Rocznica w cieniu wybuchu

Nie ma zmiłuj. Siódmą rocznicę katastrofy smoleńskiej uczczono wiecem partii rządzącej i prezentacją filmu o wybuchu bomby termobarycznej na pokładzie prezydenckiego samolotu. Wymowa pisowskich obchodów smoleńskich nie pozwala większości społeczeństwa się łudzić: mimo przestróg przed nienawiścią i zemstą oraz wezwań do wzajemnego wybaczenia – PiS pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego idzie drogą konfrontacyjną.

Teza „wybuchowa”, powtórzona w ramach obchodów, nabiera rangi wytycznej dla władzy i wymiaru sprawiedliwości. Jej konsekwencje polityczne będą dwojakie: rozpoczęcie przygotowań do procesów polityków opozycji, których PiS obarczy odpowiedzialnością za katastrofę, oraz funkcjonariuszy państwowych działających na ich polecenie. Po drugie, dalsze pogorszenie klimatu w stosunkach polsko-rosyjskich. Rosja nie może zignorować zarzutów pod adresem kontrolerów lotu przyjmujących polski samolot. Zignoruje jednak zapewne tezę o wybuchu.

Autorzy „wybuchowej” prezentacji pilnowali się, by nie przypisać winy za katastrofę komuś konkretnemu. Nie oskarżyli nikogo o podłożenie i zdetonowanie ładunku wybuchowego. Tym zajmie się pisowska władza. Gdyby wskazała na Rosjan, musiałaby oskarżyć Moskwę, czyli wypowiedzieć jej wojnę zimną lub gorącą. Tego nie uczyni, ale będzie usiłowała grać kartą smoleńską w polityce wewnętrznej i międzynarodowej.

Jak puste i obłudne są pisowskie apele o empatię, pamięć i jedność, pokazuje niejako symbolicznie tablica odsłonięta ku czci ofiar katastrofy, pracowników Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Wymienieni z nazwiska są tylko urzędnicy związani z PiS, innych pominięto.

Siódma rocznica smoleńska to kolejna zmarnowana okazja. Pisowska władza obchodzi ją sama z sobą i jej sympatykami. Poza nimi nikt nie bierze w tych obchodach udziału. Wielu obywateli na pewno by chciało, ale przecież nie na partyjnym wiecu, na którym dygnitarze krzyczą, a tłum skanduje imię zbawcy narodu. Tak się nie czci pamięci ofiar, tak się ją rani.