się polityków ,,liberalnych” wobec kleru, śluby kościelne ,,w trybie wyborczym” po 20 latach kościelnie nierejestrowanego pożycia, a umaluczkich klęcie na chciwego księdza przy wódce a potem chrzściny z konformizmu…
Tym co na Zachodzie doprowadziło do sekularyzacji to są podobne czynniki jak u nas ale do tego doszło PODGLEBIE INTELEKTUALNE, oświeceniowa myśl filozoficzna, która doprowadziła (przynajmniej) do wzrostu autonomii a wielu przypadkach samoświadomości jednostki. U nas czegoś takiego raczej zabrakło. Zresztą, autonomia jednostki w naszym postniewolniczym społeczeństwie nie jest artykułem pierwszej potrzeby – bardziej jest pożądany instynkt stadny bądź posłuszeństwa, stąd…
Nasz liberalizm ,,walkę” o idee liberalne – autonomię jednostki, pluralizm ideologiczny, polityczny czy religijny ograniczał do przedwyborczej umiarkowanej nawalnki werbalnej (celował w tym obóz tzw. lewicy) a po wyborach stał się raczej, zawsz nie denerwować plebanów, mieć ,,swojego postępowego księdza” niż powiedzieć coś buntowniczego, coś co się ,,nie spodoba Episkopatowi”. Wyzysk ekonomiczny – to i proszę bardzo ,,nie wolno krępować ludzkiej inicjatywy a warunki pracy jakie są wynikają z woli stron” ale gdy przychodziło do ,,pierdół” – praw prokreacyjnych, kwestii płci czy orientacji to ,,musimy brać pod uwagę różne wrażliwości i to, że polskie społeczeństwo jest konserwatywne”. Trudno by kler mając tak zabezpieczone ,,tyły” nie spróbował zagrać o więcej. Taka jest logika każdej korporacji – słupki muszą rosnąć. Stąd porzucenie ,,oględnego stylu” bpa. Pieronka (choć ów nigdy oględnością, podobnie jak inni jego koledzy się nie wyróźniał) na rzecz stylu Rydzyka. Kościół dał jawny akces do powstania wspólnoty nienawiści – w końcu NIKT nie zapytał faszystów 11.11 jakiego oni ,,chcą Boga” bo ich (Kościoła) Bóg raczej by nie przyłączył się do takiego pochodu. A może się mylę? Czy Kościołowi to zaszkodzi? Bynajmniej – władza swiecka zabezpieczy FORMALNE podstawy uroszczeń kleru po przez wymuszenie postaw konformistycznych a więc instytucja będzie trwać a puste kościoły? Widocznie struktura rozmieszczenia wiernych się zmieniła a więc trzeba dostosowć sieć parafii do nowych potrzeb po przez budowę nowych kościołów…
@Adam Szostkiewicz
7 stycznia o godz. 23:52
Panie Redaktorze argumenty – historyczne, które Pan przytacza są znane, sam ich używam ale tu (na szczęście) nie trafiają. Jeżeli pan spojrzy na tą listę występków Kościoła to widzimy, że są to występki (bądź popracie dla nich) EKSTREMALNE. A takich u nas do tej pory nie ujawniono. Czy tego nie było? Zapewne coś było ale nie skalę tego co na Zachodzie. Nie było bo komunistyczne władze patrzyły i tylko czekały na coś takiego. Dlatego nawet jeżeli coś się zdarzyło Kościół jako INSTYTUCJA systemowo nie mógł sobie pozwolić na pomoc w takim procederze. Dopiero ,,dobra zmiana” zaczyna tworzyć warunki do powstania czegoś takiego. Liberałowie zachowywali pełną hipokryzji ,,ślepotę” (łagodne kary, nie zauważanie przenosin na drugą stronę kraju) ale mimo wszystko trzeba było mocno uważać – ludzie jednak zrobili się bezczelni, ,,GW” tylko szczerzyła zębiska by opisać jakieś klesze ekscesy…Powoli wdrażany jest system, który wymusi postawy konformistyczne (choćby wśród pracowników budżetówki), sądownictwo jest sterowalne centralnie, kasa z budżetu płynie, za ,,nieobiektyne informowanie” przywali się knebel…pardon: kary. Jak to działa? Próbka już jest: rejestr pedofilów i przestępców seksulanych: ANI JEDNEGO KSIĘDZA tam nie ma…
cd. dopiero teraz powstają warunki do tego na co Pam w swojej argumentacji się powołuje ale na razie Suweren delektuje się ,,dobrą zmianą” ale małe sprytne móżdżki w Episkopacie i na Nowogrodzkiej pracują nad znacznie dalszymi projektami niż wpłynięcie na konto ,,500+” czy najbliższy występ Zenka.
Też uważam Politykę za pismo antyreligijne a zwłaszcza antykatolickie prowadzące metodyczną krucjatę przeciwko polskiemu kościołowi. Ale mniejsza z tym. Jej prawo, jako pisma o konkretnym profilu ideowym.
