Nie brońcie tego marszu

Wbrew wcześniejszym pochwałom ministra Błaszczaka władze wszczęły dochodzenie w sprawie treści faszystowskich na nieszczęsnym marszu niepodległości. Za późno i pokrętnie, lecz upada tym samym poprzednia narracja propagandy pisowskiej o pięknym marszu patriotycznym.

Reguła jest prosta: nie chcemy, by o Polsce mówiono źle, to nie stwarzajmy do tego okazji. Nie chcemy być nazywani uczestnikami faszystowskiego marszu, to na niego nie idźmy.

Osławiony Marsz Niepodległości z udziałem skrajnej prawicy to wizerunkowa katastrofa. Niestety, nie tylko dla rządu Szydło i Błaszczaka, lecz także dla Polski. Odżywają negatywne stereotypy, że Polska to chory człowiek Europy, niezdolny do samodzielnego rządzenia się, bo rozdzierany wewnętrznymi waśniami w stopniu zagrażającym stabilności także poza jej granicami.

Uważam te opinie za krzywdzące, ale rząd zrobił fatalnie, kiedy szedł w zaparte i bronił się przez atak: to był piękny marsz patriotów, a nie faszystów, przestańcie obrażać uczestników.

Tymczasem wystarczyło obejrzeć zdjęcia i wysłuchać relacji, by nie było żadnej wątpliwości, że niektóre hasła, banery i zachowania (zwłaszcza agresja wobec grupy antyfaszystek) dały podstawę do nazywania marszu największym marszem faszystowskim współczesnej Europy.

Jak można tego nie widzieć, jak można to bagatelizować? Trudno się dziwić, że ludzie zwołują się w internecie do podpisywania protestów.

By do tego nie doszło, wystarczyło zażądać od przedstawicieli skrajnej prawicy, by usunięto znaki i banery, zaprzestano skandowania mściwych haseł, zakazano wywijać pochodniami i dymić racami, a międzynarodowego skandalu by nie było. To był obowiązek organizatorów, resortu spraw wewnętrznych i służb bezpieczeństwa. Policja w tej sytuacji powinna była nie tylko marsz ochraniać, ale także interweniować w obronie prawa.

Premier powinna wezwać odpowiednich szefów na dywanik, pociągnąć ich do odpowiedzialności za zaniechanie niezbędnej i zgodnej z prawem interwencji przeciwko obecności treści zakazanych w polskim prawie, a nie powtarzać, że nie pozwoli na szkalowanie marszu.

Neofaszyści byli na nim mniejszością, jednak udało im się wywołać wrażenie, iż marsz jest ich dziełem. To jest nie do obrony i nie do zaakceptowania. Większość uczestników padła ofiarą skrajnej prawicy i odegrała rolę listka figowego, mającego przysłonić jej rolę. To się jej na szczęście nie udało. Ale co będzie za rok? Czy prezydent Duda i wicepremier Gliński znów będą w obozie władzy jedynymi sprawiedliwymi antyfaszystami?