Nad brunatnym Dunajem

Demonstracje przeciwko rządowi koalicji skrajnej prawicy FPOe z centroprawicową partią ludową OeVP zgromadziły w Wiedniu tuż przed świętami 5 tysięcy ludzi. Niewiele, zważywszy że to koalicja w państwie członkowskim UE, a nie na jakichś dzikich polach Europy. I że zdarza się po raz drugi w historii Wspólnoty i po raz drugi w tej samej Austrii.

Ale może to nie ta sama Austria? Tak uspokaja siebie i opinię publiczną część komentatorów i polityków. Uspokajał nawet szef Komisji Europejskiej Juncker po spotkaniu z nowym austriackim kanclerzem Kurzem: oni nie są przeciw UE. Będziemy nowy rząd austriacki oceniać po skutkach.

Oby tak bylo, ale to się dopiero okaże w praniu. A niepokój jest uzasadniony. Skrajnie prawicowy koalicjant ludowców zrobił dużo, by zdjąć z siebie odium partii neonazistowskiej. Tylko że to nie musi oznaczać prawdziwej zmiany.

To może być zmiana taktyczna. Obserwujemy ją w wielu ugrupowaniach skrajnej prawicy. Zakładają marynarki, a nawet krawaty, wywalają ze swych szeregów jawnych antysemitów przyłapanych na hejcie i hajlowaniu.

Już nie są radykalnie antysystemowi, bo chcą się dogadywać z establishmentem w zamian za udział we władzy. Już nie chcą niszczyć Unii, tylko ją „wzmacniać” i jej „bronić” przed uchodźcami, chętnie w sojuszu z Putinem, dziś pozującym na obrońcę chrześcijaństwa przed dekadentami i terrorystami.

Ta koalicja w Austrii ma szanse trwać dłużej niż pierwsza z roku 2000 nie tylko z tego powodu, że zrobiła sobie sprawnie lifting na użytek wyborczy i wymusiła dobrym wynikiem wpuszczenie swych liderów na salony polityki austriackiej i unijnej.

Dziś Europa waha się, jak postąpić z prawicowymi populistami: absorbować czy zepchnąć na margines, bo to stamtąd wyszły ich marsze z pochodniami, swastykami, krzyżami celtyckimi, kukłami Żydów lub muzułmanów do spalenia itd. Symboli przemocy u nich dostatek.

Młody, więc jeszcze niesprawdzony jako lider kanclerz Austrii i jego partia doszli widać do wniosku, że błękitny Dunaj nie zbrunatnieje. Że zapanują nad sytuacją polityczną. Bo przecież inaczej nie zgodziliby się na powierzenie FPOe kluczowych tek w rządzie: w tym resortu policji i spraw zagranicznych.

Na takie ryzyko nie poszedłby chyba nawet Orbán, gdyby się musiał dogadywać u siebie ze skrajną prawicą. Ale i to nie jest pewne. Tak samo jak odpowiedź na pytanie, czy u nas Kaczyński byłby gotowy na przystawkę z ONR. Dlatego na Austrię powinniśmy patrzeć jak na test ważny dla całej Europy.