Co do statystyk, to Autor sam sobie je do własnych potrzeb nagina wiążąc te trendy z demokracją czy związkami „tronu i ołtarza”. Z dostępnych mi danych źródłowych wynika, że współczynnik wiernych uczestniczących co niedziele w Mszy Świętej systematycznie spada od 1981 roku (ok 50%), a więc od czasów zupełnie odmiennych od współczesnych. Było parę skoków i zrywów, zwłaszcza w pierwszym roku Stanu Wojennego, kiedy współczynnik wzrósł niemal do 60%, by już w następnym roku powrócić do stanu wyjściowego, czyli 50%. Parę wyraźnych spadków (takich o około 5%) można zauważyć w latach 1988-1990, potem 1992-1994, i w końcu w latach 2007-2009. Co ciekawe temu trendowi spadkowemu towarzyszy trend lekkiego i stałego wzrostu liczby wiernych przystępujących do komunii. Można powiedzieć, że ilość przechodzi w jakość, co wcale nie byłoby złe.
Spadek aktywności religijnej wiąże się raczej zawsze z bogaceniem się społeczeństw. W dawnych czasach klasy uprzywilejowane, jak szlachta były też dużo mniej religijne niż np. warstwy biedniejsze. Nie zapominajmy też, że pewien wpływ na te statystyki poziomu uczestnictwa może też mieć wielomilionowa emigracja, która ma skutki w coraz więcej obszarach społecznego życia. Np. w ocenia frekwencji wyborczej powinna być ona uwzględniania w wymiarze od 5 do nawet 10%. W niektórych zawodach, jak lekarze braki kadrowe osiągają już katastrofalny i niebezpieczny dla życia wymiar.
Natomiast wykorzystywanie tych trendów do bieżącej ideologicznej i politycznej rąbanki (np. w krucjacie przeciwko kościołowi) jest nadużyciem i manipulacją. Nawet jak obraz polityczny kościoła ma jakiś wpływ na te trendy, to raczej minimalny w porównaniu z innymi społecznymi i cywilizacyjnymi zjawiskami.
@ zak1953 7.01 o godz.18:58
Osobiscie nie zdarzylo mi sie spotkac niewierzacego ksiedza, ale wierze, ze zdarzaja sie takie przypadki. Od dawna intrygowaly mnie motywy sklaniajace mlodych mezczyzn do skladania slubow kaplanskich z rygorem celibatu. Jest rzecz jasna motyw oczywisty – „kto ma ksiedza w rodzie, tego bieda nie ubodzie”. Stendhal w „Czerwonym i Czarnym” przedstawia srodowisko seminaryjne, w ktorym chlopscy seminarzysci opowiadaja sobie jak to w koncu beda sie mogli najesc osiadajac na jakims probostwie. I nad takimi mozna sie nawet uzalic. Ale jest chyba tez ksiezowski gatunek karierowiczow marzacych o szczegolnej wladzy jaka moga uzyskac awansujac w hierarchii koscielnej. Sa tez pewnie ludzie, ktorym odpowiada koscielny styl zycia i prestiz, jakim niektore spolecznosci darza duchownych. Ci wybieraja kaplanstwo tak, jak inni kazdy inny zawod, nie przejmujac sie szczegolnie sprawa celibatu. W koncu sa tez tacy, ktorzy skladaja sluby kaplanskie w poczuciu misji do spelnienia. Wsrod takich zdarzaja sie swieci, ale rowniez inkwizytorzy.
Trudno oprzec sie wrazeniu, ze w polskim Kosciele dominuja zwykli materialisci i oportunisci. W naszych czasach juz nie chodzi o to, zeby sie najesc, ale miec wygodna plebanie, dobry samochod i nie zalowac sobie uciech zycia. Jak przy takiej postawie utrzymac autorytet wsrod owieczek? Dlatego mamy ten ostatni spadek dominicantes o 3 punkty procentowe.
Myślę, że premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który zapowiedział kilka dni temu potrzebę”rechrystianizacji” Unii Europejskiej, przydałaby się lektura biografii ks. prof. Józefa Tischnera, którą napisał Wojciech Bonowicz i wydał w Krakowie w Wydawnictwie ZNAK w 2001 r. Po tej lekturze pan premier M. Morawiecki zrozumiałby, że politycy w XXI wieku nie mają żadnego prawa mieszać się do katechezy i głosić dobrą nowinę. To zadanie osób duchownych. Pan premier powinien przeczytać też Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 r. ze szczególnym uwzględnieniem preambuły Konstytucji, w której ojcowie założyciele III RP napisali, że:
” W trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny,
odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie,
my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej,
zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna,
jak nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł,
równi w prawach i powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski,
wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu
i ogólnoludzkich wartościach,
nawiązując do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej,
zobowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponadtysiącletniego dorobku,
złączeni więzami wspólnoty z naszymi rodakami rozsianymi po całym świecie,
świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej,
pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane,
pragnąc na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie,
a działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność,
w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem,
ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej jako prawa podstawowe
dla państwa oparte na poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz,
dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot.
Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali,
wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi, a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej”.
Może warto zaapelować do Pana Premiera Mateusza Morawieckiego, aby preambułę tę zawiesił na ścianie swego gabinetu w KPRM.
Niech bowiem pamięta, że Konstanty Ildefons Gałczyński napisał, że:
Gdy wiele wiatr historii,
Ludziom jak pięknym ptakom
Rosną skrzydła, natomiast
Trzęsą się portki pętakom.
zak1953
7 stycznia o godz. 18:58
„spotkałem w Polsce niewierzących księży, którzy wykonują swój zawód dla ekonomicznego spokoju”.
Spotkałeś może jakiegoś „wierzącego” księdza ? Jeżeli tak, to co Cię przekonało o tym, że on jest wierzący ?
