Kontenery za drutem kolczastym

Minister Błaszczak szykuje dla migrantów i uchodźców kontenery za drutem kolczastym. To pomysł skopiowany z Węgier. Rozwiązanie pozorne, bo nie ma takiej zapory, której by nie sforsowali zdesperowani ludzie.

Od metody „kontenerowej” Europa odchodzi. Jest nie tylko mało skuteczna, ale sprzeczna z prawem. Ludzie ubiegający się o azyl nie są przestępcami, nie wolno ograniczać ich prawa do swobodnego poruszania się, jeśli nie ma do tego powodów.

W maju zeszłego roku min. Błaszczak lansował opinię, że rozwiązanie kryzysu migracyjnego nie polega na „relokacji” uciekających przed wojnami domowymi w ich krajach, lecz uszczelnieniu granic. Gdyby resort min. Błaszczaka odrobił lekcję, może by wyperswadował szefowi, żeby zapoznał się bliżej z problemem.

Uszczelnianie granic nie rozwiąże problemu. Rozwiązanie musi być systemowe i wypracowane wspólnie przez państwa unijne. Nie powinno zakładać, że migranci przestaną przybywać do Europy, bo nie przestaną. Bardziej sensowne jest zorganizowanie wspólnego zarządzania kryzysem migracyjnym.

Dość przekonująco pisze o tym na przykład brytyjski dziennikarz Patrick Kingsley w niedawno wydanej po polsku książce „Nowa Odyseja. Opowieść o kryzysie uchodźczym w Europie”: Europa liczyła, że kryzys sam się skończy, a sowicie opłacona Turcja będzie jak najdłużej ryglowała wrota do Unii. Tymczasem migranci nadal płyną, choć mniej licznie, a łaska turecka na pstrym koniu jeździ.

Gdyby minister, który jest z wykształcenia historykiem, miał trochę czasu na pomyślunek, nie straszyłby społeczeństwa jakimś grożącym rzekomo Polsce najazdem migrantów, od których mają nas uchronić obozy koncentracyjne. Pojechałby porozmawiać z Czeczenami zapuszkowanymi wraz ze swoimi dziećmi na polskiej granicy wschodniej. Wykonałby jakiś gest świadczący o tyn, że polski rząd widzi w migrantach ludzi, a nie wyłącznie niechciany problem.

Jakie to szczęście, że ministrowie policji w demokratycznych państwach Zachodu nie zamykali za drutem uciekinierów z bloku radzieckiego w czasach zimnej wojny. To z nich powinien brać moralny przykład minister Błaszczak, a nie z dotkniętych amnezją historyczną i znieczulicą Węgier pod rządami Orbána.