Wieszanie zastępcze

Na razie wieszają fotografie. Ale mogą się szykować do wieszania ludzi. Jeśli policja teraz nie widzi powodu do interwencji, to czy będzie interweniowała, gdy przemoc symboliczna zamieni się w fizyczną?

Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by w skandalu katowickim zobaczyć skutek propagandy rządowej i tolerancyjnej postawy obecnego rządu wobec wdzierania się zorganizowanej agresji do przestrzeni publicznej.

Władza raz robi krok do przodu – chwali marsz z udziałem neofaszystów łamiących obowiązujące prawo pod nosem rządu – raz do tyłu: wszczyna jakieś dochodzenie, posyła do więzienia autora antysemickiego ekscesu. Komunikat jest niespójny, więc neofaszyzm nie spuszcza głowy.

Przecież to szokujące, że ludziom w ogóle przychodzi do głowy urządzać taką pikietę. I to z odsłoniętymi twarzami. Czyli ze świadomością, że mogą być rozpoznani i oskarżeni o złamanie prawa. Nie boją się. Dlatego, że czują się bezkarni.

Słowa „zdrada”, „zdrajcy” wpuścili w obieg publiczny prawicowi politycy i publicyści głównego nurtu, a nie radykalni nacjonaliści. Te słowa posłużyły do walki politycznej z przeciwnikami PiS pod banerem patriotyzmu. W jej ramach tolerowano wybryki faszyzujących nacjonalistów, sprzeczne z prawem i dewastujące nie tylko przestrzeń, ale i debatę publiczną. Wrogowie naszych wrogów to nasi przyjaciele.

Nie wiadomo jednak, czy ta ręka, karmiąca zorganizowany agresywny nacjonalizm, nie zostanie też ukąszona. Wbrew pozorom na skrajnej prawicy nie brakuje przeciwników PiS i całego obecnego obozu władzy. Nienawidzą nie tylko lewicy, demokratów i liberałów, ale też wszelkich obecnych elit, w tym pisowskiej.

Szkoda, że minister Błaszczak nie dostał od policji lub służb wideo, na którym radykalni nacjonaliści hejtują PiS. Może by mu to dało do myślenia. Jak by się poczuł, gdyby któregoś dnia zobaczył swoje foto na szubiency? Postawienie skutecznej tamy łamaniu prawa przez agresywnych nacjonalistów leży więc także w interesie PiS.