@lubat:
Większość to konformiści. Skoro agnostycyzm we Francji nic nie kosztuje, to z niego korzystają. Skoro religijność w Rosji jest w modzie, to są religijni.
W Polsce też po stronie religijnej bym ich szukał (nawiasem mówiąc, gdyby brać miarę uczestnictwa we mszach, to katolicy są już w Polsce mniejszością).
Nie wiem, czy Gospodarz ma rację mówiąc dokładnie o „sojuszu tronu z ołtarzem”, bo ja bym raczej powiedział, że rzecz w politycznym zaangażowaniu Kościoła, po stronie którą uważa się za opresywną. To może, ale to nie musi być władza.
Piszesz o Rosji i Francji, ale ja bym przypomniał, że w obu przypadkach Kościoły (katolicki we Francji, prawosławny w Rosji) poniosły dotkliwą karę za wcześniejsze zaangażowanie. O rewolucyjnej Francji (ale też o komunie paryskiej) się mówi; o rosyjskiej rewolucji może nawet więcej, ale o tej ostatniej się mówi trochę tak, jakby dokonali jej jacyś Marsjanie. Tymczasem tam jeszcze przed październikowym puczem Lenina dochodziło do spontanicznych napaści na cerkwie. I nie robili ich Marjsanie, tylko zwykli Rosjanie, którym długoletni ucisk (i sojusz z carem, związany też ze społecznym konserwatyzmem) dał się we znaki. Tak samo prześladowania Kościoła w czasie wojny domowej w Hiszpanii nie były skutkiem ateistycznej ideologii, ale wcześniejszego politycznego zaangażowania po stronie konserwatywnej i niereformowalnej prawicy (tu z podkreśleniem, że czasami ta prawica była w opozycji).
Nie chcę, żeby to zabrzmiało jako groźby pod adresem Kościoła. Nie mam takiej i chęci, i mocy. Ja tylko przypominam sobie różne przypadki z historii Kościoła, gdy bardzo wyraźnie wspierał on konserwatyzm (jak na moje rozumienie Ewangelii, można dodać, że wspierał go wypierając się Chrystusa). I zwykle kończyło się to krwawo.
@ Adam Szostkiewicz
Wyrażenia typu „lud” czy „sojusz ołtarza z tronem” nawet stosowane na użytek publicystyczny wymagają bliższego określania (jeśli już pomijamy ich ściślejsze definiowanie), w przeciwnym razie powstaje wieloznaczny bełkot, zamulający umysły, który ma się nijak do rzeczywistości.
Stwierdzałem tylko fakt – w dawnej Rzeczypospolitej nie było prześladowań religijnych, wynikających z zasady: czyja władza tego religia (cuius regio eius religio), której stosowanie tyle zła wyrządziło w Zachodniej Europie. Pan to potwierdza, wskazując na niektóre przyczyny takiego stanu rzeczy. Częściowo się z tymi zgadzam. Były również inne przyczyny, ale to temat na inną dyskusję.
Dodam, że symboliczne wieszanie biskupów podczas insurekcji kościuszkowskiej nie wynikało z nienawiści do Kościoła katolickiego, lecz z pobudek patriotycznych. Prymas Michał Poniatowski został potraktowany jako zdrajca a nie jako katolicki biskup. To istotna różnica.
@waldi
7 stycznia o godz. 20:53
„Dlatego, że relacje między katolicyzmem a polskością są z historycznego i kulturowego punktu widzenia naturalne”.
Kto ci waldi tak zrył mózgownicę, jaką bibułę podczytujesz przy piątkowym śledziu?
Poczytaj historię z dobrych źródeł.
Zacznij od „Beniowskiego” Słowackiego:
„Beniowski” – Juliusz Słowacki (fragm.):
” Polsko! jeśli ty masz zostać młodą
I taką jak ta być, co dzisiaj żyje,
I być ochrzczona tą przeklętą wodą,
Której pies nie chce, wąż nawet nie pije;
Jeśli masz z twoją rycerską urodą
Iść między ludy jak wąż, co się wije;
Jeśli masz zrównać się z podstępnym Włochem:
Zostań, czym jesteś — ludzi wielkich prochem!
Ale to próżna dla ciebie przestroga!
Ciebie anieli niebiescy ostrzegą
O każdej czarze — czy to w niej przez wroga,
Czyli przez węża i pająka swego
Wlane są jady. — Jesteś córką Boga
I siostrą jesteś Ukrzyżowanego.
Ciebie się żadna trucizna nie imie;
Krzyż twym papieżem jest — twa zguba w Rzymie!
Tam są legiony zjadliwe robactwa:
Czy będziesz czekać, aż twój łańcuch zjedzą?
Czy ty rozwiniesz twoje mściwe bractwa,
Czekając na tych, co pod tronem siedzą
I krwią handlują, i duszą biedactwa,
I sami tylko o swym kłamstwie wiedzą,
I swym bezkrewnym wyszydzają palcem
Człeka, co nie jest trupem — lub padalcem.”
