Artykuł 13, czyli stop faszyzacji ulic

Nasza konstytucja zakazuje w artykule 13. działalności organizacji propagujących treści totalitarne. Nie wolno w naszym państwie działać organizacjom odwołującym się do haseł i metod nazistowskich, komunistycznych i faszystowskich. Tymczasem zakaz nie działa.

Skrajna lewica odwołująca się do haseł totalitarnych u nas obecności nie zaznacza. Natomiast skrajna prawica coraz liczniej i coraz śmielej swoją obecność zaznacza jak najbardziej – i w mediach, i na ulicy. Teraz zwołuje się na swoje marsze niepodległościowe.

Znowu będzie siała nienawiść pod ochroną policji państwowej, a policja znów będzie przesłuchiwała nie organizatorów i uczestników tych marszy, tylko ewentualnych protestujących przeciw nim. W tak deprymującej sytuacji wielu ludzi woli wyjechać z miasta lub zostać w domu, niż wybrać się 11 listopada w okolice, gdzie mogliby natknąć się na agresywnych nacjonalistów. W ten sposób oddają pole nienawistnej mniejszości.

A przecież sensem Święta Niepodległości jest zamanifestować pokojowo i radośnie, ponad politycznymi i ideowymi podziałami, że tworzymy pewną obywatelską całość, świadomą blasków i cieni naszej wspólnej narodowej historii. Niestety, u nas to wciąż niemożliwe, choć po 1989 r. podejmowano takie próby. Jednak nacjonaliści zawsze te próby podważali, utrudniając stworzenie nowoczesnego patriotyzmu obywatelskiego, ponad różnicami etnicznymi czy partyjno-politycznymi.

Od lat skrajna prawica pozbawia obywateli, niepodzielających jej haseł i działań, okazji do takiego wspólnego świętowania. Od lat świętujemy, o ile w ogóle świętujemy, na odrębnych marszach i imprezach tak, by nasze drogi się nie przecinały. To nie jest tytuł do dumy, tylko do zaniepokojenia.

Znowu zatem przed świętem odezwały się głosy domagające się od władz reakcji na łamanie artykułu 13. – skoro nie udaje się zdelegalizować ONR, to może przynajmniej zakazać agresywnych, operujących mową nienawiści przemarszów przez centrum stolicy? To przecież uderza w obowiązujące prawo i szkodzi wizerunkowi Warszawy i Polski.

To prawda, trudno już udawać, że nie istnieje problem wylewania się faszyzmu na polskie ulice pod pretekstem narodowym czy religijnym. Szybko rośnie liczba incydentów przemocowych na tle nienawiści rasowej czy kulturowej.

Najpierw problem lekceważono: to marginalny folklor polityczny. I folklor rósł, organizował się, korzystając z dobrodziejstw demokracji (którą zwalcza), nawiązywał międzynarodowe kontakty, a nawet promował się w Kościele. Były ksiądz Międlar mógł się nacjonalistycznie wyżywać chyba dlatego, że wyczuwał przyzwolenie w Kościele i w polityce.

Co dalej? Obawiam się, że władze państwa i stolicy nie zareagują na apel o zakaz marszu skrajnej prawicy. Żadna opcja polityczna nie zdobyła się na takie posunięcie, choć wtedy i teraz mogłaby powołać się na artykuł 13. naszej konstytucji. Zwyciężył strach przed oskarżeniem o tłumienie wolności słowa i zgromadzeń. A potem pojawiła się jeszcze kalkulacja, że lepiej mieć tych bojówkarzy w odwodzie przeciwko „puczystom”. Tak demokracja przegrywa z jej wrogami.

PS Ale nie musi przegrać. Oto posłowie Sejmu oddali cześć pamięci Piotra Szczęsnego. Prawie wszyscy, tylko Pawłowicz nie wstała. Zachowali się przyzwoicie. Przyzwoicie zachował się prezydent Duda, zapraszając na święto przewodniczącego Tuska. Może prawicowi hejterzy na Szczęsnego, Pieronka, Bonieckiego przejrzą kiedyś na oczy.