Hermeliński ma dość, czyli jak mogą ustawić wybory

Szef Państwowej Komisji Wyborczej Wojciech Hermeliński, niegdyś współpracownik prezesa Kaczyńskiego, wycofał się wraz z ekspertami PKW z udziału w pracach nadzwyczajnej komisji sejmowej dotyczących zmian w prawie wyborczym.

To jeszcze nie podanie się do dymisji, ale jednak kolejne ostrzeżenie: coś tu brzydko pachnie. Hermeliński uważa, że przepychane w Sejmie przez PiS zmiany w ordynacji wyborczej grożą nie tylko chaosem, ale i upolitycznieniem nadchodzących wyborów samorządowych. PKW ma na dodatek dość niepopartych dowodami ataków pod jej adresem, że dopuściła do sfałszowania wyników poprzednich wyborów.

Krytyka przepychanych przez PiS zmian prawa wyborczego połączyła opozycję parlamentarną. Szczególnie aktywnie protestują ludowcy, bo walczą o przetrwanie na terenach wiejskich, gdzie PiS odbiera im wyborców. Jednak nie chodzi tu tylko o własne interesy PSL.

Ludowcy bronią też wyborów przed zakusami partii rządzącej, by tak je ustawić, iż wygra właśnie ona. Zresztą zmiany uderzą też w JOW-y, oczko w głowie Pawła Kukiza. Ale Kukiz chyba ulega marginalizacji we własnym ugrupowaniu, bo protesty ludowców są głośniejsze niż kukizowców.

Ostrzeżenia przed możliwością manipulacji wyborami po myśli obecnej władzy zgłaszane są od dawna. Rządzący starają się je bagatelizować jako histerię, a jednocześnie, w swoim zwykłym orwellowskim stylu, zapewniają, że zmiany kodeksu wyborczego tylko wzmocnią demokratyczny charakter wyborów.

Tak oto sprawdzają się przepowiednie, że cała polityka PiS jest nastawiona na podporządkowanie sobie instytucji prawnych, aby zapewnić sobie polityczną kontrolę nad wyborami. Chodzi o to, by PiS rządził jak najdłużej i pod jak najmniejszą kontrolą obywateli. Sędzia Hermeliński postąpił słusznie. Może zrobi krok dalej i jednak poda się do dymisji.