Albo przerzuć choćby tę ściągę dla początkujących pasjonatów wiedzy jawnej i ukrytej:
„Od zarania dziejów Kościół dążył do supremacji władzy religijnej nad świecką. Cel był prosty: podporządkować władzę świecką Kościołowi by objąć niepodzielnie rządy dusz i wyłudzać kasę. Kościół zawsze będzie zwalczał silną władzę, bo od słabych, zmuszonych do szukania poparcia z ambony da się wyłudzić więcej. Polska była areną, poligonem tej walki. Niestety, w naszym przypadku wygrał ten Kościół. Za osłabienie państwa i podporządkowanie go temu Kościołowi zapłaciliśmy cenę straszliwą, najwyższą w Europie”.
http://www.eioba.pl/a/4c4f/rozbiory-polski-w-obliczu-manipulacji-kosciola-katolickiego
A propos Jezuitów, którzy dzisiaj rozwiazują inne prawdziwie polskie problemy duchowe, oto próbka w cyklu „rozmawiamy o wierze… poradnictwo duchowe”:
„masturbacja
Czy masturbacja to grzech?
Odpowiedź na to pytanie nie jest oczywista. Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK 2352) stwierdza stanowczo, że masturbacja jest aktem wewnętrznie i poważnie nieuporządkowanym. W celu sformułowania wyważonej oceny odpowiedzialności moralnej konkretnych osób (grzechu bądź nie) należy wziąć pod uwagę niedojrzałość uczuciową, nabyte nawyki, stany lękowe lub inne czynniki psychiczne czy społeczne, które mogą zmniejszyć, a nawet zredukować do minimum winę moralną. Dlatego też w pełni na to pytanie może odpowiedzieć jedynie spowiednik po zapoznaniu się z konkretną sytuają penitenta.
Wojciech Żmudziński SJ”
„Masturbacja
Wiem że jest to problem wielu młodych ludzi. Sam nie wiem czy jest to wielki grzech. Przecież jest to nałóg. Czy po każdym razie powinno się iść do spowiedzi?Wiem, że powinno się robić wszystko na Chwałę Pana a to masturbacja jest czymś zupełnie odwrotnym. Ale z jednej strony nie jest to złe ani dla naszego zdrowia ani też złe dla naszej psychiki wręcz przeciwnie. Masturbacja jest więc grzechem sama w sobie czy może grzechem jest uzależnienie od niej?
Proszę o szybką odpowiedź i pomoc bo czasami nie daję sobie z tym rady
Po pierwsze, jeśli pracujesz nad zwalczeniem tej słabości i regularnie przystępujesz do Sakramentu Pojednania, nie musisz za każdym razem opowiadać spowiednikowi o masturbacji. Jeśli natomiast zaniedbujesz pracę nad sobą w tej kwestii, powinieneś podczas spowiedzi wyznać, że zaniedbujesz pracę nad sobą w kwestii wyeliminowania z twojego życia tego nawyku. Warunkiem sukcesu w tej sprawie, jest nie skupianie się na masturbacji lecz poszukiwanie innych źródeł przeżywania satysfakcji – satysfakcji duchowej, satysfakcji z relacji z innymi, satysfakcji intelektualnej… Wyznawaj ten grzech na spowiedzi tylko wtedy, gdy z całą pewnością nie robiłeś nic, by z nim walczyć. Jeśli jest to nałóg, to dobrowolność czynu jest ograniczona, a przecież grzech jest dobrowolnym czynem. Grzechem będzie tu zaniedbywanie pracy nad sobą, nie robienie nic, aby z tego nałogu wyjść, a niekoniecznie sam czyn. Pozdrawiam
Wojciech Żmudziński SJ”
„masturbacja zalecona przez urologa
Witam,
Mam pytanie związane z masturbacją. Lekarz urolog stwierdził u mnie zapalenie prostaty i polecił, żebym się regularnie masturbował przez jakiś czas – twierdzi że dzięki temu będzie bakterie zostaną szybciej usunięte z prostaty i jąder.
Co zrobić w takiej sytuacji? jestem młodym człowiekiem (studentem) a dodatkowo kiedyś miałem problem z masturbacją.
Inną kwestią jest to, że masturbowałem się w celu pobrania badania nasienia i wszystko wskazuje na to, że będę musiał takie badania jeszcze raz (jeśli nie więcej) powtórzyć.
Prosiłbym o podpowiedź, jak należy ocenić moralnie takie sytuacje i co jako wierzący katolik powinienem zrobić.
„Mam pytanie związane z masturbacją. Lekarz urolog stwierdził u mnie zapalenie prostaty i polecił, żebym się regularnie masturbował przez jakiś czas – twierdzi że dzięki temu będzie bakterie zostaną szybciej usunięte z prostaty i jąder”.
Jeśli bakterie są przyczyną zapalenia prostaty, to należy zidentyfikować te bakterie. Lekarz urolog zna sposoby (np. badanie moczu, wymaz z cewki moczowej). Potem dobiera się odpowiednie antybiotyki i w ten sposób eliminuje bakterie. Aż dziw bierze, żeby urolog uważał, że masturbacja usunie bakterie z prostaty czy jąder. Przecież przy zapaleniu prostaty również sama cewka jest zainfekowana i podrażniona. W takiej sytuacji masturbacja byłaby właściwie dodatkowo działaniem masochistycznym. Albo zatem urolog jest niekomptetny, albo sobie żarty stroi.
„Inną kwestią jest to, że masturbowałem się w celu pobrania badania nasienia i wszystko wskazuje na to, że będę musiał takie badania jeszcze raz (jeśli nie więcej) powtórzyć”.
A po co to pobieranie nasienia? Czemu to ma służyć? Chyba nie jest to badanie służące ratowaniu życia? Jeśli nie, to znaczy, że nie jest ono konieczne. A zatem, można z niego zrezygnować.
