Bilet Waszczykowskiego, czyli RP w ONZ. Trzy uwagi

Polska pod rządami PiS rozpoczęła dwuletnią kadencję w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Propaganda pisowska przedstawia to jako zdarzenie historyczne, tak jakby Polska była niestałym członkiem Rady po raz pierwszy w dziejach i dzięki wysiłkom dyplomatycznym ministra Waszczykowskiego. A jak jest naprawdę?

1. Polska była niestałym członkiem RB sześciokrotnie. Ostatni raz 20 lat temu, za prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, co naturalnie minister Waszczykowski przemilcza. Została wybrana niejako z rozdzielnika – jako reprezentant naszej części Europy, gdy jedyny konkurent, Bułgaria, wycofał się z rywalizacji o głosy członków ONZ.

W tej sytuacji wybór Polski był formalnością i nie ma co go przedstawiać jako wielkiego sukcesu. Chyba że rozpaczliwie go potrzebuje na arenie międzynarodowej pisowski rząd i sam minister.

Waszczykowski przemilcza też fakt, że wcześniej występowała pod szyldem PRL i pod tym szyldem udzielała się w oenzetowskich siłach pokojowych. To oznacza, że PiS nie przemyślał swego stosunku do zagadnienia ciągłości państwa polskiego. A to naraża nas na kolejne konflikty, czego przykładem wznowienie przez PiS roszczeń reparacyjnych względem Niemiec.

2. PiS odcina się od PRL i od III RP w każdej dziedzinie polityki państwowej. Po transformacji ustrojowej polityka współpracy z ONZ była kontynuowana. Tylko na prawicy szydzono z ONZ w stylu Trumpa, że niefektywnie przejada ogromne sumy ze składek państw członkowskich. Ale punkt widzenia zależy wiadomo od czego.

Choć PiS stroi się w kostium konserwatywno-prawicowy, gdy doszedł do władzy już ogłasza, iż zdobył bilet do centrum polityki światowej. ONZ nie jest już kolosem na glinianych nogach, zdominowanym przez lewicowych kacyków, tylko kuźnią idei, do której znaczący wkład chce wnieść pisowska Polska.

3. Ale czy wniesie? Waszczykowski ogłasza, że chce, by Polska czuwała w RB nad prawem międzynarodowym. Lecz zarazem pisowska Warszawa weszła w serię sporów z instytucjami europejskimi na tle kryzysu konstytucyjnego, jaki wywołał poseł Kaczyński z ministrem Ziobrą i prezydentem Dudą.

Deklaracje ministra spraw zagranicznych nie wytrzymują konfrontacji z faktami. Waszczykowski skonfliktował Warszawę nawet z Ukrainą. A to na tym odcinku Polska w RB mogłaby rzeczywiście coś wnieść. Bo tu rzeczywiście łamane jest przez Rosję prawo międzynarodowe.

Tyle że to Rosja, a nie Polska pod rządami PiS, jest jednym z członków stałych RB wyposażonych w prawo weta. Może więc blokować nie tylko polskie, ale i wszelkie inne próby nakłonienia Kremla do przestrzegania prawa międzynarodowego i zawartych wcześniej porozumień.

Naturalnie należy sobie życzyć, by polska kadencja w RB nie skończyła się jakimś kolejnym zgrzytem czy skandalem w stylu pisowskim, tylko została zapamiętana jako przykład dobrej woli i gotowości do współpracy ze strony polskiej. Jednak trzeba wciąż przypominać, że w interesie niepodległej Polski leży przede wszystkim dobra współpraca w ramach UE i NATO.