Wniosek posła Wróblewskiego: czy TK pomoże PiS-owi zakazać aborcji eugenicznej?

Aborcja zwana eugeniczną będzie uznana za sprzeczną z konstytucją. Tak może się zakończyć świeża inicjatywa ponad 100 posłów PiS i prawicy, którzy podpisali się pod wnioskiem w tej sprawie do obecnego Trybunału Konstytucyjnego.

Oto przykład, że Trybunał może zaważyć na życiu każdego z nas. Dlatego mieli rację uczestnicy obywatelskich protestów przeciwko likwidacji niezależności TK od polityków. To nie były protesty jakiejś elity, tylko zwykłych ludzi walczących o swoje prawa obywatelskie w państwie, gdzie ponoć jest więcej demokracji i wolności niż na Zachodzie.

Pisowski ruch z wnioskiem posła Bartłomieja Wróblewskiego jest pomyślany zapewne tak, by sprawa zakazu aborcji eugenicznej mogła wrócić na wokandę sejmową via TK. Wiadomo, że Jarosław Kaczyński też chce zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, tylko czeka na wypalenie się protestów w obronie praw kobiet.

Jednocześnie katolickie organizacje antyaborcyjne wciąż zbierają podpisy pod projektami ustaw całkowicie likwidujących tak zwany kompromis aborcyjny, wciąż obowiązujący.

Kaczyński mówił niedawno w wywiadzie dla prasy katolickiej, że jest pod ogromną presją środowisk lewicowych, które rzekomo nie mogą ścierpieć, że w Polsce jest wcielana nauka Kościoła.

W rzeczywistości jest chyba inaczej: Kaczyński jest pod presją antyaborcyjnej prawicy. Prawdopodobnie jej ostatecznie ulegnie, to znaczy zgodzi się na zakaz całkowity. Na razie gra idzie o to, by nie trzeba było procedować ustaw totalnie antyaborcyjnych, by nie otwierać raz jeszcze tego frontu konfrontacji społecznej. Ale wysokie poparcie w sondażach może być ostrogą do działania.

Gdy TK zaakceptuje wniosek posła Wróblewskiego, będzie można na jego podstawie przegłosować zakaz eugeniczny. Albo odwlec głosowanie pod pretekstem, że czeka się na orzeczenie TK. W obu przypadkach kontrolę nad sprawą aborcji, utraconą wskutek czarnych marszy, znów przejmuje PiS. Organizacje antyaborcyjne tracą impet.

Ale to nie znaczy, że czarne marsze osiągnęły cel. To znaczy tylko tyle, że poseł Kaczyński sam chce zdecydować, kiedy PiS zakaz uchwali, i uczynić to tak, jakby nie działał pod jakąkolwiek presją, za to dla dobra kobiet i w zgodzie z naukami Kościoła.