Pozdrawiam,
Marek Blaza SJ”
Adam Szostkiewicz
7 stycznia o godz. 23:52
Jestem pod wrażeniem tego komentarza. Jak widać Kościół katolicki w Polsce oraz powszechny jako całość, sumiennie zapracował na spadek liczby wiernych uczęszczających na msze do kościołów. Czy to oznacza drastyczny spadek ilości osób wierzących? Myślę, że nie do końca. To może oznaczać przede wszystkim wzrost liczby wierzących, którym urzędowy kościół nie jest potrzebny do kontaktu z Bogiem, ludzi poszukujących nowej formuły tej więzi. Wystarczy spojrzeć na przedstawicieli kościoła urzędowego, ich zachowania i wypowiedzi. Buta i arogancja pastuchów, a nie duchowych pasterzy, liczenie kasy i manifestacja majątkowej, a nie duchowej potęgi, są coraz lepiej widoczne dla wiernych, którzy często tylko przez skromność i pokorę nie rzucają oskarżeń w twarz swych pasterzy. Wybierają raczej swoją nieobecność. Być może Kościół uwierzył w likwidację dotyczących go tzw. kompromatów przez generała Kiszczaka i jego służby. I chociaż od ustrojowej zmiany minęło prawie 30 lat, to żyje jeszcze część ludzi, którzy z racji urzędowego nadzoru na Kk posiadają wiedzę (chociaż może już nie dokumenty) o rzeczywistych relacjach Kościoła i państwa. Sam Kościół swoje archiwa trzyma pod zamknięciem i pewno jeszcze przez długi czas ich nie udostępni. To zresztą stara praktyka tej instytucji.
@Andrzej 52 …Z drugiej strony, bardzo mnie dziwi dlaczego Watykan nie próbuje uciszyć politycznej dzialalności Rydzyka, czyżby czerpał korzyści materialne z tego ?
Przypuszczam ze tak ….Dziwnym trafem zadnego polskiego dziennikarza nie zainteresowalo co sie stalo z MLD ZL ktore uzyskal polski KRK dzieki zlodziejskiej Komisji Majatkowej…
Współczynnik podawany przez ISKK jest powszechnie nierozumiany albo rozumiany źle, czemu się zresztą nie dziwię. Lepiej posługiwać się prostszymi wskaźnikami, jak liczba obecnych (9,8 mln, chociaż może być mniej, bo ISKK nie podał jeszcze liczby ochrzczonych), 25% obywateli.
Od zawsze uważałem Pana Redaktora za jednego z najlepszych komentatorów sprawy Kościoła Katolickiego w Polsce, dlatego gdy niecały rok temu napisał Pan inny artykuł na blogu dotyczący tej samej sprawy, czyli stopniowego opuszczania przez wiernych Kościoła , napisał Pan do mnie, oczywiście nie dokładnie tymi słowy, że Kościół nie takie historie przetrwał to i tę zawieruchę przetrwa itp. Ale czy nam w rozmowie chodzi o to, żeby Kościół „jakoś przetrwał”? Jako co – jako jakaś forma przetrwalnikowa, jak we współczesnej Francji? Przecież chyba zgoda co do tego, że jedyną sensowną, perspektywiczną drogą dla chrześcijaństwa w Polsce jest ekumeniczny uniwersalizm J.P II , linia cudownego ks. Tischnera itd. Podałem wtedy przyczyny stopniowego odchodzenia ludzi od Kościoła, te, które Pan Rad. powyżej wymienia. Za cyniczny romans z władzą, zwłaszcza taką władzą, społeczeństwo nie daruje Kościołowi, za całkowite zerwanie więzi z młodzieżą, brak jakiejkolwiek atrakcyjnej oferty dla młodych ludzi i tych najmłodszych K.K zapłaci ogromną cenę jeszcze później. To nie są jakieś zbyt skomplikowane analizy, to jest dość łatwo zauważalne. Nie chciałbym mieć racji w tej dyskusji, niech mi Pan wierzy. Uważam, że Kościół jest w Polsce bardzo potrzebny, jego mądry, a nie kunktatorski zachowawczy głos ta ciągła gra co się opłaca a co nie. Polacy cenią odwagę, za to chętnie odpłacają sympatią, tego hierarchowie nie prezentują , no może poza nielicznymi. Księdzu Bonieckiemu nie wolno znów publicznie się wypowiadać, biskupa Pieronka znaczna część episkopatu uważa za mniej lub bardziej szkodliwego, lekko zakręconego oszołoma, a przecież kiedyś to był główny nurt myśli naszego Kościoła.
Zdjęcie z dziś, jeszcze świeżutkie – czekam pod plebanią mojej parafii po zaświadczenie dla przyszłego ojca chrzestnego, zaglądam na mszę (w kaplicy, w tygodniu kościół jest zamknięty, z powodu małej ilości wiernych) a tam 3 mocno zaawansowane wiekiem staruszki… Jak dla kogo ale dla mnie to wymowny, bardzo smutny obrazek.
Bez obrazy, ale zastanawiam się, czy lubiany i szanowany przez mnie TP jest rzecznikiem jakiegoś realnego nurtu w Kościele, czy raczej pudrem znieczulającym dla wrażliwszych wierzących.
Mamy dziś sytuację, w której zespolona z Kościołem władza dezinformuje, lży i zastrasza ludzi, lekceważy umowę społeczną i wpycha cały kraj w swoje prywatne konflikty.
