May w Warszawie, czyli wiódł ślepy kulawego

PiS robi, co może, by przykryć dewastację niezależnego wymiaru sprawiedliwości i grożące Polsce pod pisowskimi rządami sankcje UE na tym tle. Propaganda pisowska usiłuje stworzyć wrażenie, że sprawa praworządności to nic ważnego, a w Europie w ogóle nieistotna. Po to nowy premier pisowski Morawiecki pozoruje sukcesy dyplomatyczne pisowskiego rządu. Najpierw w relacjach z Francją, teraz w relacjach z Wielką Brytanią.

Oczywiście, gdyby sytuacja prawno-polityczna w Polsce była normalna, podpisanie polsko-brytyjskiego porozumienia o współpracy w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa należałoby uznać za fakt pozytywny. Jednak sytuacja jest nienormalna, a wizyta May zbiegła się z wnioskiem Komisji Europejskiej w sprawie naruszania zasad praworządności przez obecny rząd polski.

To musiało być odebrane w unijnej Brukseli jako akt nielojalności: dogadywanie się z Polską przeciwko Unii. Brytania po breksicie jest kulawa, Polska, po pisowskim demontażu konstytucyjnie gwarantowanego ustroju prawnego naszego państwa, jest ślepa na wszelkie merytoryczne krytyki ze strony gremiów europejskich. Oba rządy, pani May i pana Morawieckiego, mają wspólny interes: Brytania tak samo jak pisowska Polska poszukuje sukcesów, by wzmocnić się w oczach wyborców. Jest to interes bardziej partyjno-nacjonalistyczny niż narodowy, w zdrowym, nieantagonistycznym słowa znaczeniu.

A ponieważ unijno-brytyjskie rokowania rozwodowe mogą być dalej trudne, tak samo jak trudna jest sytuacja pisowskiej Warszawy na forum europejskim, więc trzeba szukać sojuszników: pisowska Polska wesprze May, May wesprze ją w sprawie sankcji. To politycznie oznacza współpracę osłabiającą wspólnotę europejską.

Taka polityka ma dwie wady dla obu stron: jest kolejnym przykładem, że wbrew proeuropejskiej retoryce oba rządy są mentalnie już poza Unią. To psuje ich wizerunek jako członków UE i podważa ich wiarygodność. Po drugie, May i Morawiecki są kiepskimi liderami, żyjącymi w świecie marzeń o potędze. O ile Brytyjczycy mają do tego jakieś podstawy ekonomiczno-finansowe, o tyle narracja Morawieckiego przekona tylko posła Kaczyńskiego i elitę PiS.

Uderza wreszcie, że Morawiecki kontynuuje de facto antyniemiecką linię PiS. Rozmawia z Macronem (by usłyszeć, że prezydent Francji nie aprobuje niszczenia praworządności przez PiS), rozmawia z May, a unika rozmów z panią Merkel i jasnej deklaracji intencji wobec naszego najważniejszego sąsiada i partnera gospodarczego (Brytania zajmuje drugie miejsce). To jest medialne pozorowanie polityki zagranicznej z prawdziwego zdarzenia. Prawdziwa, sensowna, racjonalna i korzystna dla Polski polityka zagraniczna nie może ignorować Niemiec i Unii Europejskiej.