Marszałek Terlecki nie wierzy w smoleński przypadek

Skoro prezydent Putin zaprzecza, to PiS potwierdza: coś zaszło.

Ale co? Putin mówi, że nie było żadnego wybuchu, to marszałek Terlecki rzuca w eter, że nie wierzy w przypadek. Putin mówi: szukajcie u siebie, samolot nie leciał z Moskwy, tylko z Warszawy. I kto wie, czy PiS nie posłucha: poszuka i w końcu znajdzie.

Tak w rocznicę stanu wojennego władza wraca do tematu smoleńskiego. Aby odwrócić uwagę od protestów w obronie wolnych sądów i wolnych mediów? Niekoniecznie.

Może przedwcześnie uznaliśmy, że sam PiS już ma dosyć Smoleńska. I że nawet prezes Kaczyński wie, że za kilka miesięcy nic się nie zmieni. Nie wróci wrak, nie pojawią się żadne dowody zamachu. Bo przecież nie ma też żadnych dowodów, że PiS odpuścił. Nie lekceważyłbym ostatnich wypowiedzi pisowskich na ten temat: coś zajdzie.

Smoleńsk jest przecież pretekstem do postawienia pod sąd polityków PO, na czele z Tuskiem. Wisi nad nimi jak miecz. Nie wyczerpał się jego potencjał propagandowy. Może się przydać do pokazówek politycznych albo do zablokowania kandydatury Tuska na prezydenta. Lud lubi oglądać, jak spadają głowy możnych tego świata. Smoleńsk wróci.