Nie widzę żadego hierarchy, który nazwałby to po imieniu. Nie marzę nawet o napiętnowaniu tych działań, robionych w imię i na rachunek katolicyzmu!
Jeśli tzw. Kościół otwarty wogóle istnieje, to właśnie teraz powinien głośno nam się objawić.
dezerter83
8 stycznia o godz. 8:25
Codzienne zachowanie i relacje z ludźmi.
kruk
8 stycznia o godz. 2:15
Nie sprawdzałem zawartości archiwów IPN dostępnych w internecie, a dotyczących Kk. Wg mojej wiedzy w archiwach warszawskich IPN winny znajdować się opracowania MSWiA dotyczące alumnów seminariów duchownych w Polsce. Można powiedzieć, iż były to socjologiczne opracowania dotyczące każdego rocznika wstępujących do Wyższych Seminariów Duchownych. Obejmowały m.in. informacje o pochodzeniu społecznym, zainteresowaniach, wynikach nauczania oraz motywacjach rozpoczęcia nauki w seminarium, zarówno w ujęciu całościowym jak i w rozbiciu na diecezje. Dla kogoś o zacięciu naukowym niezły materiał do pracy doktorskiej i habilitacji.
Kościół Rydzyka zagraża Kościołowi Powszechnemu. Ale nie PiS-owi.
A propos polskich biskupów katolickich … tak niedawno to było…
„Mogła to zrobić każda kurwa zza Żelaznej Bramy”.
„Aleksander Świętochowski pisał: „Nigdy i nigdzie nie było tylu przedajnych biskupów” – mając na myśli hierarchów polskiego Kościoła, znajdujących się na służbie obcych dworów u schyłku I Rzeczpospolitej. Ocenę tę potwierdzają „teczki”, odkryte w zdobytej przez powstańców podczas insurekcji ambasadzie rosyjskiej. Wacław Tokarz pisał o tych materiałach jako o dowodach „systematycznej i długiej pracy poselstwa rosyjskiego nad znieprawieniem dusz w Rzeczypospolitej”. Oto np. biskup Sierakowski skarżył się w liście do Osipa Igelströma (od końca 1792 r. był on naczelnym wodzem wojsk rosyjskich stacjonujących w Polsce, a w latach 1794-97 ambasadorem moskiewskim w Rzeczpospolitej), że chociaż jest pierwszym aktywistą konfederacji targowickiej, pomija się go w awansach. Biskup Massalski rekomendował swojego podopiecznego biskupa Józefa Kossakowskiego jako szczerze przywiązanego do Moskwy. Szwedzki poseł w Warszawie Johann Christopher Toll donosił 3 maja 1794 r.: „Mówi się powszechnie, że w papierach rosyjskiej ambasady znajduje się dużo danych, które w obecnej sytuacji mogą skompromitować wiele osób i dać powód do nowych aresztowań”.
Kossakowski, Poniatowski, Massalski
9 maja 1794 r. wokół ratusza warszawskiego zebrał się kilkutysięczny tłum, do którego przemawiał sekretarz Hugona Kołłątaja Kazimierz Konopka, nawołując do powieszenia zdrajców. Istnieją przypuszczenia, że była to akcja zorganizowana przez Kołłątaja, skądinąd księdza i jednego z najwybitniejszych umysłów tej doby. Przygotowane były żądania (wśród nich powieszenia zdrajców), które w obecności tłumu przekazano prezydentowi Warszawy Wyssogocie Zakrzewskiemu. Nie wiadomo, z jakiego powodu dokonano takiego wyboru, ale spośród dużej grupy aresztowanych wyselekcjonowano cztery osoby, wśród nich biskupa inflanckiego Józefa Kossakowskiego (1738-1794), i przewieziono z wieży prochowni do ratusza. Więźniowie przejść musieli przez szpaler uzbrojonego w kosy, piki i szable tłumu. „Biskup Kossakowski ze spuszczonymi oczami, nachylony przechodził szeregi ludu”.
Na parterze ratusza odbył się sąd w towarzystwie podnieconego ludu, który zaglądał do sali przez okna. Proces trwał zaledwie trzy do czterech godzin. Zarzut pierwszy mówił, że oskarżeni „zupełnie i całkowicie na usługi potencji zagranicznej obcej rosyjskiej zaprzedali się”, a niektórzy z nich pobierali od dworu rosyjskiego pensje. Znaleziono kwity podpisane przez biskupa Kossakowskiego, że wziął od ambasady rosyjskiej za kwartał w 1789 r. 750 czerwonych złotych i w 1790 r. za kwartał 750 złotych. Kolejne oskarżenie głosiło, że przystąpił do konfederacji targowickiej na Litwie, trzecie, że był współsprawcą sejmu grodzieńskiego i przyczynił się do drugiego rozbioru Rzeczpospolitej, zarzut czwarty oskarżał postawionych przed sądem o bezprawne przywłaszczenie sobie różnych tytułów w Rzeczpospolitej, a piąty powtarzał innymi słowy zarzut pierwszy. Na koniec ogłoszono wyrok, skazujący wszystkich obwinionych na śmierć przez powieszenie. Wyrok odczytany został ludowi, który zareagował entuzjazmem i oklaskami.
Powieziono następnie Kossakowskiego do kościoła Bernardynów, aby zdjąć z niego święcenia kapłańskie. Kiedy prowadzono go do szubienicy, tłum szarpał go, bił, pluł na niego, zdzierał z niego odzienie, ale biskup na to nie reagował. Krzyczał za to przez całą drogę, że obok niego zawisnąć powinni inni. Wspominał biskupa płockiego Szembeka, biskupa poznańskiego Okęckiego i prymasa Polski Michała Poniatowskiego. Niektórzy twierdzą nawet, że domagał się powieszenia króla. Kiliński utrzymywał, że biskup był w szlafroku, ale dzielnemu szewcowi nie bardzo można wierzyć. Źródła natomiast zgodnie przyznają, że pod szubienicą rozebrany został do samej tylko bielizny. Kitowicz twierdzi, że brudnej. Kat nałożył biskupowi szelki i podciągnął go pod szubienicę, gdzie założył mu na szyję stryczek. Reakcją tłumu, czy raczej tłuszczy, na dokończenie dzieła były śmiechy, wiwaty, wystrzały, brawa, okrzyki „Vivat!” i „Niech żyje rewolucja!”. Nieznajomi mieli padać sobie w ramiona i serdecznie się ściskać.
Biskup inflancki poza tym, że był zdrajcą, był też działaczem oświeceniowym. Napisał dwie powieści, w których zachęcał do modernizowania Polski i jej upodobnienia do Europy. Opiewał reformę szkolnictwa i głosił potrzebę edukacji ludu. Należał do mniejszości wychodzącej poza wąskie horyzonty myślowe sarmackiego zaścianka. Ale…
Za zdrajcę lud Warszawy uważał również królewskiego brata, prymasa Polski Michała Poniatowskiego (1736-1794). Stanisław August przerażony pisał do Kościuszki, że na ulicach stolicy słyszy się piosenkę, w której padały słowa: „my krakowiacy nosiem guz u pasa, powiesiem sobie króla i prymasa”. W liście rosyjskiego ambasadora (w latach 1792-93) Jakoba Johanna Sieversa do Igelströma prymas zaliczony został do ludzi „niezłomnie wiernych” Imperium. Igelström podobnie pisał o nim do carycy, stawiając go na równi z Józefem Kossakowskim. Michał Poniatowski nie tylko zgłosił akces do targowicy, ale też pierwszy zachęcał do kapitulacji króla. W październiku 1793 r. spotkał się z Fryderykiem Wilhelmem II i krążyły plotki, że stał się teraz zagorzałym stronnikiem Prus.
W nocy z 27 na 28 czerwca 1794 r. przed pałacem prymasa postawiono szubienicę. Jej widok, mówi jedna z wersji opowieści, miała przyprawić prymasa o takie przerażenie, że umarł. Inna powiada, że rodzina królewska w zaistniałej sytuacji postanowiła ułatwić krewnemu godną śmierć i podała mu truciznę. Lud warszawski podsumował to wierszykiem: „Książę prymas zwąchał linę, wolał proszek niż drabinę”. Mówi się na przykład o tym, że król dał zażyć bratu tabaki, od której ten umarł w kilka dni, albo że zjawił się u niego Kościuszko z dowodami zdrady i zostawił mu truciznę, którą ten zażył. Po Warszawie krążyła też pogłoska, że książę prymas uciekł, więc wystawiono jego zwłoki na widok publiczny. Twarz zmarłego była bardzo obrzękła, wobec czego przykryto ją zieloną chustą, jednak unieść mógł ją każdy odwiedzający. Jak pisze Rymkiewicz: „Mogła to zrobić każda kurwa zza Żelaznej Bramy”.
Kolejnym agentem, ukaranym śmiercią, był biskup wileński Ignacy Massalski (1727-1794), powieszony 28 czerwca. Rankiem tego dnia pod pałacem, w którym był więziony, pojawiło się pospólstwo, którego liczbę oceniano na od kilkuset do kilku tysięcy. Straż w obliczu napierającego tłumu dała drapaka i lud stolicy wdarł się do więzienia. Pierwszym, na którego natrafiono, był biskup chełmiński Skarszewski (potem prymas Polski od 1824 r.), którego zostawiono w spokoju. Jedna wersja tego wydarzenia mówi, iż jeden z ludzi, którzy wpadli do celi, odezwał się w jego obronie, że to przyzwoity człowiek i by go nie ruszać. Druga wersja powiada, że kiedy wleczono go na szubienicę, biskup wykupił się oprawcom pieniędzmi, które miał przy sobie. Biskupa wileńskiego natomiast wzięto bez gadania, bo był najsłynniejszym z moskiewskich jurgieletników. Massalski się opierał, więc go bito pięściami po głowie i poganiano. Że nie było pod ręką sznura, więc powieszono go na końskich lejcach od stojącego w pobliżu wozu.
Tyle książka Rymkiewicza o wydarzeniach w 1794 r. Ale przecież agentów Moskwy wśród elit Kościoła było znacznie więcej.” (…) DŁ
Nie wykluczałbym powtórki z rozrywki – gier i zabaw ludu polskiego.
W kazdym badz razie jutro w Bruxeli zaczyna sie rechristianizacja Europy. Ten moment jest historyczne.
@snakeinweb:
Uczestnictwo we mszach świętych stopniowo spada, ale jest to zwykle ok. 1 pp. W tym roku 3pp. (Wzrost spadku: 300% 😀 )
Oczywiście nie wiem, czy to kwestia polityki, czy przypadkowa zmiana — trzeba poczekać ze 2-3 lata, czy ta tendencja się utrzyma, czy okaże się, że to jednorazowy błąd w badaniach.
Nie wiedząc, obstawiałbym, że polityka ma tu swój udział. Także zwracając uwagę, że ona wcale nie jest taka „bieżąca”, bo o złych liberałach u władzy, to słyszałem chyba z 5-8 lat temu na mszy… A o traktowaniu Kościoła jako swoistego arcypodmiotu w Polsce, któremu należy się więcej i lepiej niż innym właściwie słyszy się od zawsze.
@dezerter83:
Wiesz, czytałem kiedyś ks. Obirka. Wiem, że odszedł z Kościoła… Ale w nim był. I pisząc o ateizmie, pisał właśnie jako o obcym, niezrozumiałym fenomenie. Podkreślam: obcym, ale nie wrogim. Czymś, co próbuje (i czego nie potrafi) pojąć.
Obstawiałbym, że wierzących* jest więcej, ale rzadko potrafią to przekonująco pokazać.
*) Choć przypomina mi się jeszcze ks. prof. Hryniewicz, który mówiąc o nadziei powszechnego zbawienia, wyraża pewien żal, że wciąż mówi się o wierze, tymczasem nadzieja i miłość są równie ważne w religii. Dlatego, pytając o księży-prawdziwych chrześcijan trzeba pytać nie tylko o wierzących, ale także o pełnych nadziei i miłości. (Swoją drogą, wszystkie gromy na „nie uznających Boga” w Biblii nie dotycząc niewierzących, bo ateistów wtedy nie było, ale wierzących, którzy tej wiary na praktykę — w tym nadzieję i miłość (choć to tylko NT) — nie przekładają).
zak1953
8 stycznia o godz. 20:57
„Codzienne zachowanie i relacje z ludźmi”.
1. Wydaje się, że nie uwzględniłeś tego, czego na temat uzewnętrzniania wiary w życiu mówi Biblia – jedyny rzetelny miernik prawdziwości wiary.
Poleganie na własnych odczuciach w tej kwestii, może prowadzić do rozczarowań. Dlaczego ? Ponieważ wiele osób niewierzących, w swoim codziennym zachowaniu i relacjach z bliźnimi, także przejawia ujmujące przymioty.
Warto więc wiedzieć, czym naprawdę jest wiara – w sensie biblijnym. Nie ogranicza się ona do przekonania, że Bóg istnieje. Miliony ludzi wierzy w Niego, a mimo to rozmyślnie dopuszcza się złych postępków. Taka wiara przypomina fałszywe pieniądze — na pierwszy rzut oka wydaje się autentyczna, ale w gruncie rzeczy nie przedstawia żadnej wartości.
Prawdziwa wiara jest czymś o wiele głębszym. Apostoł Paweł napisał: „Wiara to nacechowane pewnością oczekiwanie rzeczy spodziewanych, oczywisty przejaw rzeczy realnych, choć nie widzianych” . W innym przekładzie wyrażono to następująco: „Wierzyć (…) to znaczy być przekonanym o rzeczywistym istnieniu tego, czego się nie widzi” (Biblia Warszawsko-Praska).
A zatem osoba, która wierzy w Boga, wierzy w spełnienie Jego obietnic — jest tak pewna, że się urzeczywistnią, jak gdyby już to nastąpiło. Jest też przekonana, że duchowe rzeczy są realne, chociaż pozostają poza zasięgiem naszego fizycznego wzroku.
2. Żaden niedoskonały człowiek nie rodzi się z wiarą. Nie potrafimy wzbudzić też jej w sobie, jedynie siłą własnej woli. Przymiot ten nie rozwija się też samoistnie — jest wynikiem oddziaływania ducha świętego na podatne serce. W Galatów 5:22 czytamy: „Owocem ducha jest [między innymi] (…) wiara”.
Ponieważ wiara nie może się zrodzić bez działania ducha świętego, zachodzi pytanie: Komu Bóg gotów jest udzielić swego ducha ? Biblia odpowiada: Tylko tym ludziom, którzy pragną wykonywać Jego wolę.
Czy księża katoliccy zaliczają się do tego grona ? Niestety, nie. Dlaczego ? Ponieważ – jak powszechnie wiadomo – należą do organizacji religijnej, która powstała w IV wieku tylko dzięki sojuszowi tronu z ołtarzem. Kościół katolicki już ponad 17 wieków, starannie pielęgnuje tradycję podtrzymywania właśnie tego sojuszu – o czym napisał też Gospodarz.
W Biblii takie działanie jest wielokrotnie potępione. Na przykład w Jakuba 4:4 gdzie napisano:
„Czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem jest nieprzyjaźnią z Bogiem? Jeżeli więc ktoś zamierzałby być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga”.
po katolicku, na kolanach i do ust
Czy to nie jest przypadkiem porada dla księży nie objętym rejestrem Ministerstwa Sprawiedliwości ?
@dezerter83:
I na co mi przychodzi? Muszę bronić Kościoła Katolickiego, a dokładniej jego kapłanów…
Nie, nie każdy ksiądz pielęgnuje tradycje sojuszu tronu z ołtarzem. A nawet ci, którzy tak czynią, nie czynią tego przez 1500-letnie dziedzictwo Kościoła Katolickiego, jako takiego; ale przez zgodę na współczesną kulturę religijną i ustrojową w Polsce; uznając ją za zgodną z tradycją apostolską.